wtorek, 25 listopada 2025

Psychologia w poszukiwaniu "zwiadowcy stacji"

 

Poszukiwania "zawiadowcy stacji" wciąż wprawiają naukowców w zakłopotanie. Nie można przecież uznać, że w środku człowieka tkwi jakiś homunkulus sterujący wolą i poczynaniami człowieka (Kozielecki, 1986). Czy można poradzić sobie z naukową odpowiedzią na to, kim/czym jest podmiot – skoro nie można go uchwycić w badaniach? (...)

W kwestii podejścia do podmiotowości człowieka przed laty wypowiedzieli się Anthony Greenwald i jego uczeń, Anthony Pratkanis, w słynnym artykule The self ( Greenwald, Pratkanis, 1988). Autorzy zwrócili uwagę na to, że w psychologii "roi się" od pojęć odnoszących się do atrybutów człowieka, które poznajemy wyłącznie poprzez ich przejawy w funkcjonowaniu. Są wśród nich takie kluczowe pojęcia psychologii, jak postawy, motywacje, uczucia, pamięć czy uczenie mimowolnie. Czy z tego, że można o tych procesach wnioskować tylko pośrednio, poznając ich przejawy, wynika, że ich nie ma? Czy widział ktoś energię elektryczną? Badania pozwalają przecież na uzyskiwanie jakiejś wiedzy o tym, co może być uchwytne tylko pośrednio. A trudności metodologiczne nie powinny przekreślić sensu stawiania ważnych pytań i poszukiwania odpowiedzi na nie.

Liczne kwestie dotyczące podmiotowości człowieka i panowania nad sobą, pozostają otwarte. Nieuchwytne są przesłanki woli podmiotu, choć wiadomo, że dzięki woli podmiot może osiągnąć wiele.

Z książki Marii Jarymowicz i Anny Szuster
Rozmowy o rozwoju duchowym

Jestem w trakcie czytania, ale już teraz mogę śmiało polecić tę książkę jako niezły podręcznik wprowadzający w zagadnienia związane z podmiotowością. Z pewnością może się przydać każdemu praktykującmu Dhammę. O ile oczywiście wszystkie informacje zawarte w książce są na poziomie puthujjany, i nie mogą bezpośrednio pomóc w przekroczeniu i wyjściu poza ludzką kondycję, nie mniej by taka transcendencja mogła zajść, dogłębne zrozumienie ludzkiej kondycji jest bardzo przydatne.

Budda odkrył, że to tajemnicze istnienie podmiotu, tak niepokojące psychologów, jest błędną interpretacją doświadczenia. To odkrycie jest prawdopodobnie jeszcze bardziej tajemnicze dla psychologa, niż samo istnienie podmiotu. Skoro istnieje "wola", to przecież musi istnieć ktoś kto działa zgodnie ze swą wolą. Czyż nie? Otóż niekoniecznie. Wszystkie składniki doświadczenia są w rzeczywistości nie-personslne. Intencjonalność całkiem śmiało może się obejść bez "zawiadowcy stacji". Kiedy ogień parzy rękę, ręka automatycznie się odsuwa, reagując na ból. Nie potrzeba tu żadnego "ja", by nadzorowało cofnięcie ręki.

Co oczywiście nie oznacza, że podmiot nie istnieje, gdyby tak było, nie byłoby problemu który Budda musiałby rozwiązać. Rozwiązanie Buddy polega na zrozumieniu, że moje istnienie, jako podmiotu, za kogokolwiek bym się nie uważał, jest cierpieniem, któremu można a nawet należy położyć kres.

Jedną z fundamentalnych cech podmiotowości jest poczucie trwałości. Nawet ateista, wierzący w anihilację swego "ja" wraz ze śmiercią ciała, bierze za pewnik, trwałe i niezmienne "ja" przemieszczające się od narodzin ku śmierci. Rozwiązanie Buddy polega na wykazaniu fundamentalnej sprzeczności w doświadczeniu zwykłego człowieka. Otóż wszelka tożsamość, to za co się uważamy, jest wyprowadzona z rzeczy które są nietrwałe, nie mogą zatem być identyfikowane jako "ja". Innymi słowy podmiotowość jest pewną strukturą powstałą współzależnie od ignorancji. Jako że jest to struktura mentalna, fizyczna śmierć ciała nie ma na nią najmniejszego wpływu. I o ile nie zostanie usunięta przez proces dezidentyfikacji, będzie miało miejsce to co potocznie nazywa się reinkarnacją.

O ile większość ludzi nie wydaje się mieć problemu z kontynuowaniem swego istnienia, w terminach chrześcijańskich Jezus jest zbawicielem właśnie od reinkarnacji, która jest pochodną grzechu pierworodnego, zakładania bycia odseparowanym niezależnym bytem, w pełni uprawnionym do afirmowania samego siebie przez postawę "jestem". Niestety, wszystko to czym jestem, przeminie wraz z "postacią świata tego". Wszystko, oczywiście, prócz ignorancji czy grzechu pierworodnego, które to choć nietrwałe, są bardzo stabilne i mogą zniknąć tylko pod wpływem odpowiedniej lini działania.

Takie zrozumienie Nauki Jezusa wprowadza harmonię. Brama do wyzwolenia jest rzeczywiście wąska, i wymagania Jezusa są zdecydowanie zbyt wysokie dla większości ludzi. Ale na niższym poziomie, wymaganie by być dobrym człowiekiem, przestrzegać przykazań moralnych nie jest znowu aż tak radykalne, i posiadający wiarę w Jezusa i prowadzący się odpowiednio, może oczekiwać, że nic złego po śmierci go nie spotka. Niestety, ludzka natura jest ułomna i życie niesie ze sobą wiele pokus. W przyszłości nie ma żadnej gwarancji że nasz moralny standard nie ulegnie obniżeniu. A obniżenie takiego standardu jest równoznaczne z obniżeniem jakości istnienia.

Zatem kto naprawdę pragnie swego szczęścia, prędzej czy później musi się zmierzyć z nieuniknioną konkluzją: poszukiwanie trwałego szczęścia w oparciu o nietrwałe rzeczy przestrzeni i czasu, w żaden sposób nie może być nazwane "mądrym". Kto kocha to czy tamto w przestrzeni i czasie nie jest godny trwałego szczęścia.

Co więcej, kto kocha siebie, kocha cierpienie. Ponieważ jednak praktykę duchową musimy zacząć z miejsca w którym właśnie jesteśmy, czyli kochania siebie, życzenia sobie dobrze, jedyne co możemy zrobić to sublimacja tego uczucia. Tak jak inni dążą do gromadzenia dóbr materialnych, czy wysokiego statusu społecznego, kto naprawdę życzy sobie dobrze, uszlachetnia swój charakter i chce podwyższyć swój status na liście rankingowej świętych, gdzie czym mniejsze natężenie stanów chciwości, nienawiści i złudzenia, tym wyżej się ktoś na niej znajduje. Oczywiście w pewnym momencie samo dążenie do wysokiego statusu, nawet na tak szlachetnej liście rankingowej, staje się przeszkodą by awansować na niej jeszcze wyżej. Jednakże nie martwiłbym się zbytnio tym problemem. Problem jest taki, że większości ludzi absolutnie nie jest zainteresowana wysoką pozycją na tej liście, o ile zdobywa się ją - a tak przeważnie jest - sporym kosztem nietrwałych rzeczy przestrzeni i czasu. Wpierw musimy jasno określić swe priorytety. Ostatecznie chodzi nam przecież o własne szczęście i z pewnością powinniśmy wybrać trwałe ponad te jakie oferują nam nietrwałe rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.