niedziela, 16 marca 2014

„Zamknąłem się, żeby mi nie przeszkadzano; nie celem ostrzejszej ascezy, lecz niezakłóconego grzebania w książkach"


Głębia życia duchowego jest jednak dobrze widoczna w jego dziełach, listach i radach. Jako osoba, która osiągnęła stan beznamiętności, znał każdy grzech i każdą namiętność od podszewki, od nasienia, które wróg w postaci myśli wsiewa w umysł i serce człowieka. Wiemy, że Teofan prowadził ciężką walkę duchową, ale jej przebiegu i treści możemy się tylko domyślać. Więcej wiemy natomiast o pokusach zewnętrznych. Po wstąpieniu do klasztoru prześladowała go myśl o powrocie na katedrę biskupią. Propozycji takich nie brakowało: w 1872 r. proponowano mu nawet diecezję moskiewską! W pierwszych latach swego pobytu w klasztorze Teofan chętnie przyjmował swoich krewnych i dzieci duchowe. Po pewnym czasie uświadomił sobie jednak, że nie potrafi tego pogodzić z głównym celem, który przyświecał mu, gdy decydował się na odejście do klasztoru - z wspinaczką na szczyty duchowe i wytężoną pracą pisarską. Z tego powodu zaczął poważnie zastanawiać się nad całkowitym zamknięciem się w celi.

Za tą przyczyną zewnętrzną może kryć się też inna, bardziej subtelna i głęboka. Wszyscy asceci chrześcijańscy stwierdzają zgodnie, że ostatnim wrogiem mnicha, który pnie się ku beznamiętności, jest subtelna próżność. Jest do namiętność najtrudniejsza do pokonania, gdyż znajduje pokarm w cnotach. Najbardziej jednak zasila ją podziw ze strony ludzi, pochlebstwa i wysoka pozycja społeczna. Nie zapominajmy, że Teofan wstąpił do klasztoru już jako biskup, osoba zasłużona i szanowana. Będąc mnichem akademickim, nie przeszedł przez ogień nowicjatu w prawdziwym monasterze. Mimo że pod względem ascezy i darów duchowych przewyższał wielu cenobitów, prawdopodobnie jednak odczuwał swoje braki i nie mógł czuć się bezpieczny wśród podziwu braci i dzieci duchowych łapczywie chwytających każde jego słowo.

Po Wielkanocy 1872 roku Teofan zaprzestał wszelkich kontaktów z ludźmi, nie przychodził więcej na wspólne nabożeństwa i zamknął się w oddzielnym skrzydle korpusu opackiego. Odtąd przyjmował tylko przeora, spowiednika i mnicha, który mu usługiwał.

Teofan był człowiekiem, który chciał iść i szedł zawsze na całego. Gotów był teraz nawet „zabić i zamurować wszystkie okna i drzwi, żeby tylko nie słyszeć i nie widzieć, co się dzieje na zewnątrz". Niestety, w tłumaczeniach polskich przyjęło się bardzo ogólne wobec niego określenie „pustelnik". Należałoby raczej użyć ścisłego określenia „rekluz", by odróżnić św. Teofa-na od pustelników - anachoretów. Łączą ich wprawdzie ogólne założenia ascetyczne - praktyka postu, modlitwa umysłu i serca, oddalenie od świata, ale różni jedna istotna cecha: Teofan jest jedynym w swoim rodzaju rekluzem - naukowcem. Chociażby dlatego tylko warto nazwać go inaczej niż pustelnikiem. Sam zresztą wyraźnie podkreślał, że jego zamknięcie ma charakter przede wszystkim naukowy: „Zamknąłem się, żeby mi nie przeszkadzano; nie celem ostrzejszej ascezy, lecz niezakłóconego grzebania w książkach". Ta nieco ironiczna wypowiedź raczej maskuje ascetyczną stronę jego odosobnienia, które motywuje głównie celami naukowymi. Zgodnie z tradycją ascetyzmu wschodniego nie uważał zasadniczo fizycznego zamknięcia za konieczny warunek do osiągnięcia doskonałości duchowej. „Kiedy modlitwa twoja umocni się do tego stopnia, że przez cały czas będzie utrzymywała cię w sercu przed Bogiem, wtedy będziesz rekluzem i bez zamknięcia". Odosobnienie rekluza rozumie on w kategoriach hezychazmu: „Na czym polega zamknięcie rekluza? Na tym, że umysł, zamknąwszy się w sercu, stoi przed Bogiem w uszanowaniu i nie chce opuszczać serca ani zajmować się czym innym".


Św. Teofan Rekluz, Droga do zbawienia, tytuł oryginału: Путь ко спасеиию, wprowadzenie i przekład Ks. Piotr Nikolski, TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2011, wydanie trzecie, niezmienione, seria: Duchowość Wschodu i Zachodu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.