Pewnego razu święta Teodora opowiadała o mnichu, który pytał
abba Izajasza: „Jak mogą twierdzić ludzie świeccy, którzy żyją
w tym bezbożnym świecie, że nie upadają, mimo że ani nie
poszczą, nie modlą się, nie dochowują czuwań nocnych, nie
przejawiają pokory, nie znają umiaru w jedzeniu, pozostają pod
władzą żądz swojego ciała, wzajemnie zagrażają sobie i prawie
całe życie trwają w wiarołomstwie? Nigdy też nie mówią o
sobie, że zgrzeszyli. Zaś my, mnisi, płaczemy, narzekamy i ze
łzami w oczach mówimy, że utraciliśmy nasze zbawienie,
straciliśmy królestwo niebieskie, że zostaniemy na pewno uznani za
winnych i skazani na męki. Czy prawo i przykazania Boże nie
obowiązują wszystkich jednakowo?" - Dobry ojciec westchnął
głęboko, zapłakał i powiedział: „To prawda, mój synu, że
ludzie świeccy nie upadają, ponieważ już raz upadli, a ich upadek
był wielki i straszny. Nie mogą więc już ani powstać, ani
bardziej upaść. Z tymi, którzy padli zmiażdżeni i nie mogą się
podnieść, diabeł nie musi prowadzić już walki. Mnisi natomiast
udaremniają jego zamiary, chociaż raz odnoszą nad diabłem
zwycięstwo, innym znów razem bywa, że zostają przez niego
zwyciężeni, raz oni atakują go, kiedy indziej atakowani są przez
niego. Ludzie świeccy, uzależnieni od tego świata i dóbr
doczesnych, po swoim pierwszym upadku nadal leżą. I dzieje się tak
albo z nieświadomości, albo dlatego, że są głupcami, którzy
nawet nie wiedzą, że upadli. Byś zrozumiał jednak, że nie tylko
my dwaj, czyli ty i ja - którzy jesteśmy mnichami tylko z pozoru i
odeszliśmy bardzo daleko od stylu życia prawdziwych mnichów -
powinniśmy wciąż płakać i narzekać, ale że również wielcy
ojcowie, czyli prawdziwi asceci i eremici, musieli nieustannie
płakać, zbadaj istotę rzeczy i byś tym sposobem pojął:
«Kłamstwo pochodzi od diabła, on jest ojcem kłamstwa (por. J 8,
44), jak mówi Pan. Jeżeli ktoś choćby tylko pożądliwie patrzy
na kobietę, zostanie mu to poczytane przez Pana jako cudzołóstwo.
Jeżeli ktoś rozgniewał się na bliźniego, zostanie mu to
poczytane za morderstwo. Pan mówił również, że w dniu sądu
ludzie będą musieli zdać sprawę z każdego nieużytecznego słowa,
jakie wypowiedzieli. Czy jest jednak wśród nas taki człowiek -
albo gdzie takiego można by znaleźć - który by nie popełnił
grzechu kłamstwa, nie skalał się pożądliwością względem
kobiety, nie rozgniewał się nigdy na bliźniego i nie wyrzekł
nieużytecznego słowa, i który by tym samym nie potrzebował
pokuty? Wszyscy zgrzeszyliśmy i wszyscyśmy utracili chwałę Bożą.
Powinieneś zresztą wiedzieć, że ani mnich, ani człowiek świecki,
ani biskup czy choćby król nie może być prawdziwym
chrześcijaninem, jeśli nie bierze na siebie krzyża, to znaczy nie
dąży do pokory. A nasz Pan i Bóg Jezus Chrystus chwalił takich
ludzi i mówił: «Błogosławieni ubodzy przed Bogiem, albowiem do
nich należy królestwo niebieskie». (por. Mt 5,3). Zważ, iż nie
mówił: «Błogosławieni bogaci przed Bogiem», ale: «ubodzy».
Mówił również: «Błogosławieni, którzy łakną i pragną
(...), albowiem oni będą nasyceni* (Mt 5, 6), «błogosławieni,
którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni». (Mt 5, 4). A
zatem, gdzie będą w przyszłości ci ludzie, którzy obecnie
uważają się za panów życia, żyją sprośnie i nieobyczajnie,
opływają w dostatek, jedzą i piją do syta, śmieją się,
wymyślają innym i wcale nie boją się Boga? Są zaś pośród
świeckich ludzie naprawdę duchowo ubodzy, którzy starają się
innym, owym lekkoduchom, podpowiadać, że post, trud i inne dotkliwe
ciężary dotyczą jedynie mnichów, natomiast świeccy są powołani
do używania życia, do spokoju i rozmaitych przyjemności. O
nierozumni i leniwego serca! Czy nie słyszeliście, co mówi Pan:
«Błogosławieni, którzy łakną (...), albowiem oni będą
nasyceni» (Mt 5, 6), i: „Biada wam, bogaczom, bo odebraliście już
pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem
głód cierpieć będziecie» (Łk 6, 24-25), oraz w innym miejscu:
«Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i
przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich,
którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga,
która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują»
(Mt 7, 13-14). Te i tym podobne słowa nie były wypowiadane do
mnichów, gdyż wówczas, kiedy nasz umiłowany Pan i Bóg Jezus
Chrystus wszystkiego tego nauczał, ich jeszcze nie było. Te słowa
zatem były skierowane do ludzi na ulicy, ludzi prowadzących życie
świeckie, dalekie od Boga. Gdyby Pan pouczał jedynie mnichów,
ludzie świeccy byliby biedniejsi od zwierząt, które nie znają
przykazań i nie mogą osiągnąć królestwa niebieskiego. Jeżeli
jednak to pouczenie odnosi się do wszystkich ludzi, to wszyscy muszą
dźwigać takie same ciężary. W istocie bowiem jest to samo
szczęście, ten sam sąd i to samo piekło, zarówno dla mnichów,
jak i dla świeckich". Kiedy mnich usłyszał te słowa mojego
dobrego ojca, zdumiał się i zdziwił. Westchnął głęboko, padł
sędziwemu ojcu do nóg i powiedział: „A zatem, mój czcigodny
ojcze, teraz zrozumiałem, że muszę trudzić się w pocie czoła i
że powinienem wykonywać zawsze moje ascetyczne ćwiczenia. Módl
się za mnie, czcigodny ojcze!". I abba Izajasz pobłogosławił
go i odesłał w pokoju.
Za:
Meterikon
Mądrość Matek Pustyni,
przekład: Bogusław Widła, „PROMIC” - Wydawnictwo Księży
Marianów, Warszawa 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.