poniedziałek, 13 stycznia 2014

Czy róża jest czerwona w ciemności?


„Od samego początku chciałem być kimś innym. Napomnienie nosce te ipsum ma dla mnie posmak popiołu, od kiedy nauczyciel kazał mi powtarzać tę formułę. Znałem siebie, aż za dobrze, i nie podobało mi się to, co o sobie wiem. Ale znowu muszę poczynić tu pewne zastrzeżenia. Nie do siebie samego czułem awersję, nie do »ja« pojedynczego, esencjalnego – choć przyznaję, że nawet samo pojęcie esencjalnego, pojedynczego »ja« jest czymś problematycznym – ale do nagromadzenia afektów, skłonności, prawd branych na wiarę, klasowych uprzedzeń, którymi moje pochodzenie i wychowanie obdarowały mnie w miejsce osobowości. W miejsce, tak. Zamiast. Nigdy nie miałem osobowości, nie w tym sensie, w jakim inni ją mają, lub zdaje im się, że mają. Byłem zawsze wyróżniającym się nikim, którego bezwzględnym życzeniem było stać się niewyróżniającym się kimś. Wiem, co mówię. Anna, od razu to zrozumiałem, posłużyłaby mi za medium mojej transmutacji. Była jak krzywe zwierciadło, w którym wszystkie moje zniekształcenia wróciłyby do normy. Dlaczego nie być sobą? – zapytała mnie pewnego dnia, na początku naszej znajomości. »Być sobą«, zwróćcie na to uwagę, nie »znać siebie« – z litości nad moimi nieporadnymi próbami zrozumienia wielkiego świata. Bądź sobą! Co oczywiście znaczyło: bądź kimkolwiek chcesz być. Taki zawarliśmy pakt, że uwolnimy się nawzajem od tego ciężaru, jakim jest konieczność bycia ludźmi, którymi jesteśmy w oczach innych. A przynajmniej ona uwolniła mnie od tego ciężaru, ale co ja dla niej zrobiłem? Być może nie powinienem włączać jej do podróży ku niewiedzy, być może tylko ja pragnąłem tę niewiedzę osiągnąć.

A problem, z którym teraz zostaję, jest właśnie problemem wiedzy. Kim, jeśli nie samymi sobą, byliśmy? Dobrze, nie wplątujmy w to Anny. Kim, jeśli nie sobą samym, byłem? Filozofowie mówią, że to inni nas określają, że inni kształtują nasze bycie. Czy róża jest czerwona w ciemności? Czy w lesie na dalekiej planecie, gdzie nie ma uszu, które mogłyby słuchać, drzewo pada z łoskotem?”

John Banville, Morze. Przeł. J. Jarniewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.