poniedziałek, 9 września 2024

Piotr Zychowicz - Jak Władysław Studnicki próbował uratować Polskę przed klęską


W nocy z 17 na 18 września 1939 roku Józef Beck przekroczył granicę rumuńską. Minister spraw zagranicznych uciekł z kraju, który obracał się w gruzy pod ciosami dwóch najeźdźców – III Rzeszy i Związku Sowieckiego. Osamotniona Polska prowadziła rozpaczliwą wojnę z przytłaczającymi siłami wrogów. Ofiary szły w tysiące.

Ta wielka narodowa tragedia była owocem karkołomnej, nieodpowiedzialnej polityki Józefa Becka. To on wprowadził Polskę w wojnę na dwa fronty, w oparciu o papierowe anglo-francuskie gwarancje. Teraz polityk, który wcześniej przez wszystkie przypadki odmieniał słowo „honor”, tchórzliwie uchodził z płonącej ojczyzny.

Przypominało to sytuację kapitana wielkiego galeonu, który, popełniwszy fatalne błędy nawigacyjne, rozbił okręt na rafach. A następnie, jako jeden z pierwszych, wskoczył na szalupę, ratując się przed niechybną śmiercią w odmętach. Na pokładzie pozostali zaś porzuceni przez niego na zatracenie marynarze i pasażerowie. 

Wrześniowa ucieczka Becka i innych sanacyjnych dygnitarzy należy bez wątpienia do najczarniejszych kart naszej najnowszej historii. Trudno nie myśleć o tym pożałowania godnym wydarzeniu bez uczucia wstydu.

Kilka dni przed opuszczeniem terytorium Polski Józef Beck wysłał z Krzemieńca specjalnym kurierem „najściślej tajny” raport do Edwarda Śmigłego-Rydza. Poinformował w nim marszałka o plotkach, jakoby Niemcy na zajętych przez siebie terenach zamierzali utworzyć polski rząd, „który by doprowadził do ukonstytuowania się Państwa Polskiego całkowicie uzależnionego od Rzeszy”.

Niezależnie od fantastyczności tych dyplomatycznych pomysłów – pisał Beck – pozwalam sobie przypomnieć konieczność zarządzenia obserwacji Studnickiego, który znajduje się w Warszawie1.

Czym zasłużył sobie Władysław Studnicki na takie „wyróżnienie”? Dlaczego ten starszy pan był tak ważny, że – mimo klęski i dramatu Polski – minister spraw zagranicznych pamiętał o tym, żeby zarządzić jego szpiclowanie? 

Wina Władysława Studnickiego była osobliwa. Było nią to, że lepiej niż Józef Beck znał się na polityce międzynarodowej. I w przeciwieństwie do Becka bezbłędnie przewidział rozwój wypadków: klęskę w wojnie z Niemcami, brak pomocy ze strony Wielkiej Brytanii i Francji, wkroczenie Sowietów na ziemie wschodnie Rzeczypospolitej, a wreszcie przehandlowanie Polski Stalinowi.

Władysław Studnicki – wielki polski prorok! Naród nasz może być dumny, że wydał tak przenikliwego, genialnego polityka. Niestety, nie został on przez rodaków wysłuchany. Jego ostrzeżenia zignorowano, uznając je za „czarnowidztwo”, ba, za brak patriotyzmu. W najlepszym razie określano go jako „postrzelonego staruszka”, który odkleił się od rzeczywistości i niczego nie rozumie. 

Ale to on miał rację!

Widząc, że jego ojczyźnie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, Studnicki starał się powstrzymać klęskę. Przestrzegał, że przyjęcie brytyjskich gwarancji, zaoferowanych Polsce przez brytyjskiego premiera 31 marca 1939 roku, sprowokuje Adolfa Hitlera do ataku na Polskę. „Od deklaracji Chamberlaina – pisał – nie znałem spokoju, rozumiałem bowiem, że idziemy do katastrofy”2.

Już 13 kwietnia Studnicki przesłał obszerny list do Józefa Becka, w którym wyłożył mu, jakie fatalne konsekwencje może mieć podjęta przez niego decyzja związania Polski antyniemieckim sojuszem z Wielką Brytanią. Polska, przekonywał, w nadchodzącym konflikcie pomiędzy państwami Osi a zachodnimi demokracjami „winna zachować neutralność”3.

Zajęcie Czechosłowacji przez Niemców wykluczało sens prowadzenia wojny z III Rzeszą. Polska zaatakowana zostałaby bowiem jednocześnie „z północy, z zachodu i z południa”, a co za tym idzie – nie byłaby w stanie się skutecznie obronić.

Nasze kopalnie węgla znajdują się w pobliżu granicy niemieckiej – tłumaczył Studnicki. – W wypadku wojny utracilibyśmy więc przede wszystkim źródła węgla, co w krótkim czasie spowodować by musiało unieruchomienie naszego kolejnictwa, przerwanie dostaw prądu i unieruchomienie fabryk, stwarzając w ten sposób sytuację, czyniącą kontynuowanie wojny niemożliwym. Nie ulega wątpliwości, że nasze koła wojskowe oceniają decydującą rolę naszego zagłębia węglowego, i że koncentrują gros naszych sił dla jego obrony. Armia nasza będzie jednak otoczona i zmuszona do kapitulacji przez armię idącą z południa i z zachodu oraz dysponującą jednostkami zmotoryzowanymi. Drugim punktem newralgicznym jest stolica kraju. Okrążenie jej jest w najwyższym stopniu prawdopodobne, a dezorganizacja na skutek ataków lotniczych – niewątpliwa4.

Studnicki nie wierzył w realną pomoc siedzących za Linią Maginota Francuzów i Brytyjczyków. „Wojna na zachodzie będzie wojną pozycyjną – ostrzegał szefa polskiej dyplomacji – w naszym zaś wypadku wojną ruchomą.” W takim starciu słabo zmotoryzowane polskie siły zbrojne będą bez szans. Studnicki oceniał, że kampania polsko-niemiecka mogłaby potrwać najwyżej sześć tygodni.

W swoim liście Studnicki przekonywał Becka, że „poprzez uczestnictwo w wojnie nie mamy nic do zyskania, natomiast wszystko do stracenia”. Studnicki dostrzegał bowiem śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Związku Sowieckiego, który niechybnie wykorzystałby katastrofę Polski.

W wypadku zwycięstwa Niemiec – zapłacilibyśmy za udział w antyniemieckiej koalicji utratą Pomorza i Śląska; w wypadku klęski – utratą niezawisłości państwowej i narodowej egzystencji. Rosja mogłaby wówczas wprowadzić w życie przesiedlenia ludności polskiej, skierowując np. robotników naszego przemysłu włókienniczego do Turkiestanu i Taszkientu, górników do kopalni syberyjskich itd. Jakkolwiek język polski byłby zachowany w administracji i sądownictwie, najwyższe osiągnięcia literatury naszej, jako produkt szlachecko-burżuazyjny, nie byłyby tolerowane. Polska komunistyczna stałaby się częścią składową komunistycznej Rosji – ostrzegał5.

List kończył się dramatycznym wezwaniem:

Uchronienie Polski przed samobójczym uczestnictwem w wojnie historia poczytywać będzie Panu, Panie Ministrze, za zasługę6.

Niestety Studnicki na swój profetyczny list nie otrzymał odpowiedzi. Nie złożył jednak broni. 5 maja 1939 roku rozesłał wszystkim członkom rządu (z pominięciem Sławoja Składkowskiego, którego premierostwo uważał za „obelgę dla narodu polskiego”7), wybitnym osobistościom oraz przedstawicielom generalicji (w sumie kilkadziesiąt kopii) Memoriał w sprawie sytuacji politycznej8.

W memoriale Studnicki powtórzył w dużym stopniu tezy zawarte w liście do Becka. 

Polska, deklarująca się do obozu angielskiego, do wojny po stronie Anglii przeciwko Niemcom – pisał – będzie prawdopodobnie zaatakowana przez Niemcy. Gdy bowiem ma się nieprzyjaciela na obu frontach, likwiduje się najpierw słabszego, a w danym wypadku tym słabszym jesteśmy my9.Studnicki ostrzegał, że szybka porażka Rzeczypospolitej, przy przedłużających się zmaganiach na froncie zachodnim, spowoduje kilkuletnią okupację niemiecką. „Okupacja ta będzie bardziej wyczerpującą pod względem gospodarczym, bardziej bezwzględną niż była okupacja podczas wojny światowej” – podkreślał10.

Dużo miejsca w memoriale Studnicki poświęcił kwestii pomocy wojskowej, której miałyby rzekomo udzielić Polsce Wielka Brytania i Francja. Starał się rozwiać podobne mrzonki. Powoływał się przy tym na przemówienie Lloyda Georga, wygłoszone w Izbie Gmin 3 kwietnia. Brytyjski polityk miał szczerze przyznać, że „gdyby wojna nastąpiła jutro, nie moglibyśmy posłać ani jednego batalionu do Polski”. Nie mogłaby tego uczynić również Francja, niezdolna do rozbicia niemieckich umocnień granicznych. 

Lloyd George przypominał, że przełamanie tych fortyfikacji podczas poprzedniej wojny zajęło cztery lata i pochłonęło miliony ofiar. Doprowadzało go to do oczywistego wniosku, że jeżeli Wielka Brytania myśli o wygraniu wojny, musi uzyskać pomoc Stalina.

Według Studnickiego również Francuzi nie mieli złudzeń, że ich prawdziwym wschodnim sprzymierzeńcem w wojnie na dwa fronty z Niemcami może być tylko Związek Sowiecki, a nie słaba Polska. „Przymierze z Francją po Locarno stało się fikcją, Briand w parlamencie francuskim wypowiadał się wyraźnie, że Francja nie przyjdzie ze zbrojną pomocą Polsce” – pisał autor memoriału11.

Studnicki jako jeden z niewielu Polaków rozumiał, że właśnie w dążeniu Zachodu do pozyskania Sowietów jako sojusznika – a nie w niemieckim dążeniu do odzyskania Gdańska – leży największe niebezpieczeństwo dla Polski.

Jeżeli Niemcy zostaną zwyciężeni przy kooperacji koalicji z Rosją sowiecką – pisał proroczo – musi ona być wynagrodzona, a może być wynagrodzoną tylko naszym kosztem.

Wielka Brytania w swej prasie, występach parlamentu stale uważa osiągnięcie przez nas ziem wschodnich za jakiś imperializm, karygodny, jak wszystkie imperializmy nieangielskie. Idea granicy Curzona: Białystok–Brześć jest w wysokim stopniu zakorzeniona w Anglii. Z czystym sumieniem będą oddawali nasze wschodnie dzielnice12.

Co więc powinna w tej sytuacji zrobić Polska? Odpowiedź Studnickiego była prosta: natychmiast dojść do porozumienia z Niemcami. Tylko to mogło uchronić ją od katastrofy. 

Porozumienie to miałoby się oprzeć na trzech założeniach:

1) zobowiązaniu się do neutralności podczas wojny Niemiec na Zachodzie; 

2) wycofaniu armii na granicę wschodnią w celu nieprzepuszczenia Armii Czerwonej przez polskie terytorium; 

3) zgodzie na powrót Gdańska do Rzeszy, „z zastrzeżeniem naszych interesów gospodarczych”, oraz na przeprowadzenie autostrady przez Pomorze. 

Ustępstwa uważał za konieczne, gdyż stawka była olbrzymia. „W danej chwili chodzi o byt naszego państwa, naszego narodu” – podkreślał w memoriale13.

Studnicki, oprócz pisania listów i rozsyłania memoriałów, starał się propagować swoją koncepcje oraz szerzyć „propagandę contra wojnie” osobiście. Niemal codziennie rozmawiał z politykami z większości ówczesnych ugrupowań i zabiegał o spotkania z ważnymi osobistościami rządu, administracji i wojska14. Do rozmów dochodziło w kawiarniach, urzędach i prywatnych mieszkaniach15.

Studnicki miał nadzieję, że uda mu przekonać marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, który w przeszłości chętnie udzielał mu audiencji.

Pisałem do niego – wspominał Studnicki – posłałem mój memoriał przeciwko wojnie. Nie otrzymałem [jednak] listu od niego, tylko adiutant mnie zawiadomił, że marszałek jest bardzo zajęty i mnie przyjąć nie może16.

Jak wspominał, często odbywał wówczas „wykłady dyskusyjne w różnych stowarzyszeniach”17. Jedno z takich spotkań, które odbyło się w redakcji organu młodych konserwatystów, „Polityki”, zapamiętał Jerzy Giedroyc. W dyskusji uczestniczyło kilku wyższych oficerów Wojska Polskiego, w tym pułkownik Jan Kowalewski, który po kapitulacji Francji również okazał się zwolennikiem zawarcia kompromisu z Niemcami.

Jeden z pułkowników mówił o przygotowaniach na wypadek wojny – wspominał Giedroyc. – Po wysłuchaniu go Studnicki powiedział: „Przecież jak będzie wojna, to musimy przegrać”. Zrobiła się martwa cisza pełna napięcia, które jakoś się jednak rozładowało. Ale ta martwa cisza utkwiła mi w pamięci18.

Rozmowy ze Studnickim w przededniu drugiej wojny światowej nigdy nie zapomniał również Ferdynand Goetel. W atmosferze powszechnego, urzędowego optymizmu – który zresztą wówczas podzielał – pisarz spotkał się jedynie z dwoma „głosami ostrzegawczymi”. Pierwszym była „krótka rozmowa uliczna z ex-szefem lotnictwa gen. Ludomiłem Rayskim”, drugim było spotkanie z Władysławem Studnickim w jednej ze stołecznych kawiarni.

Siwy i, jak powiadano, „postrzelony” profesor dopadł mnie tu już po złożeniu swego głośnego memoriału – relacjonował Goetel. – Bardzo podniecony, niemal zrozpaczony, rysował w czarnych barwach przebieg wojny i jej następstwa i usiłował znaleźć we mnie sojusznika w przeciwstawieniu się „obłędowi”, który opanował naród od góry do dołu…

 – Tę wojnę wygra Rosja! – przekonywał. – Czy Pan naprawdę nie widzi, co nas czeka? Pan przecież umie samodzielnie myśleć. 

Nie podzielałem [wówczas] jego zdania. Zrobił na mnie wrażenie maniaka19.

Polska gotowała się do wojny, czemu towarzyszyła groteskowa propaganda sukcesu uprawiana pod hasłami „silni, zwarci, gotowi” i „nie oddamy ani guzika”. W kraju zapanował, podsycany przez władze, niemający przełożenia na realną siłę armii, hurraoptymizm. Rządowe gazety zapowiadały, że wraz ze swoimi „wspaniałymi sojusznikami” Wojsko Polskie w dwa tygodnie pokona „kaprala Hitlera” i jego tekturowe czołgi. Olbrzymia część opinii publicznej niestety uwierzyła w te niedorzeczności.

Przeciwko tym prądom patriotycznej, buńczucznej, gotowej do najwyższych poświęceń, lecz pozbawionej poczucia rzeczywistości opinii polskiej – pisał prof. Stanisław Swianiewicz – szedł, jak to już niejednokrotnie w okresie polskich dziejów się zdarzało, jeden człowiek małego wzrostu, lecz przenikliwego umysłu, wielkiego serca i nieprzebranej odwagi: Władysław Studnicki20.

Ową propagandę sukcesu, uprawianą w przededniu straszliwej klęski, Studnicki obserwował z przerażeniem i rosnącym poczuciem bezradności. 

Polskie społeczeństwo doprowadzone zostało do politycznej histerii, staliśmy się igraszką polityczną obcych mocarstw i agentur – zapisał w swoim dzienniku21.

Według niego „władze polskie i opinia polska biegły na spotkanie wojny”22. Studnicki wspominał, że „gdy poważne umysły były zaniepokojone sytuacją, tłum coraz to bardziej był podniecony przez prasę, która go okłamywała, pisząc o głodzie w Niemczech [i] tandetnym stanie uzbrojenia Niemiec”. 

Byłem w roku 1939 przeciwnikiem wojny na dwa fronty – wspominał Stanisław Mackiewicz – wiedziałem, czego nie rozumiał Beck, Składkowski czy Rydz, że inwazja niemiecka pociągnie za sobą inwazję rosyjską. Od czasu do czasu komuś to prywatnie bąknąłem, ale poza tym, widząc, że nastrój narodu idzie w zupełnie innym kierunku, wzruszałem tylko ramionami i rozkładałem ręce. Studnicki był wtedy nie tylko większym ode mnie obywatelem, ale o ileż bardziej przewidującym politykiem. (…) Studnickiemu zagrożono [wówczas], że zostanie osadzony w szpitalu wariatów, jeśli zacznie osłabiać hasło „Silni, zwarci, gotowi”. A no – było to logiczne. W społeczeństwie ogarniętym powszechną wariacją miejsce jedynego człowieka przytomnego było w szpitalu wariatów23.

Studnicki nie mógł zrozumieć, dlaczego tak wielu – wydawałoby się poważnych – ludzi ignoruje oczywiste fakty i uprawia wyjątkowo beztroskie wishful thinking. 

Myślę sobie, oni wszyscy kupieni – zapisał w swoich notatkach pod datą 9 lipca. – Bezwarunkowo nie literalnie. Ani Francja, ani Anglia nie dały im [przecież pieniędzy. Głoszą takie poglądy] za utrzymanie się na stanowisku, dla przypodobania się zwierzchności lub szerokiemu ogółowi. Poświęcają, de facto sprzedają sprawę polską24.

Szczególną troską napawał go stan polskich sił zbrojnych, z których słabości, wobec potęgi Wehrmachtu, doskonale zdawał sobie sprawę. Wiedział, że polskie wojsko jest staroświeckie, posiada za mało ciężkiego sprzętu motorowego – który, według niego, miał być kluczowym czynnikiem zwycięstwa podczas nadchodzącej wojny – oraz że przygotowywane jest do prowadzenia walki w archaicznym stylu. 

Antywojenne działania Studnickiego rozsierdzały sfery rządowe. Doszło do tego, że premier Sławoj Składkowski dwukrotnie rozważał osadzenie Studnickiego – jak to wcześniej stało się ze Stanisławem Mackiewiczem – w obozie odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Całe szczęście ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu.

Zdaniem Studnickiego, uchroniła go przed tym jego długoletnia działalność publicystyczna i polityczna. 

Dzięki niej miałem w opinii publicznej w Polsce jak i zagranicą, ustaloną opinię. Pozostawałem przeciwnikiem, którego nie można było skłonić do milczenia – uważał25. 

Według jego syna, Konrada Studnickiego, aresztowaniu ojca miało sprzeciwić się kilku wpływowych generałów, m.in. szef sztabu Wacław Stachiewicz26. Wedle tego, co mówiono zaś wówczas samemu Studnickiemu, wniosek premiera o jego aresztowanie postawiony na radzie ministrów upadł po ostrym proteście kilku ministrów i samego marszałka Śmigłego-Rydza27.

Najważniejszą próbą powstrzymania katastrofy było napisanie Wobec nadchodzącej II-ej wojny światowej. A więc książki, którą trzymają Państwo w rękach. Nad dziełem tym Studnicki pracował w maju i czerwcu 1939 roku28. Nie mam żadnych wątpliwości, że jest to najbardziej prorocza książka polityczna, jaka kiedykolwiek została napisana w Polsce. Trafność i dalekosiężność przewidywań Władysława Studnickiego robi na czytelniku wręcz piorunujące wrażenie. 

Trudno uwierzyć, że istniał człowiek, który kilka miesięcy przed wybuchem wojny bezbłędnie przewidział jej przebieg. Od tragicznego początku, aż do gorzkiego końca. 

Pisałem książkę przeciw udziałowi naszemu w wojnie światowej – pisał kilka miesięcy później Studnicki – wychodząc z założenia, że antagonizm państw terytorialnie głodnych względem terytorialnie przesyconych musi wywołać wojnę światową, że miejsce Polski jest po stronie państw terytorialnie głodnych. 

Konflikt polsko-niemiecki, zdaniem moim, miał mniej obiektywnych podstaw niż konflikt angielsko-niemiecki. Gwarancji angielskiej nie uważałem za środek zabezpieczający rozwój, a nawet egzystencję Polski, przeciwnie – za czynnik wciągający nas do wojny niebezpiecznej, a w swych konsekwencjach dla nas katastrofalnej. (…) dowodziłem, że Polska jest silna jako sprzymierzeniec Niemiec, gdyż jej braki techniczne mogą być uzupełnione przez technikę niemiecką, motory, aeroplany oraz przez wyrobienie organizacyjne Niemiec, natomiast Polska w charakterze zbrojnego antagonisty Niemiec jest słabą29.

Według Ksawerego Pruszyńskiego, który miał możliwość zapoznać się z książką, była ona prorocza30. Konrad Studnicki zapamiętał zaś, że była pisana „w rozpaczy, bowiem Studnicki wyczuwał, że jego ostrzeżenia są głosem wołającego na puszczy”31.

Książka wydrukowana została przez Studnickiego w warszawskim Zakładzie Drukarskim St. Michalski i Cz. Ociepko, znajdującym się przy ulicy Nowogrodzkiej 28. Nie trafiła ona jednak do czytelników. Natychmiast po zakończeniu druku – 21 czerwca – do drukarni wtargnęła policja i skonfiskowała prawie wszystkie egzemplarze Wobec nadchodzącej II-ej wojny światowej32.

Oburzony Studnicki natychmiast, 21 czerwca, napisał w tej sprawie list do Józefa Becka. Warto przytoczyć go w całości:

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Do drukarni, która drukowała książkę moją na temat bardzo istotny pt. Wobec nadchodzącej II-ej wojny światowej – przeznaczoną nie dla szerokich mas, lecz drukowaną w ograniczonej ilości egzemplarzy – przybyła policja i skonfiskowała cały nakład, zanim jeszcze pierwszy egzemplarz wysłany został do cenzury.

Ponieważ nie posiadam ani jednej kopii, nie mogę przesłać Panu, Panie Ministrze, mojej wymienionej powyżej książki. Z tego powodu upraszam, by polecił Pan niezwłoczne przesłanie sobie egzemplarza i zechciał go przeczytać. Broszura oparta jest na bogatym materiale politycznym i gospodarczym. Nie zdradza ona żadnych tajemnic państwowych, stara się natomiast przeciwdziałać ekscesom wymierzonym przeciwko mniejszości niemieckiej w Polsce. Jej tendencją jest: Polska musi zmierzać do zachowania neutralności.

Sam fakt ukazania się tej broszury jest aktem pokojowym, symbolem pokojowych nastrojów w Polsce i może stać się fragmentem akcji, by uchronić nas od ataku ze strony Niemiec. W broszurze tej podkreślam najwyraźniej, że Polska, w wypadku zaatakowania Jej, musi się bronić. Książka nie demoralizuje opinii publicznej, ale – na odwrót – może chronić przed lekkomyślnymi, prowokacyjnymi wystąpieniami, bądź też przed niedostatecznym przygotowaniem do obrony w wypadku ewentualnego ataku.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej broszury spowoduje Pan, Wielce Szanowny Panie Ministrze, by cofnięto jej konfiskatę.

Z wyrazami najgłębszego szacunku,

Władysław Studnicki33

Również ten list pozostał bez odpowiedzi. Gdy decyzja w sprawie cofnięcia konfiskaty książki nie została wydana, Studnicki zdecydował się na zaskarżenie jej w sądzie. Rozprawa, przy drzwiach zamkniętych, odbyła się w lipcu. Na sali sądowej autor wygłosił – jak określił to jego syn – „uczuciowe przemówienie streszczające jego pesymistyczne przewidywania”34.

Wykazywałem, że jest absurdem twierdzić, że moja książka zawiera fałszywe, niepokojące wiadomości, domagałem się, żeby prokurator wskazał, na czym polega ów fałsz, wszak to samo pisałem w Systemie politycznym Europy – uważał Studnicki. – Zwracałem uwagę na to, że gdy Rosja carska była w przymierzu z Francją, część prasy rosyjskiej zwalczała to przymierze. Czyż mamy mieć mniej wolności prasy niż to było w Rosji carskiej? 

Polska jest niepodległa, lecz dla zachowania swej niepodległości winna być wolna, winna korzystać ze swobody dyskusji, w sprawach zasadniczych, w sprawach polityki zagranicznej. Gdy mówiłem o niebezpieczeństwie sowieckim, o losie ziem wschodnich w razie wojny, a co za tem idzie o opanowaniu ich przez Sowiety, nie wytrzymały mi nerwy. Rozpłakałem się. 

Wiem, że moja mowa sprawiła duże wrażenie, prokurator nie przytaczał żadnych argumentów contra, tylko twierdził, że podtrzymuje konfiskatę35.

Rozprawa zakończyła się oczywiście przegraną – decyzji o konfiskacie nie uchylono. Już w czasie okupacji pewien młody prawnik, który praktykował wówczas w sądzie, ujawnił Studnickiemu, że jego przemówienie wstrząsnęło sędzią. Po zakończeniu procesu miał on stwierdzić: 

Czuję, że Studnicki ma rację, ale miałem związane ręce – polecenie konfiskaty było bezpośrednim nakazem premiera36.

Co ciekawe, jeden z nielicznych egzemplarzy książki uratowanych przed konfiskatą trafił do niemieckiej ambasady w Warszawie. 8 sierpnia 1939 roku tłumaczenie ostatniego rozdziału Wobec nadchodzącej II-ej wojny światowej wraz z kopią Memoriału w sprawie sytuacji politycznej wysłane zostało do Berlina jako załącznik do raportu ambasadora von Moltkego. Tezy zawarte w obu dokumentach zrobiły najwyraźniej na ambasadorze spore wrażenie, ponieważ – jak to określił historyk Stanisław Żerko – z niejakim żalem pisał on, że „za Studnickim nie stoi nikt”.

Według Moltkego polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie brało Studnickiego poważnie. „Jest on pod względem politycznym całkowicie izolowany” – pisał ambasador. Mimo to odpisy rozdziału Neutralność czy udział Polski w wojnie i wspomnianego memoriału 24 sierpnia 1939 roku zostały przesłane przez Auswärtiges Amt do OKW, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy i Ministerstwa Propagandy37.

Wróćmy jednak do Studnickiego. Trudno wręcz wyobrazić sobie, co się musiało wówczas dziać w jego duszy. Był to człowiek znajdujący się na dnie czarnej rozpaczy. Wiedział, że jego ukochana Ojczyzna zmierza wprost ku przepaści. Czuł się jak pasażer pociągu, który pędzi wprost na gruby betonowy mur. Próbuje o tym ostrzec motorniczego, ale ten wzrusza ramionami i jeszcze bardziej przyspiesza. 

Przed oczami Władysława Studnickiego stawały przerażające obrazy – łuny pożarów, stosy gruzów, pikujące ze świstem nieprzyjacielskie bombowce i sięgające po horyzont równe rzędy krzyży. A on nie mógł nic zrobić. Był całkowicie bezsilny. „Był przygnębiony i małomówny; chodził na długie samotne spacery, z których wracał jeszcze bardziej przygnębiony” – wspominał Konrad Studnicki38.

Był to chyba najcięższy okres w moim życiu – zapisał po latach Władysław. – Gdy nocą docierał do mnie odgłos maszerujących oddziałów, ściskało mi się serce, gdyż boleśnie odczuwałem zbliżającą się katastrofę. W mojej wyobraźni przesuwały się obrazy oczekującej nas klęski, muszę jednak przyznać, że rzeczywistość przerosła wszystko, co mogła sugerować najbujniejsza wyobraźnia39.

***

Władysław Studnicki – obok braci Mackiewiczów i Adolfa Bocheńskiego – jest publicystą, który wywarł największy wpływ na kształtowanie moich własnych poglądów. Między innymi w oparciu o jego przedwojenne koncepcje w 2012 roku napisałem książkę Pakt Ribbentrop-Beck. Napisałem w niej, że Władysław Studnicki miał rację. Polska w 1939 roku powinna była przyjąć niemiecką propozycję sojuszu. Zamiast bić się na dwa fronty przeciwko III Rzeszy i Związkowi Sowieckiemu – Wojsko Polskie powinno było u boku Wehrmachtu zaatakować imperium Stalina.

Książka moja wywołała olbrzymie oburzenie środowisk romantyczno-hurrapatriotycznych. Podczas każdej dyskusji na jej temat z ust moich adwersarzy słyszałem ten sam argument: 

 – Panie Zychowicz! Łatwo się panu wymądrzać po 70 latach. Pan, w przeciwieństwie do Józefa Becka, zna dalszy przebieg wydarzeń. Teraz to każdy jest mądry. Nie może pan jednak wymagać od ludzi kierujących wówczas polską dyplomacją daru jasnowidzenia. Tej straszliwej katastrofy, jaka spadła na Polskę w 1939 roku, po prostu nie dało się przewidzieć!

Słysząc to zawsze uśmiechałem się pod nosem. I odpowiadałem:

 – Panowie, przeczytajcie Wobec nadchodzącej II-ej wojny światowej Władysława Studnickiego.

1Wrzesień 1939 r. w relacjach dyplomatów: Józefa Becka, Jana Szembeka, Anthony’ego Drexel-Biddle’a, Leona Noëla i innych, wybór i oprac. A. Skrzypek., Warszawa 1989, s. 165. Cały raport Józefa Becka z 11 września 1939 w: J. Szembek, Diariusz 1939 roku, Warszawa 1989, s. 43–46.

2 Instytut Józefa Piłsudskiego, Archiwum Władysława Studnickiego (dalej: IJP, Arch. Studnickiego), t. XII: Przedmowa do [drugiego] wydania po konfiskacie „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”, jesień 1939, mps, s. 1.

3 List W. Studnickiego do J. Becka z 13 kwietnia 1939, w: J. Weinstein, Studnicki w świetle dokumentów hitlerowskich II wojny, „Zeszyty Historyczne” (Paryż), nr 11: 1967, dok. nr 2, s. 6–9.

4 Tamże.

5 Tamże.

6 Tamże.

7 W innym miejscu Studnicki dodawał, że ówczesnego premiera uważał za „zbyt mało inteligentnego”, aby mógł on zrozumieć jego memoriał; IJP, Arch. Studnickiego, t. XXII: Dlaczego nie uratowałem Polski od katastrofy, mps, s. 10.

8 AAN, MSZ, Gabinet Ministra, teczka 79, List S. Ołpińskiego-Ostena do Józefa Becka z 8 czerwca 1939.

9 AAN, Instytucje Wojskowe, Generalny Inspektor Sił Zbrojnych, 296/II-1, s. 275–276. Jest to kopia memoriału przesłana E. Śmigłemu-Rydzowi. Inna kopia znajduje się w dokumentach MSZ (AAN, MSZ, Biuro ministra, t. 79). W przeszłości publikowana była również wersja memoriału będąca przekładem z tłumaczenia niemieckiego, dokonanego w 1940 przez Auswärtiges Amt, i błędnie zatytułowana Memoriał przeciwko wojnie z Niemcami (zob. J. Weinstein, Studnicki w świetle dokumentów…, dz. cyt.).

10 Tamże.

11 Tamże.

12 Tamże.

13 Tamże.

14 IJP, Arch. Studnickiego, t. XXIII: Wspomnienia. Rozdział wstępny, mps, s. 4, 6.

15 Tamże, t. XIV: Wspomnienia. W przededniu drugiej wojny światowej, mps, s. 4.

16 BN, W. Studnicki, Materiały do pamiętnika, t. 4, rkps akc. 7802, s. 35.

17 IJP, Arch. Studnickiego, t. XII: Przedmowa do wydania…, dz. cyt. s. 1.

18 J. Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce, Warszawa 1996, s. 52.

19 F. Goetel, Lata pod okupacją. Wojna i Warszawa, „Wiadomości” (Londyn) z 19 lutego 1950.

20 S. Swianiewicz, W cieniu Katynia, Warszawa 1990, s. 38.

21 IJP, Arch. Studnickiego, t. XXIII: Wspomnienia. Rozdział wstępny, dz. cyt., s. 3.

22 Tamże, t. XXII: Dlaczego nie uratowałem Polski…, dz. cyt., s. 10

23 S. Mackiewicz, Wrażenia z odczytu, „Wiadomości” (Londyn) z 22 lipca 1951.

24 IJP, Arch. Studnickiego, Wspomnienia. Rozdział wstępny, dz. cyt., s. 15.

25 W. Studnicki, Memoriał w sprawie odtworzenia Armii Polskiej i w sprawie nadchodzącej wojny niemiecko-sowieckiej, Warszawa, 20 listopada 1939, w: J. Weinstein, Studnicki w świetle dokumentów…, dz. cyt.

26 W. Studnicki, Pisma wybrane, t. II: Polityka międzynarodowa Polski w okresie międzywojennym, Toruń 2002, s. 364.

27 BN, W. Studnicki, Materiały do pamiętnika, t. 4, dz. cyt., s. 35; IJP, Arch. Studnickiego, t. XIV: Wspomnienia. W przededniu…, dz. cyt., s. 5.

28 IJP, Arch. Studnickiego, t. XXIII: Wspomnienia. Rozdział wstępny, dz. cyt., s. 13.

29 Tamże, t. XII: Przedmowa do wydania…, dz. cyt., s. 1. Studnicki obliczał, że polska armia współdziałająca z Niemcami na froncie wschodnim podniosłaby siłę Wehrmachtu o trzydzieści kilka procent i co za tym idzie – umożliwiłaby mu szybkie zwycięstwo. Uważał, że po wspólnym z Polską rozbiciu Związku Sowieckiego III Rzesza musiałaby zrezygnować z myśli o aneksji polskich prowincji, ponieważ miałaby „obszerne pole do pracy politycznej i gospodarczej” na okupowanych obszarach postsowieckich; IJP, Arch. Studnickiego, t. XXII: Dlaczego nie uratowałem Polski…, dz. cyt., s. 11.

30 K. Pruszyński, Maciej Rataj, „Wiadomości Polskie Polityczne i Literackie” z 17 listopada 1940, przedruk w: tenże, Powrót do Soplicowa. Publicystyka, t. II: 1940–1948, Warszawa 1990, s. 75.

31 K. Studnicki, Komentarz na temat życia i działalności Władysława Studnickiego, „Atheneum”, nr 10: 2003, s. 67.

32 IJP, Arch. Studnickiego, t. XXIII: Wspomnienia. Rozdział wstępny, dz. cyt., s. 13.

33 List W. Studnickiego do J. Becka z 21 czerwca 1939, w: J. Weinstein, Studnicki w świetle dokumentów…, dz. cyt., dok. nr 4, s. 9–10.

34 K. Studnicki, Komentarz…, dz. cyt., s. 67.

35 IJP, Arch. Studnickiego, t. XXIII: Wspomnienia. Rozdział wstępny, dz. cyt., s. 14.

36 K. Studnicki, Komentarz…, dz. cyt., s. 67.

37 PAA Bonn, Pol. V, Politische Beziehungen Polens zu Deutschland, Bd. 10, Moltke do AA, 8 sierpnia 1939, s. 98-100 (415605–415607) oraz załączniki: 1. Memoriał przeciwko wojnie z Niemcami, s. 101–106 (415608–415613), 2. Neutralność czy udział Polski w wojnie, s. 107–125 (415614–415633).

38 K. Studnicki, Komentarz…, dz. cyt., s. 67.

39 W. Studnicki, „Tragiczne manowce”: próby przeciwdziałania katastrofom narodowym 1939–1945, Gdańsk 1993, s. 38.

Z książki:

Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.