Mnie zaś dręczyło to, że się ciągle wikłam w sprawach tego świata. Był to okropny ciężar, bo już mnie nie rozpalała taka żądza zaszczytów i pieniędzy, jaka mnie przedtem skłaniała do dźwigania brzemienia niewoli. Te przynęty już gasły wobec słodyczy i blasku domu Twego, który umiłowałem. Ale nadal mnie pętało przywiązanie do kobiety. Zresztą apostoł nie zakazywał mi małżeństwa, chociaż zachęcał do czegoś lepszego, najbardziej tego pragnąc, aby wszyscy ludzie byli jak on sam. Ja, słabszy, wybierałem łatwiejszą drogę. I z powodu tej jednej namiętności wikłałem się też we wszystkie inne, pozwalając, by moje siły przeżerała troska. Zdawałem sobie sprawę, że małżeństwo, do którego mnie ciągnięto, zmusi mnie do znoszenia wielu rzeczy sprzecznych z moimi dążeniami. Usłyszałem już z ust Prawdy Twojej, że są trzebieńcy, którzy się sami na to skazali, dla królestwa niebieskiego. Kto może pojąć — mówi Prawda — niechaj pojmie. Z pewnością „próżni są wszyscy ludzie, w których nie ma wiedzy o Bogu; którzy poprzez to, co jest jawnie dobre, nie umieli rozpoznać Tego, który jest". W takiej marności już nie byłem pogrążony. Przekroczyłem ją.
św Augustyn, Wyznania
tłumaczenie: Zygmunt Kubiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.