Etnocentryzm jest czymś naturalnym,
tak jak jesteśmy zainteresowani dobrem naszej rodziny, tak też nie
ma nic złego w byciu patriotą i nacjonalistą. Zwłaszcza, że ten
świat nie jest rajskim ogrodem, i czy nam się to podoba czy nie, są
na świecie nacje naprawdę „silne, zwarte”, a zwłaszcza
„gotowe” do uzyskania przewagi nad innymi nacjami. W tym ostatnim
niekoniecznie trzeba je naśladować, ale przynajmniej trzeba się
orientować na jakim świecie się żyje by nie stać się ofiarą
silniejszego i sprytniejszego przeciwnika.
Takim przeciwnikiem zdecydowanie są
Żydzi, grupa bardzo silnie etnocentryczna. Jedną z żydowskich
taktyk w celu osiągnięcia przewagi na gojami jest promowanie wśród
nich idei osłabiających etnocentryzm, gdyż postawa etnocentryczna,
związana z podziałem na „naszych” i „obcych” skłonna jest
przerodzić się w antysemityzm,to jest postrzeganie Żydów jako
obcej grupy dążącej do uzyskania przewagi kosztem innych. W tym
celu naukowcy żydowscy podjęli próby wykazania, że postawa
etnocentryczna jest czymś patologicznym – czytaj: wszelkie objawy
antysemityzmu są czymś irracjonalnym i chorym, a w żadnym razie
nie zdrową oznaką, że dana grupa po prostu broni swych interesów.
Np ktoś kto zwraca uwagę na olbrzymią nadreprezentację Żydów w
rządzie, będzie natychmiast okrzyknięty antysemitą, ofiarą
patologicznego etnocentryzmu, osobnikiem irracjonalnym. Z punktu
widzenia interesów swej nacji, ktoś taki jednak jest po prostu
poważnie zaniepokojony, gdyż Żydzi jako plemię silnie
etnocentryczne na pierwszym miejscu realizują wpierw swe własne
interesy, które, mówiąc oględnie, nie zawsze są zgodne z
interesami kraju, który zamieszkują. W krajach gdzie taktyka
żydowska osiągnęła sukces i etnocentryzm tubylców jest znacznie
osłabiony, nie dochodzi do żadnej rzeczowej dyskusji na temat
zagrożenia wpływami obcej grupy etnicznej, wystarczy użyć
magicznego hasła „to antysemityzm” by zakończyć sprawę.
Przyjrzyjmy się zatem jak żydowska
badaczka Else Frankel-Brunswik współautorka dzieła Osobowość
autorytarna wręcz preparuje stosowną „rzeczywistość”, tak
by ta zgadzała się z jej wyjściowym założeniem, które, jak już
powiedzieliśmy jest takie, że etnocentryzm jest czymś
patologicznym. Używa do tego tak zwanej teorii psychodynamicznej
bazującej na psychoanalizie, pseudonauce promowanej przez Żydów i
będącej użytecznym narzędziem w walce z gojami. Wszelkie dane
niezgodne z teorią wyjściową, są interpretowane za pomocą
terminu „wyparcie konfliktu” - czytaj: tam gdzie w rodzinie
etnocentrycznej nie da się rozpoznać żadnego konfliktu, jest tak
tylko dlatego, że został on „wyparty”, tj istnieje, ale go nie
widać. Tyle, opierając się na takiej metodzie, z każdego świętego
można zrobić psychopatę, który jeno „wyparł” swe problemy, i
choć wygląda i zachowuje się jak święty, w oczach żydowskich
badaczy będzie psychopatą. Czy to ma w ogóle coś wspólnego z
metodą naukową?
Przykłady: (referuję za Kevin
MacDonald, Krytyka kultury ..., z rozdziału Szkoła
frankfurcka i patologizacja więzi ...)
Pozytywne uwagi na temat rodziców osób
silnie etnocentrycznych Frankel-Brunswik nazywa „gloryfikacją”.
Wspomnienia, że rodzice byli wymagający, i narzucali dziecku
określoną dyscyplinę, badaczka nazywa „gnębieniem”,
wspomnienie: „matka była strasznie surowa, jeżeli chodzi o ucznie
mnie prowadzenia domu […] dzisiaj się z tego cieszę, ale wtedy
nienawidziłam”, badaczka interpretuje jako „wypartą wrogość
wobec rodziców”, co może być: „jednym ze źródeł, a nawet
głównym źródłem […] wrogości wobec grup obcych” (s.482).
Kiedy jednak osoby słabo etnocentryczne otwarcie mówią o
odrzuceniu i braku miłości w rodzinie, to badaczka nazywa
„otwartością” która ma być jakoby objawem braku patologii.
Zatem dla badaczki jest to objawem prawdziwej miłości, podczas gdy
ciepłe uczucia wobec rodziców wyrażane przez osoby silnie
etnocentryczne są według niej owocem wielkiego autorytaryzmu
rodziców, który prowadzi do tego, że dzieci wypierają się
świadomości winy rodziców. Kobieta zamierzająca wyjść za mąż
i licząca się ze zdaniem swych rodziców zostaje uznana przez
badaczkę za zaburzoną psychicznie. Częste wspominanie o
troskliwości rodziców jest według Frenkel-Brunswik oznaką
okaleczenia psychicznego osób silnie etnocentrycznych, co nazywa
„uzależnieniem ja-inny” (s. 353) i „jaskrawym oportunizmem”
(s. 354). I tak na przykład zdanie: „Ojciec bardzo się poświęcał
dla rodziny – urobiłby sobie dla nas ręce po łokcie – nigdy
nie pił”, jest właśnie patologicznym przejawem takiego
„oportunizmu”. Ciepły obraz stosunków między rodzeństwem
przedstawiany przez osoby silnie etnocentryczne badaczka uznaje za
patologiczną „konwencjonalną idealizację” i „gloryfikację”,
natomiast złe stosunki z rodzeństwem osób słabo etnocentrycznych
uważa za „ocenę obiektywną”. Przykładowo wypowiedź: „Tak,
jest wspaniałym chłopakiem […] Zachowuje się świetnie w
stosunku do rodziców […] teraz ma dwadzieścia jeden lat. Nadal
mieszka z nami. [..] Oddaje rodzicom większą część pensji” (s.
387). Jak pisze Kevin MacDonald: „Badaczce najwyraźniej nie
mieście się w głowie, że może to być prawdą, wobec czego
wypowiedź tę uznaje za przykład patologicznego „gloryfikowania
rodzeństwa”. W rodzinach gdzie kultywuje się tradycję i
występuje duma rodowa, to żydowska badaczka interpretuje jako:
„przeciwstawianie jednolitej totalitarnej rodziny całemu światu”
(s. 356) . Wyznania pochodzące z rodzin nastawionych słabo
etnocentrycznie, dających świadectwo o alkoholizmie, porzuceniu,
przemocy, kłótniach i egoizmie, w opozycji do świadectw z rodzin
nastawionych silnie etnocentryczne, mówiących o braku konfliktów,
Frenkel-Brunswik komentuje następująco: „Przywołane wypowiedzi
świadczą o szczerości i lepszym wglądzie w konflikty między
rodzicami”. K.M: „Badaczka najwyraźniej zakłada, że
alkoholizm, porzucenie, przemoc, kłótnie i narcystyczna troska o
własne przyjemności kosztem potrzeb bliskich to znamię wszystkich
rodzin”. Wyznanie, że rodzice nie chcieli by dziecko zadawało się
z dziewczynami, ze slamsów a chcieli raczej by kolegowało się z
ludźmi z lepszego towarzystwa, jest uznane przez Frenkel-Brunswik
jako patologiczne „wyczulenie na status”. Skłonność kobiet
silnie etnocentrycznych do wybierania partnera odpowiedzialnego i
potrafiącego zapewnić przyszłość dziecku, Frenkel-Brunswik
nazywa „oportunizmem” (s. 401).
Można by jeszcze trochę wypisać tych
„naukowych odkryć” żydowskiej badaczki, poprzestańmy jednak na
komentarzu autora:
Wszystko to upoważnia de facto do wniosku, że istotnym założeniem analizy zebranego materiału jest przypisanie patologicznej natury wszelkiemu adaptacyjnemu zachowaniu gojów. Gojów, którzy cenią małżeństwo inwestujące w dzieci i spójną rodzinę, dążą do awansu społecznego i osiągnięcia wysokiego statusu ekonomicznego, są dumni z rodziny i utożsamiają się z rodzicami, mają dobre wyobrażenie o sobie, wierzą, że chrześcijaństwo jest dobroczynną siłą moralną (s. 408) i źródłem pociechy duchowej (s. 450), żywią głębokie poczucie męskiej lub żeńskiej tożsamości (ale nie jednej i drugiej!), osiągają prestiż społeczny i chcą dorównać najlepszym (na przykład bohaterom amerykańskim), uważa się za zaburzonych psychicznie.Zaiste głęboko ironiczną wymowę ma fakt, że w publikacji jednej z głównych organizacji żydowskich za objawy schorzeń psychicznych u gojów uznaje się między innymi dbałość o status społeczny i materialny, inwestowanie w przyszłość dzieci i dumę rodową, które są przecież jakże widocznymi znamionami Żydów. Istotnie, autorzy Osobowości autorytarnej formułują godny uwagi wniosek, że „na podstawie danych z wielu dziedzin zaczynamy podejrzewać, że parcie w górę hierarchii klas społecznych i utożsamianie się ze status quo są skorelowane pozytywnie z etnocentryzmem, natomiast z antycentryzmem wiąże się opadanie w hierarchii społecznej i identyfikacja z klasami niższymi” (s. 204).
Kevin MacDonald Kultura krytyki s. 366
Tłumaczenie: Michał Szczubałka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.