§ 12. Demokraci zbyt często mówią o „dyskryminacji”, gdy ktoś zamierza dokonać wartościującej analizy poszczególnych ludzi lub zbiorowości. A przecież gdy szukamy naszej „drugiej połowy”, oceniamy przyjaciół, lekarza, nauczyciela, krawca, artystę, fryzjera, partnera do uprawiania sportu, adwokata, kolegę i choćby przedstawiciela narodu w parlamencie, stawiamy jakąś osobę ponad inną. Całe życie jest niekończącym się wyborem, dokonywanym dzięki naszej potentia ad utrumlibet, czyli wolnej woli: kto wybierze A, automatycznie „dyskryminuje” B. Odmówienie komuś zatrudnienia z powodu jego rasy, wieku, płci, wyglądu lub poziomu wykształcenia może się wydawać „niesprawiedliwe i dyskryminujące”, ale w pewnych okolicznościach mamy z tym do czynienia naprawdę bardzo często. Kobiety nie mają czego szukać w kopalnianych sztolniach, ignoranci w uniwersyteckich katedrach, a kto odmawia czarnoskórej sopranistce objęcia roli Zygfryda w operze Wagnera, na pewno nie jest „seksistą” ani tym bardziej rasistą.
Powiedzenie: „One man is a good as any other man, if not a bit better” lub „Nobody is indispensable» jest trickiem, zdradzającym nihilistyczną ideologię demokratów, w którą ludzie naprawdę szczerze wierzą, choć gdy przyjdą po rozum do głowy, po dojrzałym namyśle, nigdy jej nie praktykują. Nawet najbardziej zagorzały demokrata, jeśli poważnie zachoruje, wezwie najlepszego lekarza. Lekarze, ale także monterzy, pianiści, tenisiści i choćby artyści nie są „równie dobrzy” ani „tak samo kiepscy”.
§ 13. Liberalna demokracja jest natomiast egalitarna politycznie. Nie ma dla niej różnicy między wiedzą a ignorancją ani w przypadku wyborców ani wybranych. Czyni zatem z polityki specjalny obszar, specyficzną dziedzinę, w której obowiązują prawa inne, niż te, obowiązujące w codziennym życiu. W tym wypadku ideologia wypiera rozum, przezorność i doświadczenie. Innymi słowy: zdrowy ludzki rozsądek.
§ 14. Demokracja jest również (nieświadomie) antypluralistyczna, ponieważ wie (a przynajmniej przeczuwa), że ma optymalne szanse na sukces, skoro wyborcami są ludzie, którzy mogą zostać ujednoliceni i sprowadzeni do wspólnego mianownika nie podług wieku, ale dzięki propagandzie, „selekcji”, wykorzystywaniu możliwości, jakie daje władza, przede wszystkim zaś dzięki szkołom, środkom masowego przekazu, naciskowi społecznemu i procedurom urzędowym. Owe metody sprawdzają się tu i ówdzie, a wówczas partie stają się zaledwie „odcieniami” jednego i tego samego światopoglądu, dzięki czemu mogą prowadzić konstruktywną debatę i są gotowe iść na kompromis.
Nie zapominajmy jednak, że demokracja jest totalitarna już w samym „zarodku”, ponieważ jej niedoścignionym ideałem jest „w pełni upolityczniony naród”, gdzie każdy obywatel angażuje się politycznie. (Już w starożytnych Atenach obywatela, idiótes, który nie uczestniczył w życiu politycznym i nie okazywał zainteresowania tą dziedziną funkcjonowania państwa, traktowano z najwyższą pogardą.)
§ 15. Liberalna demokracja opiera się zatem nie na dwóch, ale na trzech filarach: a) wolności wziętej z liberalizmu; b) rządach większości; c) równości. Wolność i równość jako czynniki wykluczające się nawzajem mogą stać się przyczynami prawdziwego rozdarcia, a do tego dochodzi również kolejny problem: liberalna demokracja ze swoimi wybieranymi w wolnych wyborach parlamentami jest wprawdzie ukierunkowana ideologicznie, ale jedynie w pewnych „ramach”, w których to za sprawą swojej liberalności, musi tolerować praktycznie wszystkie światopoglądy (względnie ideologie) i nie może odrzucić a priori ich roszczeń tyczących władzy. A jeśli jednak mimo wszystko zdecyduje się na ten krok, nie może już dłużej uchodzić za „wolnościową”.
Demokracja. Opium dla ludu
Erik von Kuehnelt-Leddihn,
tłumaczenie: Małgorzata Gawlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.