piątek, 6 maja 2016

Rytuały godowe już tylko w postaci tańca śmierci


Nie sądzę, by ci mężczyźni wysiadywali dniem i nocą nad morzem po to, by, jak sami twierdzą, nie przegapić chwili, gdy nadciągają merlany, podpływają flądry albo dorsz zbliża się do brzegu - chcą po prostu przebywać w miejscu, w którym świat mają za sobą, przed sobą zaś tylko pustkę. Faktycznie dziś u brzegu właściwie nic się nie złowi. Łodzie, którymi rybacy niegdyś wypływali w morze, znikły, odkąd interes przestał się opłacać, a sami rybacy wymarli. Nikt się nie pali do przejęcia schedy. Tu i ówdzie można się natknąć na cmentarzysko statków, gdzie rozpadają się bezpańskie czółna, a stalowe liny, służące kiedyś do wyciągania ich na ląd, rdzewieją w słonym powietrzu. Daleko, na pełnym morzu, nadal uprawia się rybołówstwo, choć i tam coraz trudniej o zdobycz, niezależnie od tego, że złowione ryby często nadają się tylko do przerobienia na mączkę. Rzeki i strumienie co roku spłukują do ,,niemieckiego oceanu'' tysiące ton rtęci, kadmu i ołowiu, góry nawozów sztucznych i pestycydów. Większość metali ciężkich i innych substancji toksycznych osadza się w płytkich wodach Dogger Bank, gdzie jedna trzecia ryb przychodzi na świat z dziwnymi naroślami i ułomnościami. Wciąż można z wybrzeża dostrzec ciągnące się przez wiele mil kwadratowych, sięgające w głąb na trzydzieści stóp pola trujących alg, w których masowo giną morskie zwierzęta. Pewne rzadkie gatunki płastug, karpiowatych i prażmowatych, u których coraz więcej samic ulega dziwnej mutacji i wykształca męskie narządy rozrodcze, odbywają rytuały godowe już tylko w postaci tańca śmierci, co jest odwrotnością wyobrażeń o zdumiewającej zdolności życia organicznego do mnożenia się i zwielokrotniania, jakie panowały jeszcze za naszego dzieciństwa. 


Sebald, Pierścienie Saturna
tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.