Witold Gordon tak mi kiedyś tłumaczył
swoje odcięcie się od świata: "Tak sobie
przycupnąłem,
żeby mnie diabeł nie złapał." Naturalnie, że można się
ukryć od diabła, który
musi specjalnie grasować tam, gdzie wie,
że najłatwiej - po night clubach, salonach i wielkich
gościńcach
życia. Wszędzie być nie może - "nie rozedrze się przecież",
jak mówiło się w
starej Warszawie.
Lechoń, Dziennik, t. II
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.