czwartek, 21 listopada 2024

fprowadzimy symbole graficzne. najmlodsi jusz od dawna sie nimi poslugujom

 Sto lat temu sądzono, że nasz mózg jest w pełni rozwinięty po zakończeniu okresu dojrzewania. Nowsze badania wskazują, że rozwój trwa jeszcze w 3. dekadzie życia, niedawno ukazała się też praca sugerująca, że rozwój mózgu kończy się w wieku 60 lat.

Uwaga – ważne, rzadkie dobro

By móc się rozwijać, mózg musi wchodzić ze światem w interakcje. Żeby to było możliwe, musimy być czujni i skupieni. W obu wypadkach chodzi o uwagę, chociaż o dwa różne stany czy funkcje. Czujnością uwagi nazywamy ogólną aktywację umysłową, świadomość otoczenia. Sięga ona od „głębokiej śpiączki” do „pełnego rozbudzenia” i jest sterowana przez określone ośrodki mózgowe. Nasza zdolność skupienia się na określonej rzeczy i wyciszenia wszystkiego, co nieistotne, także bywa potocznie określane mianem uwagi. Naukowym pojęciem jest tu jednak uwaga selektywna, ponieważ jest to coś innego niż czujność. Intensywne korzystanie z mediów cyfrowych zakłóca obie funkcje uwagi – zwiększa zmęczenie w ciągu dnia (więcej o tym w rozdziale 10) i zaburza uwagę selektywną.

W klinicznym zaburzeniu uwagi – dziś często określanym jak zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD) – zaburzona jest przede wszystkim uwaga selektywna. Już dawno udowodniono, że korzystanie z elektronicznych mediów wizualnych jest czynnikiem współodpowiedzialnym za występowanie tego zaburzenia2. Wykazano to później eksperymentalnie w pracy, która ukazała się w renomowanym pediatrycznym czasopiśmie „Pediatrics”3. Sześćdziesięcioro czterolatków przydzielonych losowo do trzech dwudziestoosobowych grup oglądało albo fantastyczną kreskówkę z bardzo szybką akcją, albo realistyczny film edukacyjny, albo przez 9 minut rysowało. Potem wszystkie dzieci poddano 4 wystandaryzowanym testom na koncentrację i uwagę selektywną – w tym kontekście mówi się też o funkcjach wykonawczych: dzieci wcześniej rysujące wypadły najlepiej. Szybka kreskówka miała natomiast katastrofalne skutki dla funkcjonowania umysłowego.

Dalsze badania4 tej samej grupy roboczej potwierdziły wcześniejsze wyniki i je rozszerzyły: pokazanie kreskówki z bardzo szybką fantastyczną treścią prowadziło – w porównaniu z wolniejszym i bardziej realistycznym filmem lub dowolną zabawą w grupie łącznie 160 dzieci w wieku 4 i 6 lat – do wyraźnego zakłócenia koncentracji i uwagi. W drugim eksperymencie wykazano, że w grupie 60 czterolatków oglądanie telewizji pokazującej szybkie fantastyczne filmy edukacyjne skutkuje takimi samymi zakłóceniami jak kreskówki z fantastyczną treścią. I wreszcie – w trzecim eksperymencie z udziałem 80 dzieci czteroletnich próbowano oddzielić skutki szybkości, z jaką pokazywane są obrazy, od przedstawianych fantastycznych treści. Okazało się, że negatywne skutki ma nie tylko szybkie przedstawianie obrazów, ale także fantastyczne treści same w sobie. Wygląda na to, że bombardowanie dzieci nazbyt niedorzecznymi bzdurami prowadzi u nich do czegoś w rodzaju wyłączenia mózgu. Ponieważ uwaga i zdolność koncentracji człowieka mają bardzo znaczący wpływ na jego dalsze życie, i ponieważ telewizja wywiera jednoznacznie negatywny wpływ na te funkcje, i ponieważ dzieci bardzo często oglądają takie programy, autorzy badania traktują wyniki jako warte zastanowienia w kontekście zdrowia całej populacji.

Inne zespoły badawcze potwierdziły negatywne skutki telewizji dla zdolności koncentracji i uwagi5. Na dłuższą metę niekorzystnym wpływom ulega też rozwój ruchowy i poznawczy, a także rozwój mowy6. Podobnie negatywne konsekwencje mają gry wideo i gry komputerowe. W pracy przeglądowej zatytułowanej Die Bildschirmkultur: Auswirkungen auf ADHD (Kultura ekranów: konsekwencje dla ADHD) autorzy stwierdzają: „Różne badania potwierdzają, że choroby psychiczne, zwłaszcza ADHD, wiążą się z nadmiernym korzystaniem [z gier komputerowych] i że zwłaszcza ciężkość zaburzeń uwagi koreluje z intensywnością takiego korzystania. Dzieci z ADHD są szczególnie podatne na wciągnięcie się w świat gier, ponieważ gry składają się z krótkich fragmentów niestanowiących szczególnego wyzwania dla procesów uwagi. Ponadto dostarczają bezpośrednich nagród z silnymi zachętami i obietnicami jeszcze większej nagrody, jeśli gracz wypróbuje grę na kolejnym poziomie. Także czas poświęcany na gry może nasilić objawy ADHD, jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio poprzez utratę czasu na inne, bardziej rozwojowe czynności”7.

Obok serfowania po internecie i grania w gry komputerowe, na konsoli, tablecie czy korzystania z iPoda dziś przede wszystkim smartfony stanowią duże zagrożenie dla umysłowego rozwoju dzieci i młodzieży. W samych tylko Chinach, największym dziś rynku na te urządzenia, ponad pół miliarda ludzi korzysta ze smartfonów w celu serfowania po sieci. Nie dziwi zatem, że największe badanie nad konsekwencjami telefonów komórkowych dla uwagi przeprowadzono właśnie w Chinach. Łącznie u 7102 uczniów w wieku od 12 do 20 lat (średnia wieku: 15,3 roku, połowa chłopców, połowa dziewcząt) określono objawy zakłóceń uwagi (ADHD) i zadano pytania o sposób korzystania z mediów. Wyniki nie mogły być jaśniejsze: stwierdzono nasiloną nieuwagę, (1) im więcej czasu spędzano ze smartfonem w celach rozrywkowych, (2) kiedy smartfon w ciągu dnia był w kieszeni spodni i (3) kiedy nie był wyłączany w nocy. Szczególnie silną nieuwagę stwierdzano u uczniów poświęcających ponad godzinę dziennie na granie na smartfonie w gry8.

Najnowsze w tym momencie badanie dotyczące negatywnych konsekwencji scyfryzowanego życia na uwagę pochodzi z kanadyjskiej filii firmy Microsoft. Jego publikacja nie mogła być mniej sensacyjna – oto, jak się zaczyna: „Średni zakres uwagi człowieka w roku 2000 wynosił 12 sekund, w roku 2013 skrócił się do 8 sekund (czyli sekundę krócej niż u złotej rybki!) […]. Czy dziś młodzi ludzie robią to samo, co robili ludzie od tysięcy lat – rozwijają się i dopasowują do nowych realiów?”9.

Wiadomo, że w badaniu wcale nie sprawdzano zakresu uwagi ani u złotej rybki, ani u człowieka i że ewolucja biologiczna postępuje za wolno, by dotrzymać kroku rozwojowi cyfrowego świata. Ale faktem jest również, że nie można zakładać krytycznego nastawienia autorów badania wobec mediów i podejrzewać, że wykazane zależności są skutkiem ich sceptycyzmu. W tej kwestii nie ma najmniejszych wątpliwości, że Microsoft jest poza wszelkimi podejrzeniami. Dlatego to, że Microsoft Kanada publikuje wyniki tak głośno bijące na alarm, jest doniosłym wydarzeniem.

Ciekawe jest tło badania, opisane w przedmowie następującymi słowami: „Ponieważ coraz więcej sfer życia Kanadyjczyków ulega cyfryzacji, uznaliśmy, że ważne jest zrozumienie skutków dzisiejszego scyfryzowanego stylu życia dla konsumentów i ich uwagi oraz znaczenia tychże skutków dla rynku. Tak narodził się ten projekt badawczy. Prawdę mówiąc, wyniki badania potwierdzają, że nie zawsze dostajemy wszystko, czego się spodziewamy…”10.

Nie mamy tu więc do czynienia ze zmartwionymi nauczycielami czy profesorami, nie ze specjalistami zajmującymi się edukacją ani z pedagogami czy psychologami, ale ze specami od marketingu martwiącymi się o to, że żeby kupić dany produkt, ludzie muszą w jakimś momencie zwrócić na niego uwagę. A ponieważ w czasach małych (smartfony), dużych (TV, komputer) i olbrzymich (powierzchnie reklamowe) ekranów nasza uwaga stała się „dobrem limitowanym”, ludzie chcący coś sprzedać muszą zacząć ją badać. „Jeżeli wiadomości zostały zredukowane do 140 znaków, a rozmowy kondensowane są do emotikonów, to jak wpływa to na sposób, w jaki Kanadyjczycy spostrzegają świat i sobie w nim radzą?”11 – słusznie brzmi pytanie postawione w badaniu, skoro rzeczywiście emotikony (patrz ryc. 9.3) trafiły do rozmów prowadzonych za pośrednictwem smartfonów. (...)

Co ciekawe, te niekorzystne ustalenia sprzedawane są później jako wynik pozytywny: młodzi ludzie nawet wtedy, kiedy podczas oglądania telewizji nie patrzą na ekran, i tak odbierają, co się na nim dzieje, kiedy na przykład (w TV) ludzie się śmieją, a wtedy rzucają okiem na telewizor. (A więc ich uwaga odwracana jest od czynności, którą wtedy wykonują; ale to zdaje się nie mieć znaczenia dla reklamowych strategów).

Całe 67% ankietowanych w tym badaniu Kanadyjczyków podało, że wielozadaniowość jest jedynym sposobem na podołanie pracy, którą muszą wykonać16. W tej kwestii w sposób oczywisty się mylą, ponieważ wiemy już z rozdziału 2, że ludzie nie potrafią robić wielu rzeczy na raz. Szczególnie martwi jednak, że właśnie tak uważa 76% osób w wieku od 18 do 24 lat. Ponad trzy czwarte młodych ludzi nie wie, jak pracować wydajnie (i uważnie), a jak zdecydowanie się tego nie robi! (Wśród ludzi powyżej 65. roku życia odsetek ten spada do 38%)17.

Kanadyjczycy są zatem dość nieuważni, zarówno w kontekście czujności, jak i uwagi selektywnej. I są tym bardziej nieuważni, im są młodsi. Wniosek końcowy autorów jest w pewnym sensie godny uwagi: trzeba szybko dochodzić do sedna (inaczej konsument wcześniej zaśnie), mówić w bardzo prosty sposób (inaczej konsument ulegnie rozproszeniu) i bombardować wszystkimi kanałami (czytaj: reklama telewizyjna, przez konsole, smartfony, komputery i internet), żeby wiadomość rzeczywiście dotarła do odbiorcy. Należy coraz agresywniej walczyć o deficytowy towar „uwaga”!

Ekrany w edukacji?

Wiele dzieci rozpoczyna dziś naukę w szkole podstawowej od zajęć z iPada – bez wcześniejszych naukowych badań i rozważań na temat ryzyka i działań niepożądanych. W medycynie coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Ale tu chodzi przecież „tylko” o nasze dzieci, można zatem eksperymentować do woli. Rynek jest ważniejszy od nauki. A ta ostatnia pokazuje (w fachowym czasopiśmie „Science”), że cyfrowe podręczniki właśnie wtedy przynoszą gorsze rezultaty, jeżeli są interaktywne18. Google o wiele gorzej nadaje się do przyswajania wiedzy niż książki i zeszyty, co wyraźnie pokazują 4 eksperymenty prowadzone przez psychologów z uniwersytetów Columbia czy Harvard, opublikowane także na łamach „Science”19. Podobnie klepanie po klawiaturze nie sprzyja kodowaniu wiedzy w pamięci długotrwałej tak jak pisanie odręczne, co udowodnili naukowcy z Princetown i Doliny Krzemowej20. Ich praca nosi piękny tytuł Pióro jest potężniejsze od klawiatury: zalety pisma odręcznego w porównaniu z pisaniem na laptopie.Katastrofalny wpływ pisania na klawiaturze na zdolność czytania nie został nigdzie wykazany z taką mocą jak w Chinach21. Badano tam umiejętność czytania u prawie 6 tysięcy uczniów klas 3, 4 i 5 za pomocą tych samych testów, które stosowano już 20 i 10 lat wcześniej. Wtedy odsetek uczniów z poważnymi zaburzeniami czytania wynosił od 2 do 8%. Chińskie pismo wykorzystuje mniej więcej 5 tysięcy znaków, które uczniowie zapamiętują wyłącznie dzięki częstemu pisaniu ich odręcznie. Kiedy Chińczycy piszą na klawiaturze, korzystają ze zwyczajnej klawiatury i piszą fonetycznie, a więc na przykład „li”, po czym wyskakuje lista wszystkich wyrazów brzmiących jak „li”. Za pomocą myszki można wtedy wybrać znak z właściwym znaczeniem, który pojawia się w miejscu „li”. Taki sposób pisania po chińsku – metoda Pinyin – jest bardzo wydajny i nauczany jest w chińskich szkołach podstawowych w drugiej połowie 3 klasy.

A oto skutki uboczne takiego podejścia: ponad 40% uczniów klasy 4 nie potrafi już czytać; w klasie 5 to już 50%. Dodatkowo okazało się, że ci uczniowie, którzy sporadycznie w domu piszą chińskie znaki odręcznie, w klasie 4 i 5 radzą sobie z czytaniem lepiej od tych, którzy praktycznie całkowicie przeszli na pisanie elektroniczne. Ryzyko i działania niepożądane mediów cyfrowych w obszarze edukacji trudno pokazać wyraźniej!

Myli się ten, kto sądzi, że my tutaj [w Niemczech – przyp. tłum.] jesteśmy w te klocki o wiele lepsi. Także w Niemczech pismo odręczne zostało w niektórych landach zniesione. Dzieci posługują się literami drukowanymi i nie opanowują w związku z tym złożonych umiejętności motorycznych, wspierających procesy pamięciowe podczas zapisywania. W Stanach Zjednoczonych wiosną 2013 roku w 46 stanach wykreślono pismo odręczne z programu nauczania szkoły podstawowej. Celem zajęć do klasy 4 jest opanowanie pisania na klawiaturze dziesięcioma palcami. Wiemy jednak ze stosownych badań, że pismo odręczne wspiera rozwój mózgu, natomiast pisanie na klawiaturze w żadnej mierze nie odpowiada złożoności mózgowych procesów rozwojowych, a coś, co zapiszemy ręcznie, zapamiętujemy lepiej niż coś, co wystukamy na klawiszach22. A zatem nieuczenie dzieci w szkole pisania odręcznego można przyrównać do pozbawienia młodych ludzi ważnego narzędzia wspierania pamięci. Tym samym szkodzimy im w procesie kształcenia.

Mimo tej wiedzy jesienią tego roku w Korei Południowej wiele pierwszych klas rozpocznie edukację z iPadem, także w Holandii powstają klasy nazwane za założycielem firmy Apple „klasami Steve’a Jobsa” – z iPadem zamiast podręcznika i zeszytu. Warto przy tym wspomnieć, że pan Jobs zakazał swoim dzieciom korzystania z iPadów, ponieważ jego zdaniem urządzenia te nie były dla nich odpowiednie23.

Czy podręczniki szkolne umierają? – to pytanie z tytułu artykułu zamieszczonego 1 października 2014 roku w „ZEIT”24, uzupełnionego 6 tygodni później o kolejny: Przespane połączenie25. W oparciu o publikację Komisji Badawczej Bundestagu dot. internetu i cyfrowego społeczeństwa z roku 2013 i badanie z jesieni 2014 roku26 ubolewa się, że kompetencje komputerowe niemieckich ósmoklasistów, z których tylko 1,8% codziennie korzysta ze szkolnego komputera, w porównaniach międzynarodowych wypadają zaledwie gdzieś pośrodku. Jedynie całkowite ogólnokrajowe wyposażenie szkół w cyfrową technologię informacyjną może zapewnić naszemu społeczeństwu dobre wykształcenie kolejnego pokolenia. I tylko w taki sposób można sprawić, aby Niemcy w dłuższej perspektywie pod względem wykształcenia swoich obywateli nadal byli konkurencyjni. „Im bardziej cyfrowo, tym lepiej” brzmi jednogłośna dewiza. Bernadette Thielen z rady ds. mediów przy ministerstwie szkolnictwa kraju związkowego Nadrenia Północna-Westfalia skarży się na przykład we wspomnianym artykule w „Zeit”, że wydawanie podręczników szkolnych po prostu w formacie pdf (co robi dziś większość wydawnictw) absolutnie nie wystarcza. Jakby tego było mało, jej zdaniem: „Cyfrowe podręczniki są szczególnie wartościowe wtedy, kiedy w pełni wykorzystują możliwości, jakie daje cyfryzacja”27. (...)

Wnioski

Cyfrowa technologia informacyjna nas rozprasza i szkodzi koncentracji i uwadze. Zakłóca procesy kształcenia zamiast – jak często się słyszy – je wzmacniać. Badania dotyczące zastosowania komputerów podczas zajęć szkolnych są jak zimny prysznic, czasami zaś są wręcz zawstydzające; w żadnej mierze nie uzasadniają inwestycji w technologie informacyjne.

Także te często przywoływane dodatkowe argumenty za takimi inwestycjami – wyposażanie w kompetencje medialne i wyrównywanie szans dzieci ze społecznie mniej uprzywilejowanych środowisk – nie znajdują empirycznego potwierdzenia w danych. Wręcz przeciwnie: komputery wzmacniają różnice w poziomie wykształcenia między bogatymi a biednymi.

Ponieważ rozpraszające działanie dostępu do internetu w szkołach i uczelniach jest od dawna znane (patrz rozdział 2), podobnie jak poznana jest zmniejszona przez technologie cyfrowe głębokość przetwarzania, wyniki te nikogo nie zaskakują. Tak samo nie jest żadną niespodzianką, że z perspektywy psychologicznej i neurobiologicznej odręczne notatki o wiele lepiej służą przyswajaniu wiedzy niż pisanie na klawiaturze.

Czytanie i pisanie są podstawowymi narzędziami kultury. Dobre opanowanie języka pisanego zdecydowanie przyczynia się do szkolnego i – później – zawodowego sukcesu. Dobrze prowadzone szkolne zajęcia bazujące na neurobiologicznych zasadach uczenia się, czytania i pisania są teoretycznie w stanie pokonać trudności z czytaniem i pisaniem (wynikające ze zmian obszarów mózgu odpowiadających za przetwarzanie mowy) – i zapobiec nierzadko poważnym konsekwencjom dla przebiegu indywidualnej szkolnej i akademickiej kariery. Daleko nam jednak do tego. Pedagogiczny chaos w Niemczech, uwidaczniający się chociażby w całkowitej dowolności nauczania pisma odręcznego, prowadzi między innymi do tego, że uczeń musi powtarzać pierwszą klasę, jeżeli przeprowadzi się z Berlina do oddalonej o 2 kilometry miejscowości w kraju związkowym Brandenburgia57. I prowadzone są poważne dyskusje, czy aby całkowicie nie zrezygnować z pisma odręcznego, co w innych miejscach już zrobiono lub co się zamierza, jak w Finlandii, niebawem zrobić. Trudno przy tym o głupszą argumentację: dzieci nie są już motorycznie do tego zdolne, więc dajmy sobie spokój. Co się stanie, kiedy dojdziemy do wniosku, że dzieci nie radzą sobie z matematyką?

Kolejny skutek intensywnego wykorzystywania cyfrowych mediów to bezprzykładny brak ruchu dorastającego pokolenia. Konsekwencje to nadwaga i dalsze wynikające z niej niedomagania młodych ludzi, od nadciśnienia i cukrzycy po płaskostopie. Leczenie młodzieży i młodych dorosłych z zaburzeniami uwagi, problemami szkolnymi, uzależnieniem od gier komputerowych i nadwagą jest ogromnym wyzwaniem i trwa miesiącami lub wręcz latami. Rodzice i nauczyciele muszą więc poważnie traktować najwcześniejsze oznaki tych problemów i we właściwym czasie konsekwentnie im przeciwdziałać.

Inwestycje w cyfrową technologię informacyjną w państwowym systemie szkolnictwa są zatem w obliczu tak jednoznacznych danych, jakimi dziś dysponujemy, marnowaniem środków, o ewidentnych działaniach niepożądanych i ryzyku nie wspominając. Oszczędzanie na etatach dla nauczycieli przy jednoczesnym wydawaniu milionów na informatyzację szkolnictwa jest nieodpowiedzialne i szkodzi edukacji. Nie można dopuścić do oddania kształcenia kolejnego pokolenia – fundamentu naszej kultury, gospodarki i całego społeczeństwa – w ręce powodowanych zyskiem kilku światowych koncernów. Kształcenie młodych ludzi jest naszą przyszłością!

Epilog

Jeżeli uczniowie nie muszą już uczyć się pisma odręcznego, ponieważ ich to przerasta, to bądźmy konsekwentni i zaplanujmy krok po kroku kolejne ułatwienia. Z odrobiną fantazji w ramach nowej reformy pisowni [dotyczy języka niemieckiego – przyp. tłum.] „ph” zostało zastąpione przez „f”. Ale taka reforma doprawdy wypada nieco blado. Należy postąpić bardziej zdecydowanie – Szwedzi w swojej ortografii już dawno pokazali, jak wziąć byka za rogi. Tak jak Anglicy, tak i Szwedzi pozbyli się kłopotliwej pisowni wielkimi literami, idźmy ich śladem. W języku polskim już prawie to zrobiliśmy, postawmy więc kropkę nad i. wyrzućmy przy okazji 2 rodzaje u: jak wielu frustracji dzięki temu unikniemy. i za ciosem: po co nam te dziwne litery w stylu „ą” czy „ę”. teraz wreszcie bendzie jasne, że muwi sie włonczać a nie włanczać. zastompmy „ż” przez „rz” albo „sz”, do wyboru: asz trudno uwierzyć, jakie rzycie stanie sie łatwe.

nastempnie pod nurz pujdzie „ch”, samo „h” jest wszak krutsze i praktyczniejsze. taka drobna zmiana w alfabecie, a świat od razu wydaje sie pienkniejszy. umufmy sie terz, rze „w” i „f”, a takrze „s” i „z”, „k” i „g” oras „i” i „j” morzemy stosować zamiennie, po co tracić czas na wybur nic nieznaczoncej literki. mała modyfikacja, a skrucenie szkoły podstawowej i gimnazjum z łoncznie dziewienciu do cztereh lat staje sie morzliwe. zamiast osiemdziesienciu procent czasu na ortografie morzna teras poswiencić wiencej uwagi przedmiotom ścisłym, jak fizyka, hemia i liczenie. skrucenie obowionsku szkolnego staje sie morzliwe i bezproblemowe.

zrezygnujmy jeszcze z tyh fszystkih kresek przy „ć”, „ś”, „ń”, „ł”, same s tym klopoty, zwlaszcza na smartfonah i umufmy sie, rze zapis fonetyczny jest zasadom nadrzendnom. teras polski wreszcie nabierze eleganckiej prostoty. zanim te ulatfienia zostanol fszendzie pszetrawione minie szacunkowo kolo dwuh lat.

nastempnym celem bendom ulatfienia gramatyczne. nieh normom stanol sie zdania trzywyrazowe, zdania powyrzej szesciu wyrazuf bendom pisane wyloncznie na pisemne zamuwienie. od zdan majoncyh wiencej nirz dziesienc sluf nalerzy pobierac specjalny podatek, zlotufke za karzde slowo, co pozwoli szypko postawic na nogi finanse panstfa. prewencyjnie morzna od razu przekierowac w calosci zarobki prawnikuf i filozofuf do skarbufki, a gazetom w stylu fakt z urzendu zagwarantowac zwolnienia podatkowe.

poniewarz liczenie takrze nastrencza trudnosci, zrupmy to samo, co s pisaniem odrencznym: zlikfidujmy! inne przedmioty jak wuef, fizyka i muzyka nieh terz nie utrudniajom rzycia uczniom, podobnie jak uczenie sie wierszy na pamienc.

mimo podjentyh wysilkuf pisanie wcionsz jest trudne. wielu hlopcuf i dziefczynek czeka na to, rze wreszcie fprowadzimy symbole graficzne. najmlodsi jusz od dawna sie nimi poslugujom :). to jest fajne. zastempowanie sluf. pszyloncz

Cyberchoroby 

Manfred Spitzer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.