LXII
Seneka pozdrawia swego Lucyliusza.
Kłamią, którzy chcą dać do
zrozumienia, że do uprawiania szlachetnych nauk przeszkadza im nawał
zajęć. Zmyślają zatrudnienia, wyolbrzymiają je i zaprzątają
sami siebie. Co do mnie, to jestem wolny, Lucyliuszu, jestem wolny i
gdziekolwiek się znajduję, wszędzie należę do siebie. Sprawom
swoim bowiem nie oddaję się całkowicie, a tylko im się użyczam i
nie gonię za sposobnościami trwonienia czasu. Na jakimkolwiek stanę
miejscu, wszędzie prowadzę swoje rozmyślania, zastanawiając się
w duchu nad czymś zbawiennym. Gdy się udzielam przyjaciołom, to i
wtedy nie oddalam się od siebie: nie przestaję dłużej i z tymi, z
którymi złączyła mnie jakowaś okoliczność lub sprawa zrodzona
z powinności obywatelskiej, lecz jestem ze wszystkimi najlepszymi:
ku nim kieruję moje myśli niezależnie od tego, w jakim miejscu i w
jakim stuleciu żyli. Obnoszę z sobą najszlachetniejszego z mężów
Demetriusza i porzuciwszy ludzi odzianych w purpurę, z nim, na poły
nagim, wiodę rozmowę, jego podziwiam. Bo i dlaczegoż bym nie miał
podziwiać? Widzę, że mu na niczym nie zbywa. Wzgardzić wszystkim
może niejeden, ale posiąść wszystkiego nie może nikt. Najkrótsza
droga do bogactwa wiedzie poprzez pogardę bogactw. Mój Demetriusz
jednakże żyje nie tak, jakby wszystkim wzgardził, lecz tak, jakby
oddał wszystko na własność innym.
Bądź zdrów!
Seneka,
Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie:
Wiktor Kornatowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.