sobota, 1 marca 2014

Trudno prosto wytłumaczyć

GALA: Czytałam, że był pan w dzieciństwie nad wiek poważny. 

Łukasz Grechuta: To się może brało stąd, że byłem romantykiem, sentymentalną duszą. Kontemplowałem świat życia duchowego i Bóg zawsze miał dla mnie bardzo duże znaczenie. To zresztą miało wpływ na moją wędrówkę w 1999 roku, która biegła szlakami pielgrzymów, takimi jak szlak Santiago de Compostela. Była to próba zrozumienia życia i dotarcia do Boga.

GALA: Skąd pomysł takiej wędrówki? 

Ł.G.: A skąd w ludziach potrzeba, żeby czytać Pismo Święte albo iść do zakonu, albo zostać pustelnikiem? Jestem zwykłym człowiekiem, ale to, że odwiedziłem większość miejsc świętych chrześcijaństwa w Europie, nie pozwala mi zapomnieć o tym, co w życiu najistotniejsze - o duchowości. Podróżowałem samotnie, jak tysiące wędrujących po świecie pielgrzymów. Szedłem na piechotę. Pokonałem dystans, jakiego ludzie zwykle nie pokonują. Miałem ogromną determinację do pielgrzymowania.

GALA: Czy w czasie tej pielgrzymki myślał pan, że tata się niepokoi? 

Ł.G.: Czasem, kiedy myśli się o Bogu, zapomina się nawet o bliskich. Ludziom w dzisiejszym świecie trudno jest zrozumieć tych, którzy patrzą na świat w inny sposób. Dzisiejszy świat inaczej funkcjonuje. Rzeczywistość zmusza czasem do tego, aby ją porzucić po to, by zrozumieć sens swego życia. Mówi się, że ci, którzy przeszli wędrówkę szlakiem Santiago de Compostela, doznają duchowej przemiany. Poza tym jest to fantastyczna podróż przez kraje, kulturę, historię sztuki, cywilizację. A to, że nie zadzwoniłem do domu, trudno prosto wytłumaczyć. Moje zachowanie może być odebrane jako dziwne, ale wtedy miałem taką potrzebę ducha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.