Nad ontologią poetycką Bolesława Leśmiana
Dariusz Tomasz Lebioda
1.
Bolesław Leśmian jest poetą w twórczości
którego przełamują się dwa stulecia i przeciwstawne tradycje
literackie. Widać to już w debiutanckim tomie pt. Sad rozstajny
(1912), w którym poeta świadomie odwraca się od spraw
współczesnych i konsekwentnie podąża ku odważnym manifestacjom
własnej odrębności - integralności poetyckiej, kulturowej i
filozoficznej. W drugim jego zbiorze – Łąka (1920) –
to, co było zapowiedzią i zmaganiem się z modernistycznym chaosem
pojęć i treści, zostało już uporządkowane w spójny i
niezwykle konsekwentny program poetycki. Niestety niewielu
czytelników mogło to wtedy dostrzec, bo poeta obracał się w
bardzo hermetycznym kręgu odbiorców i współpracował z zaledwie
kilkoma efemerydycznymi periodykami („Czartak”, „Ponowa”,
„Prom”). Dopiero lata trzydzieste przyniosły autentyczne
zainteresowanie tą twórczością i osobą autora, a sławę
poetycką ugruntował trzeci zbiór wierszy – Napój cienisty
(1936) i czwarty - wydana pośmiertnie Dziejba leśna
(1938).
Dla kształtu tych rozważań najistotniejsza jest
postawa filozoficzna Leśmiana wobec bytu i ontologiczna wręcz
penetracja wszelkich przejawów istnienia i nieistnienia. Ważne
zatem też są pytania poety dotyczące egzystencji ludzkiej w
obliczu wszechświata i Boga. Stawiają one jego twórczość w
(...) paralelnym układzie w stosunku do dwudziestowiecznych
tendencji egzystencjalizmu filozoficznego i literackiego. Leśmian
współtworzy ten literacki egzystencjalizm. Współcześnie z
Leśmianem rozpoczyna swą twórczość niemiecki filozof Martin
Heidegger, a u schyłku jego życia – pisarze-filozofowie Jean-Paul
Sartre i Albert Camus. To przedstawiciele ateistycznego kierunku w
egzystencjalizmie. Formułują swoje tezy także przedstawiciele
chrześcijańskiego egzystencjalizmu, jak Karl Jaspers czy Gabriel
Marcel. Nie chodzi tu o zależności i wpływy, raczej o duchowe
pokrewieństwa. Niejeden bowiem pisarz w tej samej epoce, korzystając
z podobnych tradycji, zmierza do podobnych pytań, a czasem i
podobnych odpowiedzi.1
Byłby zatem Leśmian wyrazicielem szerszych tendencji, które w
zgodzie z czasem i logiką stawały się wykładnią istnienia i
nieistnienia zarazem.
Dodatkowo rejestrowały nieustające dzianie się,
nieustające stwarzanie. Bo przecież Leśmian widzi świat w
nieustannym ruchu, obserwuje jego ciągłe stawanie się, toteż jego
poezja jest obserwacją wciąż powtarzającej się kreacji, owego
momentu stworzenia z niczego. Takie ujęcie mieści się w kręgu
inspiracji filozofią Bergsona, zwłaszcza – koncepcją élan
vital. Ale skoro dociekliwość i intuicja poety wśród pojęć
opisujących „dzianie się” świata wydobyła owo „nic”,
nazwane zaświatem, przedświtem czy przestrzenią za murem – to
powstał układ opozycji bardzo charakterystyczny dla pewnych wątków
filozoficznych, które pojawiły się czy też zyskały popularność
dopiero po II wojnie światowej: przede wszystkim w egzystencjalizmie
Sartre’a i Heideggera czy w fenomenologii. Toteż właśnie wtedy
zaczęto dostrzegać w Leśmianie przede wszystkim poetę-metafizyka,
obserwatora paradoksów bytu. Leśmian posługuje się zresztą
pojęciem nicości w sposób bardzo subtelny i precyzyjny. Świat
realny jest jedynym punktem pewnym i jeśli w tej poezji pojawia się
na przykład poszukiwanie Boga – jest ono zawsze odniesione do
wyobrażeń i doświadczeń człowieka.2
Człowiek jest dla poety najważniejszy, to on fascynuje go i
przeraża, to on jest kolebką i nosicielem świadomości – to on
wypełnia swoją świadomością luki w przestrzeni i czasie.
On wreszcie potrafi dostrzec i dookreślić fenomen gwałtownie
rodzącego się życia. W takim kontekście Poezja Leśmiana
będzie więc wielką manifestacją nieustannie rodzącego się
Życia, wyrazem tego „pędu”, który powoduje ciągłe
przekraczanie miar i granic ustanawianych przez samego człowieka.
Będzie znakomitą realizacją wszystkich nieoczywistych,
nieprzeczuwalnych form egzystencji, owych „nagłych wcieleń i
niedowcieleń”, zgodnych tylko po części z prawami biologii,
determinizmu, konwencjonalnego pojęcia czasu.3
Będzie też pochwałą i apoteozą wolności twórczej i twórczej
penetracji fenomenu bytu. W takim z kolei kontekście - Spośród
różnych wątków filozoficznych i kulturowych, do których
nawiązuje poezja Leśmiana, dwa wydają się szczególnie istotne:
wątek antropologiczny, ukazujący problematykę mitu religijnego,
oraz nurt myśli egzystencjalistycznej, zapoczątkowany przede
wszystkim w pismach Sörena Kierkegaarda, duńskiego filozofa XIX
wieku.4
Dla tych rozważań szczególną wagę ma zbiór pt.
Napój cienisty i znajdujący się w nim cykl wierszy pt. W
nicość śniąca się droga. To właśnie w tym zbiorze i w tym
cyklu zbiega się wiele dróg ważnych dla zrozumienia poetyckiej
przygody ontologicznej Leśmiana. Jak słusznie zauważa Tymoteusz
Karpowicz: Penetrując obszar osobowości zmierza autor Napoju
cienistego uparcie w jednym kierunku, w stronę bezinteresownej
wiedzy o swoim o gromie znikomości, który trzeba uznać za stan wystarczający
jeszcze do egzystencji, ale nie będący właściwie egzystencją.5
To jest jakby potwierdzanie przepaści otwierającej się w człowieku
wrażliwie badającym fenomen istnienia. Tutaj widać wyraźnie
liczne nowe opozycje pojawiające się w naturze, krzewiące się w
świadomości poetyckiego podróżnika i badacza. Zatem –
przyznajmy za Jackiem Trznadlem – Jeśli problematyka „Łąki”
wyraża się przede wszystkim w przeciwstawieniu natury i człowieka,
teraźniejszości i przyszłości, problematyka „Napoju cienistego”
wyraża się w przeciwstawieniu człowieka i Boga, świata i
zaświata, istnienia i nicości.6
Człowiek bytuje pośród kosmicznych ogromów i otwiera je mocą
swojej świadomości, jakby dookreśla, sonduje ich głębię i
wierzy, że istnieją, one naprawdę. W taki sposób przyjmuje
świadomie perspektywę pyłku – oglądanego z coraz dalszej
odległości, powoli tracącego swoje kształty i sens w obliczu
powiększającej się przepaści, w obliczu postępującej martwoty i
śmierci stale grożącej człowiekowi, stale nieuchronnej i stale
nostalgicznie potrzebnej w tej ontologii. Rację ma Mieczysław
Jastrun, gdy mówi przywołując mądre wnioski Staffa: Chwiejność
i niepewność świata Leśmiana potęguje się jeszcze w ostatnich
jego wierszach. Temat śmierci powtarza się z monotonią obsesji.
Słusznie pisał Leopold Staff we wstępie do pierwszego po wojnie
wyboru wierszy Leśmiana: „...szukał w istnieniu sensu i nie
znalazł go. Napój cienisty to woda zapomnienia, nurt Lety, w której
pogrąża się, wyrzekając się wieczności i nieśmiertelności, z
pełną smutku ironią...”7
Ta ironia jest formułą bytu i buntem zarazem przeciwko niemu.
Człowiek Leśmiana żyje przecież w świecie nieustannie
zderzających się sprzeczności. Dostrzega je i ucieka przed nimi, a
zarazem prowokuje je wychodząc śmiało naprzeciw niewiadomemu.
Stale od nowa przygotowuje wyprawę i stale z lękiem i drżeniem
wpatruje się ogromy. Ten lęk jest też twórczy, ma w sobie
coś z ekscytacji jaka rodzi się widzu stającym oko w oko z
arcydziełem, które do tej pory znał tylko z reprodukcji –
ekscytacji podobnej do tej kiedy staje się nad brzegiem górskiej
przepaści. Chcąc podążać ku poznaniu poeta musi stale od nowa
podejmować decyzję o postawieniu kroku w pustkę – jak pisze
Karpowicz: Leśmian z największym samozaparciem wyrusza na
zdobycie kaleczącej głębiny, która chytrze przejmuje ruch
poszukiwacza, zrasta się z nim, utożsamia (...)8
To zrastanie jest zgodą na zderzenie przeciwieństw, ale też
jest jeszcze jednym potwierdzeniem, że bunt możliwy jest tylko w
obrębie ściśle określonych barier ontologicznych, w obrebie
wyznaczników, których nie może znieść ludzka świadomość, bo
zniosłaby samą siebie. Wnikliwie tę przedziwną dialektykę
określił Albert Camus: Sprzeczność jest taka: człowiek nie
zgadza się na świat, jaki jest, ale też nie chce go porzucić.
Ludziom zależy na świecie i zależy im na życiu. Ci osobliwi
wygnańcy we własnej ojczyźnie nie tylko nie pragną zapomnieć o
świecie i zależy im na życiu. Ci osobliwi wygnańcy we własnej
ojczyźnie nie tylko nie pragną zapomnieć o świecie, ale
przeciwnie, cierpią, że nie dość go posiadają. Prócz nagłych
chwil pełni wszelka realność zdaje się im okaleczała. Ich czyny
wymykają im się w innych czynach, powracają zmienione, by je
sądzić, uciekają jak woda od Tantala ku nieznanemu jeszcze ujściu.
Znać ujście, opanować bieg rzeki, pochwycić życie jako los oto
ich wielka nostalgia, której doświadczają w najgłębszym poczuciu
przynależności do ziemskiej ojczyzny. Lecz to poznanie, które
pojednałoby ich z samymi sobą, jeśli zjawia się w ogóle, to w
ulotnej chwili śmierci: wówczas wszystko się kończy. Żeby móc
jeden raz zaznać istnienia, trzeba nie zaznać go już nigdy
więcej.9
Jakże konkretnie lokują się w Leśmianowskiej próbie bytu owo
sentencjonalne określenie: Prócz nagłych chwil pełni wszelka
realność zdaje się im okaleczała. Można nawet powiedzieć,
że poeta podążał stale od nagłych chwil olśnienia ku
niewypowiedzianemu i nieogarnionemu w swym ogromie bólowi
egzystencji.
2.
Cykl pt. W nicość śniąca się droga
składa się z sześciu autonomicznych wierszy, które otacza
jednakże ta sama aura ulotności snu i bezkresu nicości.
Poszczególne wiersze – Cmentarz, Za grobem,
Ubóstwo, Betleem, W nicość śniąca się
droga i Słowa do pieśni bez słów – stanowią
zwarty zestaw tekstów, w który wraca stale jak dręczący wyrzut i
nie dające spokoju pytanie sprawa autentyczności i tragizmu
istnienia. Można by powiedzieć za Kazimierzem Wyką, że poprzez
sceptycyzm i poprzez stoicyzm przedziera się tutaj i góruje nad
nimi rozumienie bytu w sposób tragiczny i ostateczny. Nikt i nic
człowiekowi nie daje gwarancji, że zapanuje on nad światem lub że
go pozna prawdziwie, a mimo to zaniechać tych dążeń nie wolno.
One bowiem stanowią o wielkości istot, które daremnym wysiłkiem i
nieuchronną śmiercią opłacają swoje miejsce na ziemi.10
A przecież wolność jest dla poety pierwszym warunkiem i jedyną
możliwością tworzenia czegoś autentycznego, liturgicznego
kreowania nowych, zdumiewających przestrzeni. To jest jego siła, a
poza tym – jak podpowiada Jean Paul Sartre - Dla czytelników
wolność Poety jest mocą, bo nie mogą jej przypisać
żadnej przyszłości, bo wiedzą, że ich zaskoczy, bez względu na
to, co uczynią, i ich przewidywania spala na panewce. Moja wolność
staje się mocą dla drugiego, nawet jeśli on zwraca się ku niej w
swej subiektywnej spontaniczności, tylko dlatego, że jest
transcendencją, że jest Inna. (...) Dzięki Drugiemu nieco mgły
przenika z zewnątrz do przejrzystości „przestrzeni wewnętrznej”,
nieco bezwładu do czystej aktywności, nieco tajemnicy do
samowiedzy; Poeta oczekuje siebie poprzez oczekiwanie Drugiego.11
Niewątpliwie poeta stale oczekuje nadejścia drugiego
człowieka, a byt stale pragnie przeglądać się w innych
bytach – jakakolwiek ontologia ma sens tylko w połączeniu i
porównaniu jej z inną ontologią. Odbicie jest potwiedzeniem, ale
też niesie informacje o przedmiocie odbijanym, ustawia tła, określa
perspektywę oraz zakres wizualnej i przestrzennej ekspansji.
W utworze pierwszym, zatytułowanym Cmentarz
Leśmianowska przestrzeń zostaje otwarta i boleśnie
zakotwiczona w świadomości studiującego naturę bytu wędrowca:
Wędrowiec, na istnienie spojrzawszy z ukosa,
Wszedł na cmentarz: śmierć, trawa, niepamięć i
rosa.
Był to cmentarz Okrętów. Pod ziemią wrzał
głucho
`Trzepot żagli, pośmiertną gnany zawieruchą.
Wędrowiec czuł, jak wieczność z traw się
wykojarza,
I ciszę swą do ciszy dodając cmentarza,
Przeżegnał to, co bliżej: pszczół kilka, dwa
krzaki,
I na pierwszym grobowcu czytał napis taki:
Zginąłem nie na ślepo, bo z woli wichury,
I wierzyłem, że odtąd nie zginę raz wtóry,
Że znajdę przystań w śmierci, a śmierć w tej
przystani,
Ale śmierć mię zawiodła! Umarłem nie dla niej!
Trwa nadal wiatr przeciwny i groza rozbicia
I lęk i niewiadomość i wszystko, prócz życia!
Szczątki moje podziemne, choć je nicość nuży,
Jeszcze godne są steru i warte są burzy!
Nikt nie wie, gdzie ten wicher, który żagle
wzdyma?
Kto raz w podróż wyruszył – już się nie
zatrzyma.
Znam tę głąb, gdzie się Okręt mocuje nieżywy.
Snu – nie ma! Wieczność – czuwa! Trup nie jest
szczęśliwy!
Za wytrwałość mych żagli, które śmierć
rozwija,
Przechodniu, odmów – proszę – trzy Zdrowaś
Maryja!
Wędrowiec dla nikogo zerwał liście świeże
I ukląkł, by żądane odmówić pacierze.
Jerzy Pietrkiewicz – jeden z oryginalniejszych
interpretatorów Leśmiana – utwór ten szczególnie wyróżnił z
całej twórczości. W cyklu swoich wnikliwych analiz literatury
polskiej oglądanej z perspektywy europejskiej powiedział wręcz: W
wierszu „Cmentarz”, podzącym ze zbioru z 1936 roku, Leśmian
pozostawił najlepszy przykład swojej sztuki. Znów jest to jeden z
jego ulubionych tematów: podwójność śmierci. W tym paradoksalnym
założeniu mieści się los pogrzebanych, którzy są okrętami
żeglującymi pod ziemią, bowiem „kto raz w podróż wyruszył –
już się nie zatrzyma”. Paradoks ten, co się często zdarza w
poezji Leśmiana, chwyta nas w pułapkę przez wyrafinowaną
naiwność, a ta właśnie naiwność zawarta jest w napisie
nagrobnym, który symboliczny wędrowiec spotyka na początku
utworu.12
Wiersz zaczyna się od spojrzenia wędrowca z ukosa na istnienie i
jego symbolicznego wejścia na równie symboliczny cmentarz.
Pojawiają się też wyznaczniki tej przestrzeni – jak zwykle u
Leśmiana: materialne i niematerialne. Ich sąsiedztwo powoduje, że
wzajemnie przenikają one przeciwstawnymi treściami. śmierć
zdaje się rosnąć na tym cmentarzu jak trawa; niepamięć
zdaje się delikatnie osiadać na liściach jak rosa. I
na odwrót – trawa zdaje siębyć pojęciem abstrakcyjnym,
jak śmierć, a rosa jest jakby materializacją
niepamięci. W taki oto sposób (...) mnożąc
wielorakie postaci „bytu”, znajdując wszędzie miejsce na
istnienie, nawet tam, gdzie jest ono wyczerpane ze znaczenia –
ćwiczy Leśmian dość prowokującą postawę nie bycia.
Na pierwszy rzut oka może się zdawać, że chodzi tu o
zbanalizowaną przez symbolizm nirwanę, poszukiwanie
śmierci w życiu, czym się tak mozolnie trudził Rilke. Ale wiemy,
że negatywem nauki nieistnienia będzie właśnie żarłoczne,
zachłanne istnienie. Odwyka się od czegoś, co istnieje.13
I ów wędrowiec Leśmiana jest takim człowiekiem, który
odwykł od wielu istniejących rzeczy. Dzięki temu patrzy na naturę
okiem nicującym i wyodrębniającym z niej to, co najistotniejsze –
mityczne i symboliczne. On też nieustannie porównuje – patrzy na
zmarłych i widzi w nich martwe okręty. Jakby odwrócone do góry
dnem, jakby stykające się w tym odwróceniu z lustrzanym światem
ludzi żywych. Pod ziemią słychać i nie słychać trzepot
żagli, pośmiertną gnany zawieruchą. Wędrowiec, zakorzeniony
w świecie żywych, wyczuwa pod powierzchnią ziemi ruch, tłumioną
dynamikę, bo przecież zastygnięcie martwych jest pozorne. Przecież
uczestniczą stale w pierwiastkowej walce odwiecznych przeciwieństw.
Nawet jeśli ich ciała się rozpadły na atomy, nie przestały
współtworzyć i współokreślać kosmosu. Przy czym – jak
słusznie podpowiada Artur Sandauer - Walkę przeciwieństw
odkrywa Leśmian nie tylko w przedmiotach, postaciach, czynnościach,
ale i w stanach. Ich zastój jest pozorny. Są znieruchomiałą
dynamiką, zerowym rezultatem uprzednich działań, co do przebiegu
których możemy snuć ex post dowolne przypuszczenia.14
Takie dowolne przypuszczenia możemy snuć co do przeszłości
elementów kreowanego świata. Nie wiemy, co tak „naelektryzowało”
czy „zenergizowało” trawy, rosę, że stały się one jakby
generatorami mocy, energii kosmicznej, a nawet całej wieczności. Ta
wieczność została tutaj jakby ściśnięta i wykojarza się
z traw niczym opar, niczym jakiś niewielki, owadzi, ale rojny byt.
Ów zdumiewający mechanizm zauważył w tej poezji i znakomicie
wyodrębnił Karpowicz: Leśmianowska przestrzeń jest niezależna
i ginie razem z materialnymi punktami oparcia. W sposób podobny
Leśmian traktuje czas. Dokonuje z nim eksperymentów, które mogłyby
przypominać próbę rozciągnięcia sekundy do wymiarów wieczności
lub „sprasowanie” wieczności do rozmiarów sekundy. Jakby chciał
mieć inny czas na chwilę szczęścia, a inny na ból.15
Rozciągając i ścieśniając rzeczywistość, poeta jednocześnie
oddala i przybliża to, co widzialne. Obdarza też sakralną czcią
to, co dostrzega w momencie przybliżenia, jakby schylenia się nad
naturą, a więc pszczół kilka, dwa krzaki. Spogląda też
na najbliższy nagrobek i ten – tak jak u Edgara Lee Mastersa –
opowiada mu swoje dzieje. Są to dziwne dzieje – historia śmierci
dla śmierci i narodzin dla śmierci. Byt opowiadający swoje dzieje
– zgodnie z poetyką cmentarza okrętów – przywołuje określniki
rodem z terminologii żeglarskiej – pojawiają się zatem i
przystań, i wiatr przeciwny, i ster, i
żagle, i podróż, i głębina. Wszystko zostało
tutaj odwrócone, wszystko zmieniło swoje desygnaty znaczeniowe –
umarły umarł dla śmierci, ale ona go zawiodła. Spodziewał się
spokoju, szukał przystani, a tymczasem uczestniczy w jakichś
nieustających metamorfozach, jakichś cyklach zmian i mutacji. Los
poety jest podobny - Celem, do którego został powołany, jest
poznawanie i odtwarzanie prawdy o bycie. Ale zaraz dodajmy,
poznawanie i odtwarzanie rozumiane niebanalnie – poznawanie jest
tworzeniem nowych faktów. Istotą Leśmianowskiego świata bez
istoty są wieczne wymiany i przemiany, a więc poeta musi mówić
prawdę uczestnicząc w procesie metamorfozy.16
Owe nieustające zmiany przypominają sztorm na morzu, a w tym
przypadku jest to jeszcze jakby sztorm podziemny. Jest to
rzeczywistość wielkiej niewiadomej, wielkiego oczekiwania. W tym
świecie bez snu, w świecie beznadziei i nieszczęścia czuwa
nieustannie personifikowana wieczność. Byt zza grobu prosi w takiej
sytuacji wędrowca o odmówienie trzech Zdrowaś Maryja.
Został on tutaj też określony jako przechodzień, a jeśli
przyjąć taką kwalifikację, to jest on zarazem ontologicznym
przechodniem, jest bytem wędrującym pośród niebytu, jest bytem
starającym się ów niebyt zrozumieć – jest to też swoiste
poszukiwanie tajemnicy życia, którą byłaby zdolność
powtarzania, i jako źródło młodości, w którym cykl życia
rozpoczynałby się na nowo.17
Drugi wiersz w cyklu – Za grobem –
opisuje jakby tę samą rzeczywistość. Także perspektywa, owo
spojrzenie umarłego zza grobu jest podobne, jak w wierszu pierwszym:
Nad brzegami zagęstwionych nicości
Szumi wiara w wiekuiste sitowie.
Nikt już nie dba o swe ciało i kości!
Nikt nikomu nic już odtąd nie powie!
Z resztek życia śmierć swawolna po ciemku
Wydmuchuje bańkę trudną i złotą,
By przyświecać młodziuchnemu widemku,
Co się bawi skrzepłą w kukłę tęsknotą.
Z zaprószoną wspomnieniami źrenicą
Cień zmarłego, co drętwotę pokonał,
Mknie pośmiertnie urojoną ulicą,
Aby wśnić się w dom, gdzie mieszkał i skonał.
W rozwiewisku zagrobowej pokrzywy
Dziwaczeje pleśniejąca Niedziela...
Szukam brata, który nie był szczęśliwy!
Szukam siostry, co nie znała wesela!
Cienie, cienie! Darmo w mroku was gonię!
Pustkę tylko chwytam dłońmi obiema...
Więc nie wszyscy tu się znajdą po zgonie?
Więc są tacy, których nie ma, bo nie ma?
Nie ma mgły tej, co tak chciała być duszą,
By się snami do wieczności sposobić!
O, te bóle, które bolą, bo muszą!
O, ta rozpacz, która nie wie, co robić!
Już się gwiezdne poniszczyły zamiecie –
Cień się chwieje, poróżniony z mogiłą,
Coś innego stać się pragnie w zaświecie,
Coś innego, niż to wszystko, co było!...
Nicość pojawiła się w utworze pt. Cmentarz,
pojawia się też i tutaj. Tym razem w zgęstnieniu, jakby w
plątaninie zarośli, krzewów, trzcin. Według Michała
Głowińskiego: Nicość, ujmowana w kategoriach przestrzennych i
skojarzona ze śmiercią, jest podstawowym czynnikiem w
Leśmianowskiej ontologii negatywnej.18
Bo właśnie ontologię Leśmiana trzeba określać jako negatywną –
wszak wszystko w niej istnieje na zasadzie zaprzeczenie. Byt
najpełniej krzewi się w niebycie, życie w nieistnieniu, a świat
najwyrazistszy jest w zaświecie. Nad tymi zaprzeczonymi
przestrzeniami i pośród tych zaprzeczonych zdarzeń śmierć
odgrywa rolę sprawczą i w zgodzie z logiką negacji generuje
istnienie, jest w ruchu - Nicość Leśmianowska, mimo że
uprzestrzenniona, nigdy nie ma charakteru statycznego, nieustannie
się dzieje, częstokroć podlega animizacji – i w tej dynamicznej
postaci wchodzi w związki ze śmiercią, która w poezji Leśmiana
nie była jakby zakończeniem, ale zmianą stanu, ogniwem w ciągłym
procesie.19
Ciągły proces poetycki jest zarazem ciągłym procesem poznawania
istoty bytu, jest nieustannym, bezszelestnym podchodzeniem
płochliwego bytu. Tutaj byt i świadomość poetycka pojawiają się
nad brzegiem jakiegoś tajemniczego, może mitycznego zbiornika;
natura występuje tutaj w postaci zgęstniałej, jakby specjalnie
przez poetę skondensowanej dla jego poetyckich eksperymentów. Tutaj
szumi też wiara w wieczny ruch i wieczne pochylanie się pod naporem
wiatru, pod naporem dziejów – niczym owa Pascalowska żywa,
myśląca trzcina.20
Życie swobodnie zamienia desygnaty znaczeniowe z nicością i jest
to tendencja szersza w tej poezji – jak pisze Trznadel:
Przeciwstawienie życia i nicości pojawi się w wielu wierszach
Leśmiana, zwłaszcza w „Napoju cienistym”. (...) Słowa takie
jak: nicość, pustka, próżnica, próżnia – pojawiają się
natrętnie, przeciwstawione istnieniu, bytowi.21
Tutaj personifikowana śmierć przypomina dziecko, które bawi się
dmuchaniem baniek mydlanych. Śmierć także – z resztek życia
- dmucha taką bańkę. Ma ona być przy tym jeszcze rodzajem lampy
świecącej młodziutkiemu widmu, bawiącemu się personifikowaną, a
właściwie ukształtowaną w kukłę, tęsknotą. W takiej
przestrzeni i w takiej ontologicznej rzeczywistości pojawia się
mknący ulicą cień zmarłego człowieka. Warto tu przypomnieć
cenną uwagę Karpowicza, iż: Wszystko w wierszach Leśmiana
jest w pościgu lub w ucieczce; świat ścigających i uciekających
jednoczy jedynie pole walki – zewnętrznej lub wewnętrznej.22
Czy umarły z wiersza pt. Za grobem kogoś goni, albo przed
kimś ucieka? Goni samego siebie z przeszłości i ucieka przed samym
sobą trupim, rozkładającym się pod ziemią. Chce – jak
romantyczny duch powrotnik – wrócić do miejsca, gdzie zył i
umarł, chce – swoim bytem, nie-bytem – wśnić się w
swój przeszły dom. Ów ruch nie jest tylko ruchem samym w sobie,
jest ruchem ku poznaniu natury bytu, jeśli nie jest samym poznaniem.
Jak mówi Karpowicz: Jeśli ostatecznie nie można z całą
pewnością stwierdzić, czy według koncepcji Leśmiana samo
poznanie jest ruchem, to z absolutnym przekonaniem możemy
utrzymywać, że dokonuje się ono poprzez ruch. Ponieważ poznanie
jest nierozerwalnie złączone z pochodem życia naprzód –
intuicyjnie wyprzedza ruch materii, a życie jest dialektyczną
formułą walki – poznanie wikła się w tę walkę lub nawet ją
prowokuje, często w sposób niezwykle gwałtowny i pozornie
niszczycielski. Prawie wszystkie wiersze Leśmiana są apoteozą
penetracji, rzucaniem się, niemal na oślep, w nieznane. Nie to, co
znamy, lecz to, czego nie znamy, jest naszym zagrożeniem lub
najwyższą możliwą radością i szczęściem.23
W tym miejscu zmienia się rodzaj narracji –
poeta, albo narrator wiersza nawiązuje do konkretnych zdarzeń z
jego życia. Szuka nieszczęśliwego brata i takiej samej siostry.
Zamiast nich widzi jednak tylko cienie, których nie można dotknąć
i które niesposób wyodrębnić z mroku. Poeta znajduje się w tym
momencie w jakiejś dziwnej, tajemniczej przestrzeni. To miała
być owa kraina pośmiertna, ale widać nie wszyscy tu trafiają.
Widać są byty, które w niej nie istnieją, bo nie istnieją. Nie
ma też tutaj przestrzeni, stanów, euforii, nie ma energii. Jest
tylko przerażająca martwota i pustka, jest rozpacz. W takiej chwili
cały wszechświat zdaje się rozpadać na cząstki. Dostrzegł to
już Sandauer, mówiąc, że (...) wszechświat u Leśmiana ulega
rozpadowi: wiele jest w nim rodzajów istanienia, wiele światów,
wiele widzących centrów. Jego cząstki zyją samodzielnie jak
kawałki poszatkowanego węża.24
To jest sytuacja rozchwiania wszelkich perspektyw i jakby rozrzucenia
cząstek bytu. Jednak w tym wirze poeta ocala c o ś.
Ocala Coś innego, niż to wszystko, co było!.. Tutaj
też znakomicie daje się zastosować formuła Karpowicza: Na tej
wirówce genetycznej (w sensie genezy kształtów artystycznych, choć
można też mówić o genezie uczuć, sensoryczności) odwirowuje się
jako podstawowy fenomen – byt, domagający się kształtu, byt z
najwytrwalszą z wszystkich żądz, żądzą istnienia.25
Wirówka genetyczna Karpowicza jest wirówką ontologiczną Leśmiana
– jest odbiciem mechanizmów wyobraźni poety.
Kolejny wiersz tego cyklu – Ubóstwo –
przynosi znowu nawiązania do osobistych mortualnych przeżyć poety.
Wspomina śmierć matki, i ojca, siostry i brata – mówi jednak o
ich ciałach, jakby chciał sprowadzić ich byt do czysto
biologicznych procesów. Ciało umiera szybko i ulega rozkładowi,
ale wspomnienie wiąże się z szerszą sferą bytu. Tam, pośród
dziwnych, Leśmianowskich krain ontologicznych krewni poety umierają
bez końca:
Każde zmarło inaczej śmiercią strasznie
własną!...
Ciało matki i ojca i siostry i brata...
Dziś rysy waszych twarzy w pamięci mi gasną,
Umieracie raz jeszcze śmiercią spoza świata.
Już nie umiem zobaczyć siostry mej uśmiechu –
I tego, jak konając, padła na podłogę...
Brat mglisty i niecały śni mi się w pośpiechu –
I głosu, którym mówił, przypomnieć nie mogę.
Pochowani w mogile mrą wciąż za mogiłą!
Widzę was na tle nieba, niby znaki wodne,
Takie inne, znikliwe, z przeszłością niezgodne,
Jakbym nigdy was nie miał – jakby was nie było!
Nic nie było! Nic nie ma! Miłowałem zmory!
Czciłem próżnie! Chcę łzami ocalić ból w
sobie,
Więc płaczę, ja – na wiarę w potęgę łez
chory!
Łzy się kończą! Mrze pamięć! Kres grozi
żałobie!
O, Nocy, w przyszłość niebios wsrebrzona
niemylnie –
Jeśli chcesz w piersi moje uderzyć mgłą ciemną
–
Uderzaj bezlitośnie, uderzaj dość silnie,
Bom – człowiek! Zniosę wszystko! Pomocuj się ze
mną!
Kto potrafi żal dłońmi tak tłumić obiema!
Kto zdoła, gdy mu z oczu nicość jawę zmiecie,
Tak nic nie mieć, naprawdę nic nie mieć na
świecie,
Jak człowiek, co nic nie ma, naprawdę nic nie ma!
To co ziemskie, wspomnienia uśmiechu, głosu,
przypisane osobom zdarzenia ostateczne rozmywają się w pamięci.
Ziemski pogrzeb i ziemska mogiła są zaledwie momentem zerowym
egzystencji, ale przecież nie kończy się ona w światach Leśmiana
wraz z zatrzymaniem serca i ustaniem funkcji mózgowych. Jak zauważa
Karpowicz: Od zerowej granicy egzystencji prowadzą dwie drogi
rozwoju form istnienia i wyobrażeń, projekcji myślowych. Jedna
wiedzie w stronę urealnienia tego, co ma już swój kształt i
przeszło fazę projekcji myślowej, druga prowadzi jakby w stronę
przeciwną – w kierunku antycypowania form istnienia, w stronę
projekcji i wolnych, nominalistycznych zamiarów.26
Tutaj zmarli zanikają w świecie żywych, ale powracają stale
w sferze egzystencji czystej, duchowej, ontycznej. Są jak znaki
wodne na papierze i tylko przy spojrzeniu pod określonym kątem
stają się widzialni. Są, choć ich nie ma i nie ma ich, bo są.
Pojawiają się i znikają i nie dają się nałożyć na przeszłe
zdarzenia. Poeta patrzy na nich z zachwytem i lękiem, chciałby ich
przybliżyć ku sobie, a jednocześnie stale ich oddala i umieszcza w
świecie czystej filozofii. Tam każe im pędzić pośród wiatru,
albo swobodnie rozsnuwać się pośród zjawiskowej przyrody. Ta
nieobecność w obecności i obecność w nieobecności każą poecie
zanegować wszystko. W tym momencie nie widzi on przeszłości i
teraźniejszości, bytuje pośród krain amorficznych i
achronologicznych. Oskarża siebie i neguje przeszłe uczucia – nic
nie było, niczego nie ma, a on kochał zmory i czcił próżnię.
Tutaj niebezpiecznie wiersz Leśmiana zbliża się do totalnej
negacji – jak w Improwizacji Konrada, jak w Dies irae
Kasprowicza, jak w późniejszych wierszach turpistycznych
Grochowiaka. Tutaj rozpacz sięga kresu egzystencji, tutaj kończy
się ludzka próba bytu. W takim momencie poeta zwraca się ku nocy,
która jest monumentalna i kosmiczna, bezbłędnie wtopiona w
przyszłość. Każe jej uderzyć w jego pierś mgłą ciemną, ale
jednocześnie z dumą mówi, że jest człowiekiem i wszystko
zniesie. Pragnie tej próby sił, bo wie, że jest to chwila
kosmogoniczna, wie, że wtedy rodzi się w nim prawdziwy byt. Jak
słusznie mówi Dybciak: Leśmian przedstawia zjawisko bycia
bytu, a więc musi akcentować jego zmienność i proces stawania
się. Ekwiwalentem stylistycznym tego dążenia są formy czasowników
z końcówką –eć: „daleczeć”, „nieśmiertelnieć”,
„bożyścieć”, „człowieczeć” itd. Podstawą przeważąjącej
– zdecydowanie – części nowych formacji są przymiotniki, a
tylko kilka z nich to czasowniki odrzeczownikowe. Czasowniki te
ukazują powszechną w poezji Leśmiana możność możność zmiany
sposóbów istnienia, a szczególnie charakterystyczną cechą jest
nieukończoność przechodzenia od pewnego sposobu bycia do innego,
co jest widoczne dzięki takim neologizmom jak „niedoumieranie”,
„niedowcielenie”, „niedomrocze”.27
W wierszu pt. Ubóstwo tego rodzaju określenia reprezentuje
owa wielowymiarowa i wieloznaczna Leśmianowska n i c o ś
ć. Jest ona elementem negatywnej wyobraźni, częścią świata
nieistnienia i niebycia, ale zarazem określeniem stanu
ontologicznego narratora, stanu przed ostateczną metamorfozą, przed
ostatecznym rozpadem na cząstki. Bo przecież – jak pisze L...
Eustachiewicz - Wyobraźnia Lesmiana jest pasmem snów o
metamorfozach, ale proteuszowa zmienność kształtów jest tylko
czekaniem na ostateczne rozsypanie się płatków cebuli.28
Czwartym wierszem w ontologicznym cyklu Leśmiana
jest utwór pt. Betleem. Jest to zdumiewająca wizja
narodzin Chrystusa w pasterskiej osadzie. Ale też jest to jakby
rekreowanie mitu i jego transkrypcja – dostosowanie do wymogów
wiersza, cyklu i całej Leśmianowskiej przestrzeni:
Sen mię ze snu obudził. Przespałem byt drobny
Gwiezdnej smugi na rzęsach. Śniła się –
dlaczego?
Chciałem razem z Magami iść w swiat, niepodobny
Do żadnego z tych światów. Wiem, że do żadnego!
Biegnę w mrok, byle biegnąć! Może ich dogonię,
Choć mi trudno przeczuciu opierać się złemu.
Już widzę pierwsze stada, śpiące na wygonie,
I światła w Bogu ślepych oknach Betleemu.
Zbliżam się do jaskini. Nigdy lub tym razem!
Chwili tracić nie wolno! Śpiesz się, nędzo
ziemska!
Jeden pastuch wbrew cudom drzemie popod głazem.
Budzę go w imię twoje, gwiazdo Betleemska!
Gdzie magowie? „Odeszli. Badacze ich cienia
Głoszą, że wraz z kadzidłem i mirrą i złotem
W kurz się marny rozwiali pod tej karczmy płotem,
Gdzie droga w nicość skręca. Tyle – ich
istnienia”.
Gdzie Maryja? „Mów o Niej z niebem lub mogiłą.
Nikt nie wie – i nikt dzisiaj nie odpowie tobie”.
A gdzie Bóg? „Już od dawna pochowany w grobie,
Już szepcą, że go nigdy na świecie nie było!”
–
A gdzie jest Magdalena? „Zapatrzona w zgony
Przemilczała ból hańby, gdym ją kopnął nogą.
Wracaj tam, skąd przychodzisz – ty śmiesznie
spóźniony!”
Nie mam po co i nie mam powrócić do kogo!
To jest przestrzeń kosmiczna i właśnie pośród
niej rozbłyska nagle gwiazda betlejemska. Ale też jest to
przestrzeń kulturowa, w której obowiązują inne prawa niż w
świecie ludzi – przestrzeń mitologiczna i filozoficzna zarazem.
Trudno pośród niej znaleźć jakieś pewne punkty oparcia, jakieś
trwałe wyznaczniki. Raczej wszystko w niej jest płynne,
galaretowate i tylko w określonych momentach dziejowych owa galareta
ścina się, staje się czymś trwałym. Dla Leśmiana –
pisze Jacek Trznadel – sytuacja przedstawia się tak, jakby
nastręczał się problem wyboru – jako punktu oparcia – któregoś
z wierzchołków „filozoficznego” trójkąta:
Natura–Bóg–Człowiek. Problem Boga jawi się tutaj jako
metafizyczna zagadka umysłu filozoficznego, związana z problemem
bytu człowieka na ziemi, z jego ontologicznym i egzystencjalnym
„statusem” jako właśnie człowieka.29
Musiało się w tym cyklu pojawić pytanie o Boga, musiała
pojawić się jego wizja, bo przecież kwestii ontologicznych bez
Boga nie da się rozstrzygać – nawet jeśli się neguje jego
istnienie, to jest on bytem autonomicznym, choćby jako antyteza.
Poeta budzi się na chwilę z jakiegoś magicznego snu, a budzi się
poruszony innym snem. Mówi, że przespał chwilę, gdy na niebie
pojawiła się, a potem odbiła się na rzęsach, gwiezdna
smuga. Przyznaje też, że zawsze pociągały go takie momenty i
chciał wraz z Magami podążać ku wielkiej tajemnicy istnienia –
chciał iść ku tajemnicy bytu. To właśnie jest ów świat
niepodobny do żadnego ze znanych światów. Tam poeta chciał biec,
tam – w mrok, gdzie dalekie światła Betlejem, gdzie stada owiec i
pasterski etos eschatologiczny. Tam jest ów kres i początek
zarazem, tam dopiero można próbować medytować i rozumieć Boga.
Tam można też Boga wesprzeć swoją refleksją, wesprzeć swoją
ludzką biedą i swoim – tak dokładnie opisanym w wierszu
poprzednim - duchowym ubóstwem. Może wtedy pojawia się przez
moment owa duma i poczucie nieodzowności ludzkiego bytu. To
właśnie w życiu ludzkim jest godne pozazdroszczenia –pisze
Søren Kierkegaard – że Bogu można pospieszyć z pomocą i że
Boga można zrozumieć; z kolei jedynym godnym człowieka sposobem
zrozumienia Boga jest przyswojenie sobie [zasymilowanie] na podstawie
posiadanej wolności wszystkiego, co człowiek w życiu spotyka,
zarówno zdarzeń radosnych, jak i bolesnych.30
Z takim bagażem zdarzeń dobrych i złych bohater Leśmiana wchodzi
do strefy boskiego sacrum. Ale jest to dziwna strefa, granicząca
bezpośrednio z nicością i prowokująca stałe, bolesne
metamorfozy. Tak oto – jak mówi Pietrkiewicz - Leśmian
poszukuje prawdziwego oblicza świata, oddając zarówno zmysłową
ekstazę, jak i szkaradne cierpienie (...).31
Podąża tropem trzech królów, którzy u niego stają się
również magami i rejestrując ich niebyt, pyta o aktualność
podania o Chrystusie, Maryji i Magdalenie – pyta o sens wcielenia
Boga w ludzki kształt. Jezus jest bytem spóźnionym, tak jak
człowiek spóźnia się stale ze swoją egzystencją w obliczu
uciekającego od niego świata. Tak każe wracać Chrystusowi i sobie
samemu ku sferom duchowym, ku czystej egzystencji duchowej, bo czas
już się wypełnił i wszystko przepadło – zostało tylko martwe
kołowanie bytu ponad światem, została samotność i bolesna
kontemplacja nieistnienia.
Wiersz tytułowy – W nicość śniąca się
droga – jest chyba najlepszym utworem w całym cyklu i z tego
zapewne powodu Leśmian wskazał go i połączył jego formułą
tytułową sześć odrębnych tekstów. Znowu podążamy tutaj ku
naturze i ku otwartym przestrzeniom, chociaż prawdę powiedziawszy –
nawet w momentach najgłębszej introwersji – wcale się od niej
nie oddaliliśmy:
Poistniały czerwienie na niebiosów uboczu –
Poistniały dla nikogo, samym sobie raczej –
wbrew...
I nie umiem powiedzieć, skąd uległość mych oczu
Tym zarysom drzew na chmurze... Trzebaż oczom
takich drzew?...
Wiem, że muszę wypatrzeć w nicość śniącą się
drogę.
Odchodzimy gdzieś co chwila i co chwila brak nam
lic...
I nie mogę cię pieścić i nie pieścić nie mogę
–
Tylko patrzę w zmierzch za tobą i nie pragnę
widzieć nic.
Usta twoje – daleko! Usta twoje – tak blisko!
Serce w żalu zatwardziałe do rąk białych weź i
złam!
Czy pamiętasz ów ogród – płot wysoki – mgłę
niską?
Mgła – to człowiek niepotrzebny, snem mi równy
– taki sam!
Coś tam o nas przez liście zaszeptało do cienia –
Potoczyło się po drzewach – zrozumiało nas –
i lśni...
W ustach twoich – tkwi chłodna odrobina znużenia
–
Więc pójdziemy do ogrodu! Poszukamy zmarłych dni!
Jest tam ścieżka znajoma – i jest drzewo za
bramą.
Czy pamiętasz, jak się idzie? Trzeba minąć cały
świat!
Wdziej tę suknię, co wtedy!... Włosy uczesz tak
samo!
I pójdziemy do ogrodu... Ty idź – pierwsza...
Pójdę w ślad...
W atmosferze jakiegoś nieziemskiego świtu,
jakiegoś kosmicznego zmierzchu pojawia się tutaj wizja drogi
śniącej się aż po samą nicość i obraz rozległego ogrodu,
trochę przypominającego rajskie rewiry. A skoro jest raj, to musi
się też pojawić i Ewa. Ale przecież postaci te są
fantasmagoryczne, zwiewne, ulotne, nieistniejące. Jak mówi Jastrun:
Leśmian usiłował stworzyć w poezji swojej świat rządzący
się swoimi prawami. Jest to świat czarodziejskiej łąki,
zaludniony przez na wpół istniejące zjawy, świat ciągłych
przemian i ponownych wcieleń.32
Tutaj mamy do czynienia z jeszcze jednym takim wcieleniem i jeszcze
jedną porażką, bo byt w niebycie – suma summarum –
jest tu niebytem w bycie. Jest próbą pokonania martwoty i
odnowienia kosmogonicznego mitu genezyjskiego. Przy czym – jak
podpowiada Karpowicz - Im trudniejszy próg zdobywa martwa lub
ożywiona materia na drodze do swego wyższego celu – tym więcej
musi zużyć energii, stworzyć najwyższe napięcie w jej strumieniu
przepływania i grać o nowy kształt istnienia niemal va banque. W
koncepcji Leśmiana najtrudniejsze są przetransformowania jakiegoś
bytu z niewidzialnego w widzialny, z domysłu w obiekt naoczny. Jasne
jest, że obok bergsonizmu odzywają się tu wszystkie mity o
początku świata.33
To dla tej niewidzialnej i stającej się realną wizją dziewczyny
stwarza poeta ogród we mgle, gdzieś pośród złudnych miraży
egzystencji. Pragnie z nią zagłębić się w śnie i w nicości,
pragnie by jej i jego byt zlały się w przerażającą i wspaniała
zarazem jedność. Ich wędrówka przez nierealny raj i surrealny
ogród ma znamiona mitycznej wyprawy do kresu i poza kres poznania.
Tutaj koczy się wszystko i wszystko się zaczyna – tutaj jest ów
punkt zaczepienia bytu i nicości, tutaj wreszcie nic nie ma sensu i sens ma nic.
Ostatni wiersz w omawianym cyklu jest zarazem
tekstem w nim najdłuższym. Jest też jakby podsumowaniem owej
rozrastającej się do ogromnych rozmiarów teodycei i ontologii –
rozrastającej się i – tak jak wieczność – nagle kurczącej
się do rozmiarów ziarnka maku, łzy, kropli rosy. Jakże często w
starożytnych kosmogoniach na końcu aktu stworzenia rozbrzmiewa
pieśń pochwalna – wspaniały hymn opowiadający o wielkich
wydarzeniach i sławiący bohaterskie czyny. Pośród widmowej i
nieistniejącej przestrzeni Leśmianowskiej nie ma pieśni, ale są
Słowa do pieśni bez słów:
Kto cię odmłodzi, żywocie wieczny? Sam się
przeinacz!
Razem z chmurą się spłomień w zórz szkarłatnej
zagęstce.
A ja – obłędny nie istniejących zdarzeń
wspominacz –
Bywam tobie najbliższy tylko we śnie i w klęsce...
Nie było dolin – a jednak smutek stał się w
dolinie...
I choć wróżek nie było – w mgłach mówiono o
wróżce...
Brzegiem obłoków fijolet płynie. Myśli, że
płynie.
Sen się boczy na tego świateł w nicość
rozprószcę.
W odmętach nocy niech ciał się strzeże bezbronne
ciało,
Niech swe losy przesłania byle jakim błękitem.
W moim ogrodzie coś się znagliło i zaszemrało –
Zaszemrało, jak gdyby ktoś się rozstał z
niebytem.
Znam ja na pamięć jedną dziewczynę... Znam jej
westchnienia
I mym ustom uległość pieszczotliwie zawiłą.
Nic w niej nie było, oprócz uśmiechu i
przeznaczenia –
I kochałem ją za to, że nic więcej nie było.
Znam taką duszę, co cmentarniejąc nie do
poznania,
Sztuczną różę w śmierć niosła... Była
niegdyś różystką...
Skąd ten świat cały? – I róże sztuczne?... I
czyjeś łkania?
I ja – w świecie – i ptaki – i pogrzeby – i
wszystko?
Znam ja złocistość, co sni się niebu w imię
rezedy...
Dla snów błędnych jest człowiek – lada Bożą
ustronią.
Gasł niegdyś wieczór – i łódź się moja
rozbiła wtedy
O tę zgubną złocistość. Tak się stało, że o
nią.
Zorza dokrwawia swój żal do nieba w czerwieniach
pustych,
A obłoki gasnące chcą w bezludny świat urość.
Czymże jest dla mnie – albo dla jezior – albo
dla brzóz tych
Głuchoniemej wieczności zaraźliwość i burość!
Czym tajemnicę w niepowtarzalnych dreszczach
roztrwonił,
Gdym twe ciało w ciemnościach pieszczotami
przejaśnił?...
Świat się już dla mnie dość nanicestwił i
naustronił –
I jam dość się dla świata naczłowieczył i
naśnił!
Śpieszno mi teraz do zmartwychwstania kilku topoli,
Co szumiały w poblizu zanikłego w snach domu!
Śpieszno mi teraz do zatajonej w gwiazdach niedoli,
Którą muszę sam przeżyć, nic nie mówiąc
nikomu.
I co ja zrobię po śmierci z sobą i całym
światem? –
Czy w twych łzach się zazłocę? Czy się we mgle
– zniebieszczę?
Mrok nieodparty zszedł się w ogrodzie z bezwolnym
kwiatem –
Myśmy byli w tym mroku i będziemy tam jeszcze!
Zdawać by się mogło, że w świecie wykreowanym w
poezji Leśmiana apoteoza jest niemożliwa. A jednak – tutaj w
zamykającym cykl wierszu – owe uwznioślenie się pojawia. Żywota,
a zanim i byt określony zostaje jako wieczny. Jest jednak też i
stary, potrzebujący odmłodzenia. Poeta jednak zwraca się do niego
i radzi by sam się przeinaczył, sam się przetransponował – sam
się stworzył w chwili najpełniej przeżywanej transcendencji.
Wszak Cokolwiek robimy – tworzymy. Świadomość nie zna granic
w swej transcendencji, nie zadowolą jej żadne konkretyzacje. Śmierć
jest dla niej niewyobrażalna, ale i istnienie jej nie wystarczy.
Siejąc byty, tworząc „nieodparte życie”, idzie ona – jak
prorok Eliasz – w ciągłą Inność.34
Poeta zbliża się do bytu w czasie snu i w chwili klęski. Wtedy
realia tracą swój sens, wtedy podpory rzeczywistości walą się w
gruzy, wtedy byt wisi ponad życiem. Wtedy pojawiają się obrazy
rodem z wyobraźniowych eskapad najbardziej wizyjnych malarzy
wszystkich epok. Barwy przelewają się i łączą z odmętami nocy,
w rajskim i nierealnym ogrodzie coś z cicha szemrze, coś się
rusza, jakby ktoś rozstawał się z niebytem – jakby przechodził
od stanu refleksyjnego do fizycznego, bo przecież Leśmian
usiłuje pokazać metamorfozę autorefleksji w jej kształt
fizyczny.35
W takich momentach wyobraźnia poetycka wymyka się jakiemukolwiek
opisowi i staje się też jakby stanem fizycznym. nagle błyskawicznie
podążą ku przeszłości, zatacza koło i zawraca ku
teraźniejszości, a potem nagle wybiega w przyszłość. Może
właśnie w takich momentach – jak chce tego Karpowicz - Działania
Leśmianowskiej wyobraźni przedmiotowej są więc szybsze od
prędkości światła, są natchmiastowe, opuszczają rygory prawa
Einteinowskiego, jak każdy akt twórczy, nie uwzględniający praw
fizyki, co więcej: upatrujący główne pole działania poza
granicami tych praw.36
To właśnie taka błyskawiczna, stwórcza poetycka wyobraźnia uczy
poetę jak należy istnieć pośród nierealnych przestrzeni. To ona
utwierdza w nim przeświadczenie, że jednak doświadczył istnienia. Dzięki temu może opowiadać o nierzeczywistej
dziewczynie, o duszy cmentarniejącej pośród sztucznych ozdób i
sztucznych symboli i wreszcie o złocistości, która jest boskim
poblaskiem i wspomnieniem dnia klęski - jest pięknem tak czystym,
że aż bolesnym. Tutaj Leśmian stwarza i nazywa i jest to tendencja
charakterystyczna dla jego późnej twórczości, choć pojawiała
się też wcześniej. Jak pisze Nyczek: Kreacja poprzez nazwanie, pojawiająca się już u początków Leśmianowskiej
poezji, a szczególnie znamienna dla twórczości późniejszej,
objawiająca się w niezliczenie różnorodnych formach
egzystencjalnych, niezgodnych zazwyczaj z obiektywną logiką
biologii, fizjologii czy wręcz ontologii, oddaliła od Leśmiana
zarzut łatwego dziwaczenia – choć nie stało się to od razu.37
Byli przecież tacy czytelnicy, którzy nie mogli zaakceptować
rozchwiania Leśmianowskiego krajobrazu lirycznego, byli też i
krytycy, którzy mieli mu za złe wskazywane wiele razy wyżej
sprzeczności i zderzenia przeciwieństw. Cóż, Leśmian nie
należy do poetów łatwych – raczej wymaga dogłębnych studiów i
poznawania we fragmentach. Tej poezji stale się trzeba uczyć, choć
nigdy nie pozna się do końca mechanizmów nią rządzących. W
wierszu zamykającym cykl pt. W nicość śniąca się droga
widać to najlepiej i jakby w zagęszczeniu. Tutaj natura przenika
najboleśniej byt, tutaj też byt boleśnie wtapia się w naturę.
Poeta patrzy – jak ów wędrowiec z wiersza pt. Cmentarz –
z ukosa na istnienie, z perspektywy doświadczeń zebranych podczas
bytowania w krainach niebytu, podczas życia w świecie pełnym
śmierci, permanentnego umierania, negowania i przeciwstawiania sobie
pierwiastków. Pomiędzy zrodzonymi we śnie topolami, a zrodzonymi
we śnie gwiazdami, pomiędzy sennym życiem, a sennym niebytem
rozciąga się kraina poetycka Bolesława Leśmiana. Każdy, kto chce
do niej wejść musi pozostawić poza jej granicami ciało i duszę,
musi stać się nikim i niczym, musi wniknąć w nicość i podążyć
w nicość śniącą się drogą. Może wtedy – jako wolny, lotny
byt – zawędruje na krańce wszechświata, choć nie zawędruje...
3.
Leśmian jest jednym z najjaśniej lśniących
klejnotów poezji polskiej. Wspaniały, niepowtarzalny, tragiczny i
absurdalny, wzniosły i pełen ludycznej prostoty, a przy tym jeszcze
niezwykle barwny i niewypowiedzianie dźwięczny. Głęboki, drążący
kolejne pokłady ontologiczne, starający się zrozumieć na czym
polega fenomen i tragizm istnienia. Jakby posiadający świadomość
ulotności wszystkich i wszystkiego, a zarazem widzący absurdalność
owej ulotności, jakby wypowiadający w wierszach prawdę, którą
też zanotuje później w formie pytania retorycznego Albert Camus:
Jeden oddaje się kontemplacji, drugi kopie swój grób: jakże
te rzeczy oddzielić? Oddzielić ludzi i ich absurdalność?38
Ale przecież ontologia poetycka Leśmiana idzie jeszcze dalej i poza
absurdem stara się dociekać czym jest byt i czym jest śmierć.
Pyta – czy wystarczy z bojaźnią być, czy trzeba w lęku
drżeć? Pyta o drogi, którymi byt wspina się powoli ku zatracie,
albo ku złudnej chwili geniuszu, najczęściej określanej post
mortem przez inny byt, przez inną refleksję. Leśmian ma
świadomość, że Nie wystarczy umrzeć, aby stać się
geniuszem, (...) metamorfoza dokonana przez śmierć przekreśla
inne, bo to śmierć, nie zaś potomność jest metamorfozą.39
Nie bez powodu Leśmian ucieka od teraźniejszości i z taką
nieufnością podchodzi do historii i historiozofii. Zdaje się mieć
tę świadomość, którą znacznie później wyartykułuje inny
nadwrażliwy poeta i eseista – Seamus Heaney: Trudno czasem
oprzeć się myśli, że historia jest mniej więcej tak samo
kształcąca jak rzeźnia.40
Dla autora Napoju cienistego ważniejsze od zbiorowych
doświadczeń metamorfozy bytu, są komiczne i tragiczne pozy ducha.
I wcale nie jest to tchórzostwo, wcale nie jest to łatwiejsza
postawa – raczej jest to odważne czuwanie na rogatkach istnienia,
czuwanie tam, gdzie wszystko zanika i wszystko rodzi się w jednej
chwili. Trzeba mieć wielką odwagę by podążać ku tym krainom i
trzeba być do granic konsekwentnym by nie zatracić się w kreowanej
i sakralizowanej nicości. Trzeba mieć wiele odwagi by wpatrywać
się w mrok i światło i nie oślepnąć przy nagłych rozbłyskach
i bolesnych, tanatycznych olśnieniach. Zaprawdę rację ma
Albert Camus, gdy mówi, że Wielka odwaga to oczy otwarte na
światło i na śmierć.41
Leśmian wpatrywał się w jedno i w drugą, bo chciał zrozumieć
czym naprawdę jest byt, chciał zrozumieć, choć wiedział, że nie
zrozumie, bo byt jest jak w nicość śniąca się droga...
Przypisy:
1
J. Trznadel, Wstęp [w:] B. Leśmian, Poezje wybrane,
Wrocław 1991, s. XXXIII.
2
A. Nasiłowska, Trzydziestolecie 1914-1944, Warszawa 1995,
s. 106-107; Por. jednak też trafną uwagę W. Gutowskiego [w:] Nagie
dusze i maski. O młodopolskich mitach miłości, Kraków, 1997,
s.339.
3
T. Nyczek, Bolesław Leśmian, Wrocław 1976, s. 12.
4
J. Trznadel, Wstęp [w:] op. cit., s. XXVIII.
5
T. Karpowicz, Poezja niemożliwa. Modele Leśmianowskiej
wyobraźni, Wrocław 1975, s. 195.
6
J. Trznadel, Wstęp [w:] op. cit, s. XXVIII.
7
M. Jastrun, Kilka słów o Leśmianie [w:] Między
słowem a milczeniem, Warszawa 1979, s.52.
8
T. Karpowicz, Poezja niemożliwa. Modele Leśmianowskiej
wyobraźni, Wrocław 1975, s. 244.
9
A. Camus, Człowiek zbuntowany [w:] Eseje, wyb. i
przeł. J. Guze, Warszawa 1971, s. 362.
10
K. Wyka, Bolesław Leśmian: dwa utwory [w:] Rzecz
wyobraźni, Warszawa 1977, s. 434.
11
J-P., Sartre, Zwycięstwo moje jest czysto słowne, a zawdzięczam
je bogactwu wyrażeń [w:] Antologia współczesnej krytyki
literackiej we Francji, oprac. W. Karpiński, przeł. J.
Skoczylas, Warszawa 1974, s. 197.
12
J. Pietrkiewicz, Leśmian i Czechowicz. Dwaj poeci
niezaangażowani [w:] Literatura polska w perspektywie
europejskiej, przeł. A. Olszewska-Marcinkiewicz, I. Sieradzki,
Warszawa 1986, s. 327-328.
13
T. Karpowicz, op. cit., s. 25.
14
A. Sandauer, Pośmiertny tryumf Młodej Polski [w:] Pisma
zebrane, t. 1, Warszawa 1985, s. 68.
15
T. Karpowicz, op. cit., s. 29.
16
K. Dybciak, „Ogród oderwany od przyczyny” –
Bolesław Leśmian [w:] Poeci dwudziestolecia
międzywojennego pod red. I. Maciejewskiej, t. I, Warszawa 1982,
s.480.
17
J. Trznadel, Wstęp [w:] op. cit., s. XLVII.
18
M. Głowiński, Poezja przeczenia [w:] Zaświat
przedstawiony. Szkice o poezji Bolesława Leśmiana, Warszawa
1981, s. 136; por tamże, s. 135: Na zasadzie utożsamienia
nicości pojmowanej jako kategoria przestrzenna i śmierci zbudowany
jest cały cykl W nicość śniąca się droga, w tym wiersz tytułowy
i przede wszystkim utwór Po śmierci, przedziwny dialog dawnych
kochanków w trakcie pośmiertnego lotu przez przestrzeń-nicość
(...).
19
Ibidem, s. 135-136.
20
Por. B. Pascal, Myśli, 6, 347.
21
J. Trznadel, Wstęp [w:] op. cit., s. XXXIII-XXXIV.
22
T. Karpowicz, op. cit., s. 36.
23
Ibidem.
24
A. Sandauer, op. cit., s. 63.
25
T. Karpowicz, op. cit., s. 34.
26
Ibidem, s. 22.
27
K. Dybciak, op. cit., s.485-486.
28
L. Eustachiewicz, Liryka [w:] Dwudziestolecie 1919-1939,
Warszawa 1982, s. 97.
29
J. Trznadel, Wstęp [w:] op. cit., s. XXIX.
30
S. Kierkegaard, O równowadze między tym, co estetyczne, i tym,
co etyczne [w:] Albo, albo, t. II, przeł. K. Toeplitz,
Warszawa 1982, s. 340.
31
J. Pietrkiewicz, op. cit., s. 328.
32
M. Jastrun, op. cit., s. 50.
33
T. Karpowicz, op. cit., s. 18.
34
A. Sandauer, op. cit., s. 76.
35
T. Karpowicz, op. cit., s. 20.
36
T. Karpowicz, op. cit., s. 30.
37
T. Nyczek, op. cit., s. 16.
38
A. Camus, Dwie strony tego samego [w:] Eseje, wyb.
i przeł. J. Guze, Warszawa 1971, s.85.
39
A. Malraux, Przemijanie a literatura, przeł. A.
Tatarkiewicz, Warszawa 1982, s. 137.
40
S. Heaney, Zawierzyć poezji. Wykład z okazji przyjęcia
Literackiej Nagrody Nobla, przeł. A. Szostkiewicz [w:]
Zawierzyć poezji, Kraków 1996, s. 292.
41
A. Camus, Dwie strony tego samego [w:] op. cit., s. 85.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.