czwartek, 5 maja 2016

Stanowczo, nie mogło pomieścić się jej w głowie, żeby skazany na śmierć nie miał jednocześnie do tego powołania

Dla Loli, przyjść zobaczyć się ze mną w tym jakby więzieniu, to była jedna przygoda więcej. My oboje, my nie płakaliśmy. Nie mieliśmy skąd brać łez.

– Czy to prawda, że ty rzeczywiście zwariowałeś, Ferdynandzie? – zapytała mnie któregoś czwartku.
– Jestem wariatem! – przyznałem.
– Więc oni będą cię tutaj leczyli?
– Nie leczy się strachu, Lolu.
– Więc ty aż tak się boisz?
– Jeszcze więcej, Lolu, tak się boję, widzisz, że jeżeli umrę własną śmiercią, kiedyś tam, za nic nie chcę, żeby mnie spalono! Chcę, żeby mnie zostawiono w ziemi, żebym gnił na cmentarzu, spokojnie, tam, może będę gotów odżyć… Co to można wiedzieć! Gdy tymczasem, jeśli mnie spalą na popiół, Lolu, rozumiesz, to już będzie koniec, zupełny koniec… Szkielet, mimo wszystko, to jeszcze trochę podobne do człowieka… To zawsze jest bardziej skore odżyć niż prochy… Prochy to jest koniec!… Co o tym myślisz?… Więc wojna, rozumiesz…

– Och! Jesteś skończonym tchórzem, Ferdynandzie! Jesteś obmierzły, jak szczur…
– Tak, skończony tchórz, Lolu, odrzucam wojnę i wszystko co w niej jest… Ja jej nie odbieram cnoty… Nie przyjmuję jej z rezygnacją… Nie płaczę nad nią… Odrzucam ją kompletnie ze wszystkimi jej ludźmi, nie chcę mieć do czynienia z nią, z nimi. Choćby było ich dziewięćset dziewięćdziesiąt pięć milionów a ja sam jeden, oni nie mają racji, Lolu, a rację mam ja, ponieważ ja jeden wiem czego chcę: nie chcę umrzeć.

– Ależ to jest niemożliwe odrzucać wojnę, Ferdynandzie! Tylko wariaci i tchórze odrzucają wojnę, gdy ich Ojczyzna jest w niebezpieczeństwie…

– A więc niech żyją wariaci i tchórze! Lub raczej niech przeżyją wariaci i tchórze! Czy przypominasz sobie, Lolu, jedno imię, na przykład, jednego z żołnierzy zabitych podczas Wojny Stuletniej?… Czy chciałaś kiedykolwiek poznać choć jedno z tych imion?… Nie, prawda?… Nigdy nie chciałaś? Są dla ciebie równie bezimienne, obojętne i bardziej nieznane niż ostatni atom tego przycisku do papieru przed nami, niż to co rano spuszczasz z wodą… Widzisz więc dobrze, że umarli za nic, Lolu! Absolutnie za nic, ci kretyni! Ja ci to powiadam! To jest dowiedzione! Tylko życie bierze się w rachubę. Za dziesięć tysięcy lat, założę się, ta wojna, choć tak doniosła nam się teraz wydaje, będzie kompletnie zapomniana… Zaledwie jakiś tuzin erudytów będzie się jeszcze użerał tu i ówdzie z jej powodu i a propos dat głównych hekatomb, którymi się wsławiła… To jest wszystko, co dotąd udało się ludziom znaleźć godnego wspomnienia w tej materii, ludziom oddalonym od siebie o kilka wieków, o kilka lat, a nawet o kilka godzin… Ja nie wierzę w przyszłość, Lolu…

Gdy odkryła, do jakiego stopnia stałem się fanfaronem mego haniebnego stanu, przestała uważać mnie za godnego współczucia w najmniejszym stopniu… Uznała mnie za godnego pogardy, definitywnie.

Postanowiła z miejsca zerwać ze mną. Tego było dla niej za wiele. Gdy ją odprowadzałem tego wieczoru do furtki naszego zakładu, nie pocałowała mnie.

Stanowczo, nie mogło pomieścić się jej w głowie, żeby skazany na śmierć nie miał jednocześnie do tego powołania.




Celine, Podróż do kresu nocy
Oskar Hedemann

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.