sobota, 14 maja 2016

Dlaczego to takie ponure?


Wreszcie, po wielomiesięcznych przygotowaniach, dziesiątkach zmian obsadowych i koncepcyjnych, po niezliczonych załamaniach nerwowych i desperackich zrywach, gdzieś pod koniec kwietnia - spektakl przybrał ostateczną formę. Był to montaż wybranych scen i monologów z najsłynniejszych dramatów od Ajschylosa do Becketta. Zatytułowany Cały świat to scena, trwał niecałą godzinę i tchnął najczarniejszym pesymizmem. Zaczynało się to od monologu Prometeusza przykutego do skały; później szedł dialog pomiędzy Kreonem i Hajmonem z Antygony; dalej kilka gorzkich urywków z Szekspira, w tym monolog Jakuba z Jak wam się podoba o siedmiu okresach życia ludzkiego (zaczynający się od słów wziętych na tytuł całości); następnie finał Mizantropa Moliera, początkowy monolog Fausta i fragment jego dialogu z Mefistofelesem; a wreszcie, na zakończenie, kawałek monologu Hamma z Końcówki.

Scenariusz ten, przedłożony szkolnym władzom do wglądu, nie został zatwierdzony.
- Dlaczego to takie ponure? - wybrzydzał wicedyrektor, chudy, wysoki mężczyzna o ziemistej twarzy i wyglądzie gruźlika, przezywany Soliterem.
- Gdy czyta się to wszystko, to się żyć odechciewa. Nie możemy tolerować w szkole defetyzmu.
- To jest klasyka, panie dyrektorze - broniłem swojego dzieła. - Prawie wszystko lektury obowiązkowe. Ja nie układałem programu dla szkół.
- Nie zasłaniaj się programem - krzywił się wicedyrektor, przerzucając skrypt kartka po kartce.
- Teksty dobrane są tendencyjnie. Tak żeby podać w wątpliwość wszelkie wartości i zniechęcić przez to do nauki i pracy. O, proszę - zatrzymał się na stronicy z monologiem Fausta i odczytał jego pierwsze linijki:

Choć filozofię studiowałem,
medyczny kunszt, arkana prawa
i teologię też, z zapałem godnym,
zaiste, lepszej sprawy,
na nic się zdały moje trudy –
jestem tak mądry jak i wprzódy!

- No? I co to znaczy? Że nie warto się uczyć, bo i tak się do niczego nie dojdzie, tak? I ty chcesz, żebyśmy temu przyklasnęli?!
- Braliśmy to na lekcjach polskiego! - odparowałem zniecierpliwionym tonem. - Więc jak to jest? Że gdy się czyta w domu albo na lekcji, to jest dobrze, a gdy się powie ze sceny, to źle?
- Na lekcji to co innego - odparł spokojnie Soliter. - Na lekcji jest nauczyciel, który tłumaczy wam, co autor miał na myśli.
- Więc o co, według pana, panie dyrektorze, chodziło tutaj Goethe-mu? - spytałem z ironią w głosie.
- Jak to o co? - prychnął wicedyrektor. - O pychę! O zadufanie. O zarozumiałość, właśnie taką jak twoja. Że gdy zaczyna się myśleć, że zjadło się wszystkie rozumy, to musi się to źle skończyć. Masz, tu jest to napisane - odczytał kolejne linijki:

Ku magii przeto zwracam wzrok:
czy za nieczystych duchów sprawą
nie pryśnie tajemnicy mrok,
nie stanie się przeczucie jawą?

- Proszę bardzo! Magia, nieczyste siły, konszachty z diabłem, oto czym kończy zawsze wszelki zarozumialec. Tylko że o tym twój scenariusz już nie mówi. A poza tym - zmienił nagle temat - dlaczego tu w ogóle nie ma literatury ojczystej? Ostatecznie, jest to szkoła polska.

- To jest wybór z największych arcydzieł w historii dramatu... - zacząłem z udręką w głosie, ale Soliter przerwał mi w pół słowa z przesadnie eksponowanym sarkazmem:

-A więc literatura ojczysta nie ma, według ciebie, dramatów godnych zainteresowania. Mickiewicz, Słowacki, Krasiński to są dla ciebie płotki, drugorzędne, trzeciorzędne nazwiska...
-Tego nie twierdzę - z łatwością odparowałem ten sztych. - Jakkolwiek, z drugiej strony, nie może pan dyrektor nie przyznać, iż Ajschylosa, Szekspira, Moliera i Goethego gra się na całym świecie, podczas gdy nasi wieszczowie święcą tryumfy raczej tylko u nas.
- Cudze chwalicie, swego nie znacie, jak powiada przysłowie... - zakpił wicedyrektor.
- Ściśle rzecz biorąc - pośpieszyłem ze sprostowaniem - nie jest to przysłowie, lecz wyimek z wiersza Stanisława Jachowicza, innego naszego wielkiego poety. Wie pan, panie dyrektorze, tego, co napisał „Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku”, na pewno pan czytał...
- No, no! - uciął ten popis erudycji Soliter. - Nie bądź-no taki mądry! Twoja postawa jest typową postawą kosmopolityczną. Wiesz, co to jest kosmopolityzm?
- Obywatelstwo świata - odpowiedziałem krótko.
- Nie - rzekł wicedyrektor. - Jest to bierny, a nawet pogardliwy stosunek do tradycji i kultury własnego narodu. Ty zapatrzony jesteś w Zachód, bałwochwalczo przed nim klęczysz.
- W Zachód? - udałem zdziwienie. - Grecja, o ile mi wiadomo, zwłaszcza przed naszą erą... Soliter nie pozwolił mi jednak dokończyć.
- Jakoś dziwnym trafem nie ma w twoim scenariuszu Czechowa, Gogola, Tołstoja, a nie powiesz mi chyba, że dzieła tych mistrzów grane są tylko w Rosji... znaczy, w Związku Radzieckim, chciałem powiedzieć.
- Więc jak? - widziałem, że dalsza dyskusja do niczego nie prowadzi. - Nie możemy tego pokazać?
- W tej formie nie. Chyba że dokonasz zmian, które ci zasugerowałem.

Antoni Libera, Madame

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.