My, Zatraceński, jesteśmy teraz stolarzem, a nie rolnikiem. Choć w nim, Andrzeju, tkwi sentyment do woni warzyw, szumu zbóż i mięsistości ziemi odkładanej wilgotną jesienią przez pług, on, Jakub, nie zgodziłby się na ponowną zmianę zawodu. Nie chodzi o to, że musiałby zaaprobować w jakimś sensie opowiedziany przed chwilą mit Pletona, który dla racjonalisty jest tylko baśnią z wieków ciemnoty. Przy absolutnej niezgodności poglądów na prawie wszystko, w jednej idei on, Jakub, oraz on, Andrzej, są zgodni. Chłodny umysł Jakuba, obroniony przez europejską cywilizację oraz kulturę, a także miękka uczuciowość Andrzeja już dawno wyznaczyły dobrowolny kres naszego istnienia z przyczyn, które może się objawią. W pierwszych dniach zimy, która nadejdzie po gorącym lecie, kończymy pięćdziesiąt lat życia, a nie zamierzamy więcej.
Pięć lat temu wzięliśmy się do obróbki drewna, by z pracy tej czerpać środki na pozbawione wymagań istnienie. W dziesiątkach godzin rozmyślań podczas strugania desek lub wytaczania kształtów na małej tokarce on, Jakub, próbuje zrozumieć siebie, a on, Andrzej, pojąć swój świat, uważamy bowiem, że jeśli tylko nie wyrokować zbyt pochopnie, to można dojść do pewnych, względnie prawdziwych wniosków. Tak na przykład uzgadniamy zerwanie z ostatnią pracą, by skończyć z racjonalnym oraz zmysłowym uwielbieniem dla przedmiotów, które wypieszczaliśmy przez poprzednie dwadzieścia lat.
Osobliwa czułość wobec czekanów nabijanych srebrem (on, Andrzej, lubił wodzić palcami po scenach wojennych rytych na siekierce oraz obuszku i nie myśleć o głowach łupanych tą bronią). Miłość do rohatyn z rogiem jak u żuka jelonka, wysmukłych sztyletów, szpad jak igły oraz czarnych szabel do cięcia, ozdobne karabele bowiem nie wzbudzają żadnych wzruszeń, chociaż równie solennie przywracamy je do stanu pierwotnego, jeśli czas uszkodził brzeszczot czy rękojeść. Jest to stara, używana broń, wielokrotnie zanurzana w mięśniach , kościach lub jelitach. Nieprzyswajalność krwi przez żelazo powoduje, iż pozostaje czysta po otwarciu jej z flaków czy płynu mózgowordzeniowego ludzi, tych szlachetnych cząstek i elementów ciał, które tak bardzo śmierdzą po upuszczeniu ich z organizmu.
Więc często uczucie rodzi się z przyzwyczajenia. Przez wiele lat po prostu sumiennie konserwujemy te przedmioty zgodnie z zawodową specjalnością, a potem, najbardziej z winy jego, Andrzeja, łączymy je ze sobą głębokim uczuciem. On, Andrzej, znajduje przyjemność w obcowaniu ze stalą o specjalnym przeznaczeniu i drżymy zmysłowo podczas gładzenia giętkich, zakrzywionych głowni, a nawet paluchów przy zastawie. Tak, są to piękne przedmioty i zaczynamy je przetrzymywać w pracowni, odsuwając terminy odesłania ich do muzealnych zbiorów, a przede wszystkim poszukiwać i kupować, aby posiadać na własność.
Jest w tym chęć długiego obcowania z ukochanymi, które w istocie nie mogą do nas należeć w pełni. On, Jakub, nie zdaje sobie sprawy z tego stanu, gdyż on, Andrzej, przewyższa go miłością bardzo platoniczną, jako że znana jest nam obojętność rzeczy i nie liczymy na odwzajemnienie miłości.
Anatol Ulman, Potworne poglądy cynicznych krasnoludków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.