czwartek, 13 marca 2014

O świętej Teresie z Avili


O innej wybitnej postaci chrześcijaństwa, świętej Teresie z Avili, założycielce siedemnastu klasztorów żeńskich i piętnastu męskich, mówi się wręcz, że dzięki intensywności i głębi swej wiary była w stanie pobudzić wszystkie siły duchowe, które zazwyczaj tkwią niewykorzystane w ludzkiej podświadomości. Dzięki temu podczas wizji wpadała w ekstazę i unosiła się w powietrzu, a jej twarz jaśniała. Pewnego razu - jak mówią źródła - Teresie ukazał się anioł ze złotą, ognistą włócznią, którą przebił jej serce. Rzeczywiście, odwiedzający klasztor jej zakonu w Albie jeszcze dziś mogą oglądać ślady tej rany na sercu świętej, które nie uległo rozkładowi. Takie współdziałanie sił boskich i ludzkich benedyktynka, siostra Caecilia Bonn, porównała do procesu fotosyntezy u roślin, których chlorofil posiada twórczą zdolność wytwarzania związków organicznych pod wpływem energii słonecznej. Bez tego zjawiska nie mógłby istnieć żaden organizm żywy. U ludzi, którzy znajdują się szczególnie blisko Boga - jak podkreśla siostra Caecilia - analogiczny proces przebiega po prostu w sposób o wiele bardziej intensywny niż u innych.

Jako młoda dziewczyna Teresa była znana ze swej urody, ale z wiadrem do mycia podłogi potrafiła obchodzić się nie gorzej niż z modlitewnikiem. Pewnemu śmiałemu młodzieńcowi, który podziwiał piękno jej stóp, odpowiedziała z błyskiem w oku: „Proszę przyjrzeć się uważnie, panie, bo oglądasz je ostatni raz". Święta zakonnica rozróżniała kilka form modlitwy, z których każda prowadziła z kolei do osiągnięcia różnych stanów -„dotyku", „porwania" czy wręcz „lotu duszy" kiedy to dzięki głębokiemu mistycznemu zjednoczeniu z Bogiem duszę wypełnia „głęboki pokój". Celem tej mistrzyni życia duchowego nie było jednak samo doświadczanie wzniosłych uczuć. Głosiła, że Bóg zawsze czegoś od nas żąda. Nie istnieje zatem mistyka, która nie prowadziłaby do czynu, bo tylko w nim znajduje potwierdzenie swojej autentyczności. I na odwrót, nie ma również prawdziwie wielkiego czynu, który mógłby zaistnieć bez mistycznego podłoża. Bez tego fundamentu wszystko bowiem, co robimy, staje się jedynie pozbawionym refleksji aktywizmem. Teresa nie interpretowała swych wizji. „Co to znaczy, tego nie rozumiem - pisała - i niewymownie cieszę się z tego, że nie rozumiem. Bo w istocie, córki, dusza ma nie tyle upatrywać (...) te rzeczy, które tu sami możemy objąć samym rozumem, ile raczej te, których żadną miarą pojąć nie zdołamy". W swym dziele Twierdza wewnętrzna dodała później: „Mam to przekonanie, że w każdym najmniejszym stworzeniu Bożym, choćby to była tylko drobna mrówka, więcej ukrywa się dziwów, niż rozum pojąć zdoła". Całą mądrość i doświadczenie swego życia święta podsumowała w następujących słowach: „Todo se pasa, Dios solo basta" - „Tu wszystko mija, Bóg sam wystarcza". Udziałem każdego bowiem, kto „zaczął kochać Chrystusa, staje się osobliwe doświadczenie. Im bardziej pragnie dawać, tym bardziej sam czuje się obdarowany".

Teresa zmarła 4 października 1582 roku. W dzień później w dziejach świata rozpoczęła się nowa era - w życie weszła przygotowana przez papieża Grzegorza XIII reforma kalenda­rza. Ponieważ w chwili przejścia z kalendarza juliańskiego na gregoriański pominięto dziesięć kolejnych dni, dzień śmierci tej wielkiej, ukierunkowanej na wieczność kobiety zawisł niejako, pozbawiony daty, w nieskończonym bezkresie wszechświata.

Peter Seewald, Szkoła mnichów. Inspiracje dla naszego życia, przekład; Kamil Markiewicz, Wydawnictwo eSPe, Kraków 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.