wtorek, 18 lutego 2014

Żydowscy kuglarze spod znaku Adorno


Etnocentryzm jest czymś naturalnym, tak jak jesteśmy zainteresowani dobrem naszej rodziny, tak też nie ma nic złego w byciu patriotą i nacjonalistą. Zwłaszcza, że ten świat nie jest rajskim ogrodem, i czy nam się to podoba czy nie, są na świecie nacje naprawdę „silne, zwarte”, a zwłaszcza „gotowe” do uzyskania przewagi nad innymi nacjami. W tym ostatnim niekoniecznie trzeba je naśladować, ale przynajmniej trzeba się orientować na jakim świecie się żyje by nie stać się ofiarą silniejszego i sprytniejszego przeciwnika.

Takim przeciwnikiem zdecydowanie są Żydzi, grupa bardzo silnie etnocentryczna. Jedną z żydowskich taktyk w celu osiągnięcia przewagi na gojami jest promowanie wśród nich idei osłabiających etnocentryzm, gdyż postawa etnocentryczna, związana z podziałem na „naszych” i „obcych” skłonna jest przerodzić się w antysemityzm,to jest postrzeganie Żydów jako obcej grupy dążącej do uzyskania przewagi kosztem innych. W tym celu naukowcy żydowscy podjęli próby wykazania, że postawa etnocentryczna jest czymś patologicznym – czytaj: wszelkie objawy antysemityzmu są czymś irracjonalnym i chorym, a w żadnym razie nie zdrową oznaką, że dana grupa po prostu broni swych interesów. Np ktoś kto zwraca uwagę na olbrzymią nadreprezentację Żydów w rządzie, będzie natychmiast okrzyknięty antysemitą, ofiarą patologicznego etnocentryzmu, osobnikiem irracjonalnym. Z punktu widzenia interesów swej nacji, ktoś taki jednak jest po prostu poważnie zaniepokojony, gdyż Żydzi jako plemię silnie etnocentryczne na pierwszym miejscu realizują wpierw swe własne interesy, które, mówiąc oględnie, nie zawsze są zgodne z interesami kraju, który zamieszkują. W krajach gdzie taktyka żydowska osiągnęła sukces i etnocentryzm tubylców jest znacznie osłabiony, nie dochodzi do żadnej rzeczowej dyskusji na temat zagrożenia wpływami obcej grupy etnicznej, wystarczy użyć magicznego hasła „to antysemityzm” by zakończyć sprawę.

Przyjrzyjmy się zatem jak żydowska badaczka Else Frankel-Brunswik współautorka dzieła Osobowość autorytarna wręcz preparuje stosowną „rzeczywistość”, tak by ta zgadzała się z jej wyjściowym założeniem, które, jak już powiedzieliśmy jest takie, że etnocentryzm jest czymś patologicznym. Używa do tego tak zwanej teorii psychodynamicznej bazującej na psychoanalizie, pseudonauce promowanej przez Żydów i będącej użytecznym narzędziem w walce z gojami. Wszelkie dane niezgodne z teorią wyjściową, są interpretowane za pomocą terminu „wyparcie konfliktu” - czytaj: tam gdzie w rodzinie etnocentrycznej nie da się rozpoznać żadnego konfliktu, jest tak tylko dlatego, że został on „wyparty”, tj istnieje, ale go nie widać. Tyle, opierając się na takiej metodzie, z każdego świętego można zrobić psychopatę, który jeno „wyparł” swe problemy, i choć wygląda i zachowuje się jak święty, w oczach żydowskich badaczy będzie psychopatą. Czy to ma w ogóle coś wspólnego z metodą naukową?

Przykłady: (referuję za Kevin MacDonald, Krytyka kultury ..., z rozdziału Szkoła frankfurcka i patologizacja więzi ...)

Pozytywne uwagi na temat rodziców osób silnie etnocentrycznych Frankel-Brunswik nazywa „gloryfikacją”. Wspomnienia, że rodzice byli wymagający, i narzucali dziecku określoną dyscyplinę, badaczka nazywa „gnębieniem”, wspomnienie: „matka była strasznie surowa, jeżeli chodzi o ucznie mnie prowadzenia domu […] dzisiaj się z tego cieszę, ale wtedy nienawidziłam”, badaczka interpretuje jako „wypartą wrogość wobec rodziców”, co może być: „jednym ze źródeł, a nawet głównym źródłem […] wrogości wobec grup obcych” (s.482). Kiedy jednak osoby słabo etnocentryczne otwarcie mówią o odrzuceniu i braku miłości w rodzinie, to badaczka nazywa „otwartością” która ma być jakoby objawem braku patologii. Zatem dla badaczki jest to objawem prawdziwej miłości, podczas gdy ciepłe uczucia wobec rodziców wyrażane przez osoby silnie etnocentryczne są według niej owocem wielkiego autorytaryzmu rodziców, który prowadzi do tego, że dzieci wypierają się świadomości winy rodziców. Kobieta zamierzająca wyjść za mąż i licząca się ze zdaniem swych rodziców zostaje uznana przez badaczkę za zaburzoną psychicznie. Częste wspominanie o troskliwości rodziców jest według Frenkel-Brunswik oznaką okaleczenia psychicznego osób silnie etnocentrycznych, co nazywa „uzależnieniem ja-inny” (s. 353) i „jaskrawym oportunizmem” (s. 354). I tak na przykład zdanie: „Ojciec bardzo się poświęcał dla rodziny – urobiłby sobie dla nas ręce po łokcie – nigdy nie pił”, jest właśnie patologicznym przejawem takiego „oportunizmu”. Ciepły obraz stosunków między rodzeństwem przedstawiany przez osoby silnie etnocentryczne badaczka uznaje za patologiczną „konwencjonalną idealizację” i „gloryfikację”, natomiast złe stosunki z rodzeństwem osób słabo etnocentrycznych uważa za „ocenę obiektywną”. Przykładowo wypowiedź: „Tak, jest wspaniałym chłopakiem […] Zachowuje się świetnie w stosunku do rodziców […] teraz ma dwadzieścia jeden lat. Nadal mieszka z nami. [..] Oddaje rodzicom większą część pensji” (s. 387). Jak pisze Kevin MacDonald: „Badaczce najwyraźniej nie mieście się w głowie, że może to być prawdą, wobec czego wypowiedź tę uznaje za przykład patologicznego „gloryfikowania rodzeństwa”. W rodzinach gdzie kultywuje się tradycję i występuje duma rodowa, to żydowska badaczka interpretuje jako: „przeciwstawianie jednolitej totalitarnej rodziny całemu światu” (s. 356) . Wyznania pochodzące z rodzin nastawionych słabo etnocentrycznie, dających świadectwo o alkoholizmie, porzuceniu, przemocy, kłótniach i egoizmie, w opozycji do świadectw z rodzin nastawionych silnie etnocentryczne, mówiących o braku konfliktów, Frenkel-Brunswik komentuje następująco: „Przywołane wypowiedzi świadczą o szczerości i lepszym wglądzie w konflikty między rodzicami”. K.M: „Badaczka najwyraźniej zakłada, że alkoholizm, porzucenie, przemoc, kłótnie i narcystyczna troska o własne przyjemności kosztem potrzeb bliskich to znamię wszystkich rodzin”. Wyznanie, że rodzice nie chcieli by dziecko zadawało się z dziewczynami, ze slamsów a chcieli raczej by kolegowało się z ludźmi z lepszego towarzystwa, jest uznane przez Frenkel-Brunswik jako patologiczne „wyczulenie na status”. Skłonność kobiet silnie etnocentrycznych do wybierania partnera odpowiedzialnego i potrafiącego zapewnić przyszłość dziecku, Frenkel-Brunswik nazywa „oportunizmem” (s. 401).

Można by jeszcze trochę wypisać tych „naukowych odkryć” żydowskiej badaczki, poprzestańmy jednak na komentarzu autora:

Wszystko to upoważnia de facto do wniosku, że istotnym założeniem analizy zebranego materiału jest przypisanie patologicznej natury wszelkiemu adaptacyjnemu zachowaniu gojów. Gojów, którzy cenią małżeństwo inwestujące w dzieci i spójną rodzinę, dążą do awansu społecznego i osiągnięcia wysokiego statusu ekonomicznego, są dumni z rodziny i utożsamiają się z rodzicami, mają dobre wyobrażenie o sobie, wierzą, że chrześcijaństwo jest dobroczynną siłą moralną (s. 408) i źródłem pociechy duchowej (s. 450), żywią głębokie poczucie męskiej lub żeńskiej tożsamości (ale nie jednej i drugiej!), osiągają prestiż społeczny i chcą dorównać najlepszym (na przykład bohaterom amerykańskim), uważa się za zaburzonych psychicznie.

Zaiste głęboko ironiczną wymowę ma fakt, że w publikacji jednej z głównych organizacji żydowskich za objawy schorzeń psychicznych u gojów uznaje się między innymi dbałość o status społeczny i materialny, inwestowanie w przyszłość dzieci i dumę rodową, które są przecież jakże widocznymi znamionami Żydów. Istotnie, autorzy Osobowości autorytarnej formułują godny uwagi wniosek, że „na podstawie danych z wielu dziedzin zaczynamy podejrzewać, że parcie w górę hierarchii klas społecznych i utożsamianie się ze status quo są skorelowane pozytywnie z etnocentryzmem, natomiast z antycentryzmem wiąże się opadanie w hierarchii społecznej i identyfikacja z klasami niższymi” (s. 204).

Kevin MacDonald Kultura krytyki s. 366
Tłumaczenie: Michał Szczubałka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.