Niemal
równie droga Hieronimowi jak Paula - a bliższa jego ideałowi
doskonałości chrześcijańskiej - była jej trzecia córka, Julia
Eustochium, która (o czym jeszcze ani on, ani ona nie wiedzieli)
miała stać się jego oddaną towarzyszką po kres swojego życia (w
418/419 r.), tylko o rok poprzedzając jego śmierć. Wydaje
się, że od pierwszych dni znajomości między uczonym, nieco ponad
pięćdziesięcioletnim mnichem, i cichą, kilkunastoletnią
zaledwie dziewczyną, wzrastało czułe i delikatne porozumienie.
Razem z Paulą i swoją siostrą, Blezyllą, Eustochium
uczestniczyła w zajęciach biblijnych prowadzonych przez
Hieronima i razem z nimi śpiewała psalmy po hebrajsku. Była
uprzejma, łagodna, nierozłączna ze swoją matką i zawsze jej
posłuszna (Ep. 108,27). Podążając za jej przykładem,
mimo silnego przeciwdziałania bardziej światowej ciotki i wuja, nie
chciała nosić eleganckich strojów i nie dbała o włosy. Tym
jednak, co najbardziej poruszało Hieronima, z jego obsesyjnym
uwielbieniem dla dziewictwa, była żarliwość - pokorna, ale
niezmienna - z jaką Eustochium od lat dziewczęcych poświęciła
się życiu w czystości. Hieronim gratulował jej nawet, że była
pierwszą wysoko urodzoną kobietą w Rzymie która obrała tę
surową drogę (Ep. 22,15). O ile bardziej była błogoławiona
od swojej starszej siostry; choć tamta złożyła ślub czystości
po śmierci męża, przez sam akt małżeństwa utraciła koronę,
której nic nie może zastąpić.
Nie
oznacza to, że powinniśmy wyobrażać sobie Eustochium jako osobę
całkowicie zamkniętą w swojej pobożności lub onieśmieloną
przez wymagającego kierownika duchowego. W dniu św. Piotra, 29
czerwca, prawdopodobnie 384 r., posłała na przykład
Hieronimowi kilka świątecznych podarków - naramienniki, gołębie
i koszyk czereśni z towarzyszącym im liścikiem. Można odnieść
wrażenie, że było to zupełnie naturalne zachowanie
dziewczyny, której wyznawana religia dawała radość i która
starannie wybierała na popularne święto prezenty mogące
sprawić przyjemność obdarowanemu. To raczej Hieronim jawi się tu
w smutnym i nieco żałosnym świetle. W wycyzelowanym liście,
w którym dziękuje za prezenty, z moralizatorskim namaszczeniem
rozprawia o ich mistycznym znaczeniu i z jeszcze większą powagą
gani obchodzenie święta męczennika w nastroju niezmąconej
radości (Ep. 31). „Bogu nie podoba się bowiem nic
tchnącego rozkoszą, nic zbyt przyjemnego", taki dzień
powinien być przeżywany w uniesieniu ducha, a nie w obfitości
jadła. Hieronimowi udaje się wpleść w te pouczenia niemal
wstydliwe odwołanie do koloru czereśni, który przypomina
dziewicze rumieńce. Całość utrzymana jest jednak w tonie
paternalistycznym i jesteśmy nieco zaskoczeni, że nasz autor był
niesłychanie dumny z tego sztucznego utworku i kiedyś - będąc
zbyt zajęty, by napisać Marcelli list oczekiwanych rozmiarów
- przesłał jej, jako namiastkę, właśnie ten, razem z niewielkim
traktatem na temat psalmów alfabetycznych (zob. Ep. 32,1).
W
swoim krótkim bileciku Hieronim radzi Eustochium, by pamiętała o
jego „wcześniejszym liście" (czyli o Ep. 22),
napisanym nie później niż wczesną wiosną 384 r. Chociaż ma on
formę epistolarną, w rzeczywistości jest sporych rozmiarów
traktatem wykładającym motywy, jakie powinny kierować tymi,
którzy poświęcają się życiu w czystości, oraz reguły, jakim
winni oni podporządkować swoje codzienne postępowanie; a wszystko
ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji bogatej, starannie
wychowanej dziewczyny, takiej jak Eustochium, wiodącej życie w
społeczności ludzi zamożnych i oddanych przyjemnościom. Na
pierwszy rzut oka nie jest jasne, dlaczego ta młoda kobieta,
najbardziej pojętna z jego uczennic, miałaby potrzebować tak
mocnych słów zachęty. W istocie powinniśmy umieścić ten list w
kontekście kampanii na rzecz ascetyzmu, jaką Hieronim z
poparciem papieża prowadził w latach 383-384, nie tylko w swoim
kręgu pobożnych dam z wyższych sfer, ale i w całym Rzymie. Jego
listy, podobnie jak listy innych mu współczesnych, były
przepisywane i krążyły w wielu egzemplarzach, zdobywając w ten
sposób szeroką publiczność. Tekst adresowany do córki Pauli miał
stanowić narzędzie służące zarówno szerzeniu ambitnego
programu Hieronima, jak i wykazaniu zepsucia, jakie dotknęło w
Rzymie ogromną liczbę rzekomych chrześcijan, w tym wielu
duchownych i zdeklarowanych ascetów.
Ten
pełen dygresji i pozbawiony regularnego planu list napisany jest
znakomitym stylem i przeładowany subtelną perswazją; z uśmiechem
czyta się słowa autora, który obiecuje nie uciekać się do
przesadnych pochwał i błyskotliwych zabiegów retorycznych
(Ep. 22,2). Hieronim porusza tu cały wachlarz tematów
związanych z problematyką listu, do niektórych z nich
powracając wielokrotnie. Raz za razem podkreśla na przykład
różnicę między prawdziwą a fałszywą dziewicą i związaną z
tym konieczność zwalczania rodzących się w umyśle
zmysłowych wyobrażeń, kiedy tylko się pojawią (np. Ep. 22,5;
6; 13; 38). Znajdujemy tu realistyczną tyradę przeciw winu -
zdradzieckiemu, gdyż łatwo budzi pożądliwość cielesną; a także
przeciw bogatemu i obfitemu pożywieniu, które może działać
równie podniecająco (Ep. 22,8-9; 10-11). Gdzie indziej
Hieronim nalega, by Eustochium unikała przebywania wśród mężatek
i w ogóle wszystkich światowych kobiet; będą jej one tylko
przypominały o rzeczach, jakich się wyrzekła (Ep.
22,16-17). Na towarzyszki ma wybierać niewiasty poświęcone
Bogu, „które przestrzegają postów i których twarze pokrywa
bladość"; i - o ile to tylko możliwe - nie powinna opuszczać
swojej sypialni, nawet po to, by odwiedzić sanktuaria
męczenników. Jej dni i noce mają być wypełnione modlitwami
(zalecone są ich stałe pory, co stanowi antycypację późniejszych
godzin kanonicznych) i czytaniem Biblii; trzeba, aby modlitwa
była jej bronią przeciw wszelkim zagrożeniom (Ep. 22,17-18;
37). Jest zupełnie oczywiste, że nie przystoi jej troska o
pieniądze lub eleganckie stroje; powinna być pokorna w myśleniu i
postępowaniu, a za przykład brać zawsze Najświętszą Dziewicę
(Ep. 22,27, 31-32; 38). W to wszystko wplecione są
ekspresyjne wspomnienia osobistych doświadczeń Hieronima
(okresu spędzonego na pustyni i strasznego snu: Ep. 22,7;
30), zjadliwe opisy światowego duchowieństwa i szarlatanów
podających się za mnichów oraz smutny katalog niedogodności i
cierpień związanych z małżeństwem. Stale pobrzmiewa nuta
ostrzeżenia, że dziewica kroczy niebezpieczną ścieżką, na
której upadek oznacza klęskę o skutkach niemożliwych do
cofnięcia; wytrwanie do końca zaś przynosi chwalebną nagrodę.
Rozważania
Hieronima zawierają pewną ważną dygresję. Opisuje on mianowicie
swoim rzymskim czytelnikom trzy rodzaje mnichów, jakie spotyka się
w Egipcie: pustelnicy i żyjący we wspólnocie cenobici budzą jego
szacunek; z pogardą zaś odrzuca tych, którzy krążą po miastach,
w małych grupkach, bez stałej reguły. Tym jednak, co przedstawia
on najobszerniej, jest spójna teoria seksualności i jej miejsca - a
właściwie braku miejsca dla niej - w życiu żarliwego wyznawcy
Chrystusa. Począwszy od II stulecia w literaturze
chrześcijańskiej możemy obserwować wzrost liczby dzieł
wykładających podobną naukę, i również w końcu IV w. nie
zabrakło wybitnych autorów, takich jak Grzegorz z Nyssy i Jan
Chryzostom na Wschodzie, a Augustyn i Ambroży na Zachodzie, którzy
przyczynili się do umocnienia tego mitu. Ich prace miały wspólne
podłoże ideowe i chociaż znacznie różniły się w
szczegółach, to zasadniczo przedstawiały tę samą doktrynę; a
mianowicie, że małżeństwo jest -w przychylnej interpretacji -
drugim stopniem doskonałości, znacznie niższym od dziewictwa,
będącego stanem, do jakiego pierwotnie Bóg przeznaczył człowieka,
stosunek płciowy pojawił się bowiem dopiero po upadku pierwszych
rodziców. U podstaw tego rozumowania leży przeświadczenie, że
akt seksualny jest z samej swojej natury nieczysty i że folgowanie
sobie w tej sferze doprowadza do powstania bariery oddzielającej
duszę od Boga. Jeśli żyje się w małżeństwie, lepiej
powstrzymać się od stosunków płciowych; ponowne małżeństwo
jest znakiem godnej pożałowania słabości. Hieronim, rzecz
jasna, od dawna już akceptował to stanowisko. Nie dziwi też,
że zarówno tu, jak w innych miejscach przedstawiał je w bardziej
jaskrawych barwach i w ostrzejszym tonie niż większość pisarzy.
Zapewnia, że z jego nauki nie wypływa potępienie małżeństwa.
Mimo to niemal jedyną dobrą rzeczą, jaką w nim dostrzega, jest
to, że z niego biorą się dzieci, które same z kolei mogą
wybrać dziewictwo; małżeństwo jest niczym ciernista łodyga
zakwitająca różami (Ep. 22,19-20).
Za:
J.N.D. Kelly, Hieronim. Życie, pisma, spory, tytuł oryginału:
Jerome. His Life, Writings, and Controversies, przełożył: Robert
Wiśniewski, Państwowy Instytut Wydawniczy, seria: Biografie
Sławnych Ludzi, Warszawa 2003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.