wtorek, 14 kwietnia 2020

Samopoznanie i jego opis


Przykazanie wyroczni "Poznaj siebie" znajduje swe zwieńczenie we współzależnym powstawaniu. Problem Buddy jako nauczyciela polega na tym, w jaki sposób przekazać swoją wiedzę, by zwykły człowiek, który nie zna samego siebie, poznał siebie. Z pewnością trzeba opisać jego doświadczenie zgodnie z rzeczywistością, na którą zwykły człowiek, bez samopoznania, jest ślepy. Problem - w przypadku Buddy - jest techniczny. W samej naturze opisu leży niekompletność, zatem pełny opis, jakiego mamy prawo oczekiwać od Buddy, wydaje się niemożliwością.

A jednak... Rozwiązanie tego problemu polega na zestawie wzajemnie uzupełniających się opisów,  które razem stają się pełnym opisem doświadczenia zwykłego człowieka, zrozumienie którego jest spełnieniem nakazu wyroczni.

Jeżeli zrozumieliśmy na czym polega rozwiązanie Buddy,  będzie też dla nas oczywiste, że relacja pomiędzy poszczególnymi ogniwami współzależnego powstawania nie jest relacja przyczyny i skutku, jak to zwykle jest tłumaczone przez tych, którym daleko do samopoznania. Dwa ogniwa to po prostu dwa osobne opisy. No właśnie ... Osobne, ale połączone razem dające jeden holistyczny opis. Co je łączy, jeżeli nie relacja przyczyny i skutku?

Sine qua non. Z uczuciem jako warunek, pragnienie, nie opisuje zatem temporalnego doświadczenia, gdzie najpierw ktoś coś czuje a następnie zaczyna pragnąć. Uczucie jak i samo pragnienie to rzeczy występujące u każdego zwykłego człowieka, i ich wzajemna relacja we współzależnym powstawaniu, jest relacją zależności. Pragnienie nie jest wartością absolutną, istnieje tylko wtedy, gdy istnieje uczucie, gdyby nie było uczucia, nie byłoby i pragnienia. Tak samo śmierć. Z pewnością zwykły człowiek myśli: urodziłem się w przeszłości i umrę w przyszłości, ale takie myślenie jest dokładnie nie widzeniem współzależnego powstawania, nie widzeniem nietrwałości śmierci. Kiedy to jest - to jest ... jest relacją strukturalną, śmierć zależy od narodzin, i gdyby nie było narodzin, nie byłoby i śmierci.

Oczywiście jako że współzależne powstawanie jest opisem doświadczenia zwykłego człowieka, zaczyna się ono od ignorancji, i każde poszczególne ogniwo jest opisem doświadczenia przy obecności ignorancji. Wstrzymanie ignorancji nie czyni ciała nieśmiertelnym, ale uwalnia od ideii "ja się urodziłem, ja umrę". Tak samo z organami zmysłowymi. Oko i ucho oczywiście dalej funkcjonują, ale myślenie "ja widzę, ja słyszę" jest nieobecne.

niedziela, 12 kwietnia 2020

Nie pytaj kogo łapie sieć



O ile kolejność następujących po sobie Suttr  w większości przypadków jest bez znaczenia, pierwsze Sutty z Majjhimanikayi, i Dhiganikayi znalazły się na swych miejscach nieprzypadkowo. Obie zajmują się tym samym problemem, problemem Grzechu Pierworodnego, Matką wszelkiego zła: ignorancją. Ale Sutty te omawiają odmienne aspekty ignorancji. MN 1 jest bardziej elitarna, i skierowana jest do tych, którzy uświadomili sobie własną ignorancję, rozpoznając nietrwałą, determinowaną i współzależnie powstałą naturę swego istnienia (bhava). W skrócie widzą oni tak: z ignorancją jako warunek ... istnienie.

Z pojawieniem się u nich oka Dhammy, czy jak wolisz wglądem w Cztery Szlachetne Prawdy,  uwolnili się od wszelkiej samo-identyfikacji. O ile u zwykłego człowieka postrzeganie wydaje się być nierozerwalnie związane z pewnym zniekształceniem, polegającym przede wszystkim na braniu za ja tego co nie-ja, ariya ma bezpośrednią wiedzę i wolny jest od samo-identyfikacji.

I teraz, choć oczywiście zwykły człowiek może studiować tę Suttę, to jest ona całkowicie poza zasięgiem jego zrozumienia. Progres w  zrozumieniu Dhammy jest stopniowy, i bez zrozumienia DN 1 która omawia tak zwaną boską sieć, w której zwykły człowiek, lub jak wolisz niepouczony przeciętniak jest wieziony, zrozumienie MN 1 jest niemożliwe. Odmiennie od MN 1 która zajmuje się ignorancją na poziomie pre-refleksyjnym, gdzie nadal obecne jest wyobrażenie "jestem", brahmajala omawia ignorancję na poziomie refleksji, poziomie logicznym, gdzie wyobrażenie "jestem" niejako wymusza, czy też prowokuje zwykłego człowieka do formułowania poglądów na temat samego siebie. Można by rzec, "jestem" znajduje ucieleśnienie w "jestem tym, to moje ja".

O ile jak już wspomnieliśmy MN 1 jest całkowicie poza zasięgiem zrozumienia zwyko człowieka, DN 1 bynajmniej nie jest łatwa do zrozumienia. Ignorancja kryje się za podwójną gardą, nie tylko nie wiem, ale też nie wiem, że nie wiem. Budda jest lekarzem a zwykły człowiek jest jego pacjentem. Problem z tym specyficznym pacjentem jest nie tylko taki, że jest on chory,  ale także na tym że nie wie tego, że jest chory. Oczywiście pewne symptomy choroby mogę być dla niego widoczne, jednakże nie zdaje on sobie sprawy, czym właściwie jest jego choroba. Oczywiste jest też, że nie wie on nic o prawdziwym zdrowiu.

W terminach sieci, dopóki zwykły człowiek nie widzi, że jest więziony przez sieć, jest on przez nią więziony. Ale istota tego zniewolenia polega dokładne na tym, że nie widzi on, że nie widzi, iż jest więziony przez sieć. W skrócie, mamy tu do czynienia z niewolnikiem, który nie wie, że jest niewolnikiem, a nawet jeżeli coś podejrzewa, nie rozumie on natury swojego zniewolenia.

Czy zatem, będąc zdanym sam na siebie, zwykły człowiek znajduje się w beznadziejnnej sytuacji? Zdecydowanie tak. Ale jego sytuacja nie jest beznadziejna, bo nie jest on zdany sam na siebie, może otrzymać pomoc z zewnątrz sieci, od kogoś kto się z niej wydostał. Zwróćmy uwagę na pewną strukturę, ten kto może mu pomóc nie koniecznie musi być arahatem o którym mówi MN 1 - czyli tym w pełni uwolnionym od ignorancji. Ci którzy mówią iż tak naprawdę to tylko arahat jest w stanie odpowiednio wyłożyć istotę współzależnego powstawania, okazują tym samym swoją własną ignorancję. Zarówno współzależne powstawanie jak i brahmajala omawianą ignorancję na poziomie refleksyjnym a ta jest porzucona zarówno przez sotapannę jak i arahata.

Skoro zwykły człowiek nie wie, że nie wie iż jest więziony przez boską sieć, każdy kto rozumie naturę tej sieci, jest w stanie mu pomóc. Oczywiście przynajmniej teoretycznie. Skoro nie wiem, że nie wiem, nie wiem też kto jest w stanie mi pomóc a kto nie. Taki osąd, wynikający z samej struktury ignorancji, jest poza moim zasięgiem. Tu wkracza rola wiary. Jako pacjent Buddy, zwykły człowiek powinien mu okazać zaufanie, jakim obdarza się wybitnego i uznanego lekarza i po otrzymaniu diagnozy zastosować się do jego poleceń.

O ile brahmajala Sutta nie jest skierowaja do jakiegoś konkretnego pacjenta, przedstawia ona w skondensowanej formie wszelkie możliwe błędne poglądy, jakie może formułować zwykły człowiek. Budda bynajmniej w Suttrze tej nie omawia jemu współczesnych nauczycieli, takie podejście jest absolutnie błędne. No może nie absolutnie, gdyż współcześni jemu nauczyciele, niezwiązani z Dhammą, z pewnością są obejmowani przez sieć. Jednakże Sutta ta jest ułożona strukturalnie, zatem czy ktoś miał jakiś błędny pogląd dwa tysiące lat temu, czy będzie go miał za dwa tysiące lat, czy obecnie utrzymuje jakiś błędny pogląd, posiadając odpowiednią wiedzę, możemy to zlokalizować, to jest znaleźć miejsce w brahmajala, gdzie jego pogląd jest omawiany.

Jednak, ponieważ to co istotne, to zobaczenie samej struktury sieci, odpowiednia lokalizacja danego poglądu nie jest sprawą najistotniejszą. A to z uwagi na to, że jakikolwiek błędny pogląd, wszystkie błędne poglądy strukturalnie wywodzą się z jednego źródła, poglądu ucieleśniającego, czy też inaczej poglądu na osobowość, sakkayaditthi. Kiedy jest sakkayaditthi, jeden z 62 poglądów jest formułowany, kiedy nie ma sakkayaditthi, nie ma też błędnych poglądów, które są zastąpione przez właściwy pogląd tego, kto wydostał się poza sieć.

I teraz, po omówieniu wszystkich tych poglądów, Budda podkreśla, że trwa ze "sznurem" wiodącym do istnienia odciętym. Pewno można to lepiej przetłumaczyć, to nie jest tak istotne jak  to, by zrozumieć, że stan Buddy nie jest stanem istnienia (bhava). W rzeczywistości, tu i teraz Tathagata jest nie do odnalezienia.

Jeżeli przyjrzymy się współzależnemu powstawaniu, powinniśmy dostrzec, że stan istnienia bhava, jest nietrwały, determinowany i powstały współzależnie. To jest dokładnie to czego nie widzi zwykły człowiek. Dlaczego? No cóż, z utrzymaniem (upadana) jako warunek, bhava istnienie. O ile strukturalnie istnienie zależy od ignorancji, Brahmajala Sutta omawia konkretną sytuację, z naciskiem na attavadę, która jest fundamentalnym utrzymywaniem. I nie muszę chyba przypominać, że attavada jest nierozerwalnie związana z sakkayaditthi. Innymi słowy wszyscy wiezieni przez brahmajalę są attavadinami, tego lub innego rodzaju.

Oczywiście są tu pewne subtelności, np pewne poglądy wydają się nic nie mówić o "ja" będąc założeniami dotyczącymi natury świata. Nie mniej tak jak powiedzieliśmy, te poglądy biorą się z sakkayaditthi, która jest nierozerwalnie związana z attavadą. Jeżeli mamy tu jakieś wątpliwości, wynikają one z niezrozumienia natury doświadczenia. "Ja" i "świat" są powstałe współzależnie i nie występują samodzielnie. Na drodze refleksji oczywiście mogę spekulować na temat "ja", albo tak jak naukowcy, zajmować się naturą "świata". Naukowiec jednakże, jako ofiara sakkayaditthi, biorąc swe istnienie za pewnik, nie widzi, że "świat" jest tylko pewną mentalną konstrukcją, i że jego bycie w świecie - atta ca loko ca - ma miejsce tylko tak długo, jak długo obecna jest samo-identyfikacja z ciałem.

***

To zostało powiedziane przez Zrealizowanego, powiedziane przez Arahata, i tak usłyszałam: "Mnisi, świat został odkryty przez Tathagatę, Tathagata jest odłączony od świata. Powstanie świata zostało odkryte przez Tathagatę: Tathagata poniechał powstania świata. Wstrzymanie świata zostało odkryte przez Tathagatę, Tathagata zrealizował wstrzymanie świata. Droga prowadząca do wstrzymania świata została odkryta przez Tathagatę, Tathagata utrzymał przy istnieniu drogę prowadzącą do wstrzymania świata. Mnisi, w świecie z jego bogami, Marami, i brahmami, z jego pustelnikami i braminami, w tej generacji z jej książętami i ludźmi, cokolwiek może być zobaczone, usłyszane, odczute i poznane czy osiągnięte, poszukiwane i objęte umysłem, to zostało odkryte przez Tathagatę, dlatego jest on nazywany Tathagatą. Wszystko co mówi, wszystko co wygłasza, pomiędzy nocą gdy odkrył najwyższe, pełne przebudzenie a nocą kiedy osiągnie finałowe wygaszenie, element wygaszenia bez pozostałości poprzedniego utrzymywania, jest prawdą (tatha) niczym innym: dlatego jest on nazywany Tathagatą. Jak mówi, tak (tatha) czyni, jak czyni, tak mówi: dlatego jest on nazywany Tathagatą. W świecie z jego bogami Marami, i bramami, z jego pustelnikami i braminami, w tej generacji z jej książętami i ludźmi, to Tathagta jest Transcendentalną Istotą Nietranscendentalnego Wszystkowidzącym i Władcą Mocy: dlatego jest on nazywany Tathagatą”. To jest znaczenie tego co powiedział Zrealizowany. To w odniesieniu do tego zostało powiedziane:

Przez wiedzę o całym świecie,
Całym świecie jakim prawdziwie jest,
Jest uwolniony od całego świata,
W całym świecie jest nieprzywiązany.

Wszystko zwyciężający bohaterski mędrzec,
Jest wolny od każdego rodzaju pęt;
Osiągnął doskonały spokój,
Wygaszenie wolne od strachu.

Pozbawiony skaz, jest przebudzony,
Wolny od zmartwień, z zakończonymi wątpliwościami
Osiągnął finałowy koniec działań
Uwolniony przez zakończenie utrzymywania.

Przebudzony, Zrealizowany,
Jest lwem, niezwyciężonym;
Gdyż w świecie razem z jego bogami
Wprawia w ruch koło Brahmy.

I tak ci bogowie i ludzie
Odchodzą po schronienie do Buddy,
Spotykając go składają mu hołd,
Wielkiemu, wolnemu od nieśmiałości.

Opanowany, z opanowanych jest najlepszy;
Uspokojony, ze spokojnych jest głównym;
Przekroczywszy, z tych co przekroczyli jest najważniejszy.

W taki sposób składają mu honor,
Wielkiemu, wolnemu od nieśmiałości:
„W świecie razem z jego bogami
Nie ma dorównującej mu osoby”.

Itv 112

W poniższej Suttcie możemy zobaczyć zależność poglądów od sakkayaditthi, jak też i to że stan istnienia - zależny od attavadą - jest ogniem podsycanym przez chciwość, nienawiść i złudzenie.

 "Vaccha, spekulacyjny pogląd, że świat jest wieczny, jest gąszczem poglądów, krzywizną poglądów, chwiejnością poglądów, więzem poglądów. Jest stowarzyszony z cierpieniem, udręką, rozpaczą i gorączką i nie prowadzi do beznamiętności, zaniku, wstrzymania, wygaszenia. Spekulacyjny pogląd, że świat nie jest wieczny ... świat jest skończony ... świat jest nieskończony ... dusza i ciało to jedno ... dusza to jedno a ciało to drugie ... po śmierci Tathagata jest ... po śmierci Tathagata nie jest ... po śmierci Tathagata zarówno jest jak i nie jest ... po śmierci Tathagata ani jest ani nie jest, jest gąszczem poglądów, krzywizną poglądów, chwiejnością poglądów, więzem poglądów. Jest stowarzyszony z cierpieniem, udręką, rozpaczą i gorączką i nie prowadzi do beznamiętności, zaniku, wstrzymania, wygaszenia".

"Czy mistrz Gotama utrzymuje jakiś spekulacyjny pogląd?" "Vaccha, spekulacyjny pogląd jest terminem na to z czym Tathagata nie ma nic wspólnego. To co jest znane przez Tathagatę to: 'Taka jest materia, takie jej powstanie, taki zanik, takie jest uczucie, takie jego powstanie, taki zanik, taka jest percepcja, takie jej powstanie, taki zanik, takie są determinacje, takie ich powstanie, taki zanik, taka jest świadomość, takie jej powstanie, taki zanik'. Z uwagi na to Tathagata jest wyzwolony przez wyczerpanie, zanik, wstrzymanie i uwolnienie się od wszystkich wyobrażeń, wszelkiej ja-twórczości, moje-twórczości i dogłębnych tendencji do wyobrażeń, przez nie utrzymywanie tych rzeczy".

"Kiedy umysł mnicha jest wyzwolony w ten sposób, mistrzu Gotama, gdzie pojawia się on ponownie (po śmierci)?" "Vaccha, (zwrot) 'pojawia się ponownie' nie ma tu zastosowania". "Zatem, mistrzu Gotama, nie pojawia się on ponownie?" "Vaccha, (zwrot) 'nie pojawia się ponownie' nie ma tu zastosowania". "Zatem mistrzu Gotama, zarówno się pojawia ponownie jak i nie pojawia się ponownie?" "Vaccha, (zwrot) 'zarówno się pojawia ponownie jak i nie pojawia się ponownie' nie ma tu zastosowania". "Zatem, mistrzu Gotama, ani się pojawia ponownie ani nie pojawia ponownie?" Vaccha, (zwrot) 'ani się pojawia ponownie ani nie pojawia ponownie' nie ma tu zastosowania".

 "Mistrz Gotama po otrzymaniu każdego z tych pytań odpowiada, że nie ma ono zastosowania. Tu mistrzu Gotama, popadłem w niewiedzę i pomieszanie i ta ilość zaufania jaką darzyłem mistrza Gotamę z uwagi ma poprzednie rozmowy, zupełnie zniknęła".

 "Dość twojej niewiedzy i twojego pomieszania, Vaccha. Ta Dhamma jest głęboka, trudna do zobaczenia i trudna do odkrycia. To najspokojniejszy i nadrzędny cel ze wszystkich, nieosiągalny przez samo rozumowanie, subtelny, dla doświadczenia przez ludzi mądrych. Poznanie jej jest trudne dla ciebie, mającego inne poglądy, inny wybór, inne preferencje, gdy twój trening jest inny, gdy twój nauczyciel doktryny jest inny. Dlatego w odpowiedzi zadam ci pytanie. Odpowiedz jak uważasz. Jak ci się wydaje, Vaccha, załóżmy. że przed tobą paliłby się ogień, czy wiedziałbyś: 'Ogień pali się przede mną?'" "Tak, czcigodny panie". "Vaccha, gdyby ktoś spytał cię tak: 'Od czego ten płonący ogień zależy?'" "Tak zapytany, mistrzu Gotama odpowiem: 'Ten ogień palący się przede mną, płonie zależnie od trawy i patyków'". "Gdyby ogień palący się przed tobą wygasł, czy wiedziałbyś tak: 'Ogień palący się przede mną wygasł?'" "Tak, czcigodny panie". "Gdyby ktoś spytał cię; 'W jakim kierunku wygasły ogień się udał, na wschód, zachód, północ, czy południe?' Tak zapytany jaką dałbyś odpowiedź?" "To nie ma zastosowania, mistrzu Gotama. Ogień pali się zależnie od trawy i patyków jako opału, gdy opał się kończy i nie ma dalszego podtrzymania przez opał, jest on bez opału, uznawany za wygaszony".

 "Tak też, Vaccha, przy opisywaniu Tathagaty, materialna forma przez którą Tathagata mógłby być opisany, została zaniechana przez Tathagatę, ucięta u korzenia, potraktowana jak palmowy pieniek, usunięty tak, że nie jest już dłużej podmiotem przyszłego pojawienia się. Vaccha, Tathagata jest uwolniony od rozpoznania jako materialna forma, jest on głęboki, niezmierzony, niezgłębiony, jak ocean. (Zwrot) 'pojawia się ponownie' nie ma zastosowania, (zwrot) 'nie pojawia się ponowienie' nie ma zastosowania, (zwrot) 'zarówno się pojawia ponownie jak i nie pojawia się ponownie', nie ma zastosowania, (zwrot) 'ani się pojawia ponownie ani nie pojawia się ponownie' nie ma zastosowania. Przy opisywaniu Tathagaty, uczucie... percepcja ...determinacje... świadomość przez którą Tathagata mógłby być opisany, została zaniechana przez Tathagatę, ucięta u korzenia, potraktowana jak palmowy pieniek, usunięty tak, że nie jest już dłużej podmiotem przyszłego pojawienia się. Vaccha, Tathagata jest uwolniony od rozpoznania jako świadomość, jest on głęboki, niezmierzony, niezgłębiony, jak ocean". (Zwrot) 'pojawia się ponownie' nie ma zastosowania, (zwrot) 'nie pojawia się ponowienie' nie ma zastosowania, (zwrot) 'zarówno się pojawia ponownie jak i nie pojawia się ponownie', nie ma zastosowania, (zwrot) 'ani się pojawia ponownie ani nie pojawia się ponownie' nie ma zastosowania". MN 72

piątek, 10 kwietnia 2020

Sentimus experimurque nos aeternos esse albo Jezus i Prawda


"Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli", to dictum Jezusa może być rozumiane na wielu poziomach. Często używa się go na witrynach politycznych, i w tym sensie jest przynajmniej na tyle prawdziwe, że system zniewolenia politycznego jaki się coraz wyraźniej wokół nas krystalizuje, jest możliwy wyłącznie z uwagi na to, że większość ludzi wydaje się nie dostrzegać, iż są zniewalani. Ale nawet na tym poziomie można postawić logiczne zastrzeżenie: kto na przykład poznał prawdę o tym, że tak zwana Druga Wojna Światowa miała miejsce tylko dlatego, że Hitler miał czelność psuć jakże dobrze rozwijająy się żydowski biznes produkowania pieniędzy z powietrza a następnie pożyczania ich na procent rządom państw, znany pod nazwą Banku Centralnego, albo o holokaustycznym łgarswie, jest jeszcze daleki od wyzwolenia. A jak będzie się upierał przy swoim, i używał mowy nienawiści - mówisz prawdę i cię za to nienawidzą - całkiem prawdopodobne jest to, że trafi do więzienia.

Na poziomie psychologicznym, dla większości ludzi to zdanie jest nieprawdziwe. By jako tako funkcjonować przeciętny człowiek potrzebuje złudzeń, które pozwalają mu żyć. Jeżeli zaczniemy mu je odbierać, bynajmniej go nie wyzwolimy, wprawadzimy w jego życie tylko chaos. Jak powiada Nicolas Gomez Davila, prawda nie budzi uśpionych umysłów, budzi w nich demony.

Zatem Jezus zwraca się do tych nielicznych, którzy są wystarczająco inteligentni, by dochodzić do prawdy przez porzucenie swoich złudzeń.

I jest pewna prawda, zaprzeczajac lub nie dostrzegając której, jest się skazanym na pozostanie w złudzeniach.

Brzmi ona dość prosto: "Cokolwiek jest podmiotem powstawania, jest podmiotem zaniku.". Jest to prawda stojąca najwyższej w hierarchii prawd, i ma ona zdolność wyzwalającą. Kto ją pozna i zrozumie, nie zazna śmierci na zawsze. Bo ta prawda mówi nam wiele o naturze nieśmiertelności. Cokolwiek stworzonego, cokolwiek ma początek, musi mieć koniec. Niemożliwość istnienia pewnych rzeczy jest strukturalna, możemy być jej pewni, nie ma czegoś takiego jak kwadratowe koło, ani niczego mającego początek, co trwałoby na zawsze.Co było stworzone, zniszczone być może, jak mawiał poeta.

Zdanie Spinozy użyte w tytule mówi nam wiele o naturze subiektywności. Jest coś w nas, tajemnicze poczucie trwałości i wieczności. Jest ono nam tak bliskie i własne, że większość ludzi wydaje się tego nie dostrzegać. A to dlatego, że jest ono obecne raczej na poziomie pre-logicznym. O ile na poziomie logicznym, ludzie mniej lub bardziej chętnie przyznają że są śmiertelni, śmierć bynajmniej nie jest dla nas czymś naturalnym, przeciwnie, jest czymś czego nie powinno być, jeżeli wolisz: jest skandalem metafizyczym.

Zatem chrześcijanin pragnący nie zaznać śmierci na zawsze, powinien oddać się poszukiwaniom swej nieśmiertelnej duszy. Albo jak kto woli, tego czegoś, ukrytego w jego sercu, co jest odwieczne, tego co jako nie powstałe, nie jest podmiotem zaniku.

W książczkach świadków Jehowy możemy dostrzec obrazki raju, gdzie na polance, pasą się sarenki, a nieopodal wylegują się leniwie lwy. Nie wchodząc w takie szczegóły jak to czym tam się żywią lwy, bynajmniej jestem daleki od tego by twierdzić, że taki raj jest niemożliwy. Przeciwnie, sam fakt, że można go sobie wyobrazić, wskazuje na możliwość zaistnienia takiego miejsca. To co niemożliwe to to by takie miejsce prędzej czy później nie uległo dezintegracji.

Co do wieczności piekła, tak jak przysłowiowy wielbłąd, przeciekający się przez ucho igielne, jest w oryginalne sznurem splecionym z sierści wielbłąda, tak też słowo używane na oddanie bardzo długiego czasu zostało przetłumaczone jako "wieczne". To co wieczne nie może być miejscem, lokalizacją w czasie i przestrzeni. Przemija postać świata tego, i nie tylko tego, wszystkiego co jest podmiotem powstawania.

Tragizm ludzkiej egzystencji polega przede wszystkim na sprzeczności. W przeciwieństwie do Jezusa, którego królestwo jest nie z tego świata, ludzie zadomawiają się na tym świecie, pragnąc trwałego szczęścia. Ale to co nietrwałe, nie może być posiadane na wieczność, co jest raczej oczywistą sprzecznoścą. Tragiczna strona ludzkiej egzystencji manifestuje się tym, że to co wieczne, nie widzi alternatywy dla poszukiwania trwałego szczęścia w czasie i przestrzeni.

Wieczność o której mówi Spinoza, najłatwiej postrzec, poprzez zaobserwowanie tego, że doświadczenie zawsze ma miejsce tu i teraz. Porzucając troskę o jutro, jeżeli będziemy w tym wytrwali, dostrzeżemy, że byliśmy w błędzie, projektując swą subiektywność na ciało, które oczywiście ma przeszłość i przyszłość. Tyle że przyszłość ciała to śmierć.

Zatem zaparcie się siebie, jest najlepszą rzeczą jaką można zrobić. Osobowość, to za co człowiek się uważa, jest sprzecznym połączeniem poczucia trwałości, obecnego u każdego człowieka, z ciałem i jego historycznym ruchem, przemieszczaniem się od narodzin do śmierci. Za kogokolwiek się uważam, wszelka taka samo-identyfikacja, nie jest bardziej prawdziwa niż senna rzeczywistość, i nieuchronna śmierć ciała zakończy ten fenomenologiczny sen.

Jednakże tak jak senny świat jest przejawem w świadomości, z chwilą gdy zaczynamy obserwować ciało jako coś obcego, nie swojego, czas i przestrzeń są bardziej w nas, niż my w czasie i przestrzeni.

Tak jak nie ma kwadratowego koła, tak też niemożliwe jest, by osoba żyjąca w czasie i przestrzeni stała się nieśmiertelna. Jest to dobrze rozumiane przez Jezusa, który mówi, gdziekolwiek się znajdziesz, zaprzyj się siebie. Inaczej mówiąc, cokolwiek uważasz za swoją własność, albo swoje "ja" to musisz porzucić.

Nie jest to jakieś specjalne radykalne nauczanie. Choć może się takim jawić tym, którzy w swoim poszukiwaniu trwałego szczęścia w nietrwałych rzeczach czasu i przestrzeni, tak się uzależnili od nietrwałych przyjemności w świecie, że nie widzą alternatywy, jak tylko kontynuować to uzależnienie.

Kiedy Jezus mówi o całkowitej nieobecności pożądania seksualnego, nie jest to bynajmniej jakaś metafora, sama płciowość ostatecznie dotyczy ciała, i umysłu błędnie identyfikujacego się z ciałem. Co więcej samo rozróżnienie "ja" i "ty" opierające się na istnieniu różnych ciał może być wynikiem ignorancji lub jak wolisz, grzechu pierworodnego.

Możemy mówić o dwóch elementach, to co nie ma początku, końca, ani nie podlega zmianie, nazwijmy elementem nie-determinowanym. Wszystko co ma początek i koniec należy do elementu determinowanego.

"Ja" samo w sobie jest puste, innymi słowy, kiedy słyszymy to słowo, nic sobie nie wyobrażamy. To prowokuje nas do determinowania tego czym nasze "ja" jest. I tak tworzymy swój własny wizerunek, tego kim lub czym jesteśmy. Jednakże jakikolwiek byłby nasz wizerunek, jest on stworzony w oparciu o element determinowany. A zatem tak naprawdę jest tylko temporalym snem, o tym kim jesteśmy. Samopoznanie zgodne z widzeniem rzeczy takimi jakimi są, poznanie prawdy o sobie, które jest wyzwalające, musi więc być raczej poznaniem tego czym nie jestem. I nie ma rzeczy w przestrzeni i czasie, samo-identyfikacja z którą nie byłaby związana ze wspieraniem złudzenia, z kontynuacją snu.

***
SN 22: 43

W Savatthi. Mnisi, trwajcie z samymi sobą jako wyspą, z samymi sobą jako schronieniem, bez innego schronienia; z Dhammą jako wyspą, z Dhammą jako schronieniem, bez innego schronienia. Kiedy trwacie z samymi sobą jako wyspą, z samymi sobą jako schronieniem, bez innego schronienia; z Dhammą jako wyspą, z Dhammą jako schronieniem, bez innego schronienia, ta podstawa powinna być przebadana w taki sposób: 'Z czego rodzą się żal, płacz, ból, smutek i rozpacz? Jak się generują?'

A z czego, mnisi rodzą się żal, płacz, ból, smutek i rozpacz? Jak się generują?' Tu, mnisi, niepouczony przeciętniak, nie szanujący szlachetnych i nieobeznany z ich Dhammą, nie szanujący prawdziwych ludzi i nieobeznany z ich Dhammą, uważa materię za ja, czy ja jako posiadające materię, czy materię jako w ja, czy ja w materii. Ta jego materia zmienia się i staje odmienna. Ze zmianą i odmianą tej materii, powstaje u niego żal, płacz, ból, smutek i rozpacz. Uważa uczucie za ja ... percepcję za ja ... determinacje za ja ... świadomość za ja, czy ja jako posiadające świadomość, czy świadomość jako w ja, czy ja w świadomości. Ta jego świadomość zmienia się i staje odmienna. Ze zmianą i odmianą tej świadomości, powstaje u niego żal, płacz, ból, smutek i rozpacz.

Ale, mnisi, gdy zrozumiał nietrwałość materii, jej zmianę, zanik i wstrzymanie i kiedy widzi takim jakim rzeczywiście to jest w ten sposób: 'W przeszłości jak i teraz wszelka materia jest nietrwała, cierpieniem i podmiotem zmiany', wtedy żal, płacz, ból, smutek i rozpacz są porzucone. Z ich porzuceniem, nie staje się poruszony. Będąc nieporuszonym trwa szczęśliwy. O mnichu który trwa szczęśliwy mówi się, że pod tym względem jest wychłodzony. Gdy zrozumiał nietrwałość uczucia ... percepcji ... determinacji ... świadomości, jej zmianę, zanik i wstrzymanie i kiedy widzi takim jakim rzeczywiście to jest w ten sposób:

'W przeszłości jak i teraz wszelka świadomość jest nietrwała, cierpieniem i podmiotem zmiany', wtedy żal, płacz, ból, smutek i rozpacz są porzucone. Z ich porzuceniem, nie staje się poruszony. Będąc nieporuszonym trwa szczęśliwy. O mnichu który trwa szczęśliwy mówi się, że pod tym względem jest wychłodzony.

SN 22: 78

W Savatthi. “Mnisi, wieczorem lew, król zwierząt, wychodzi ze swego legowiska. Po wyjściu, przeciąga się, przemierza wzrokiem wszystkie cztery strony świata i ryczy swoim lwim rykiem trzy razy. Wtedy rusza na łowy.

Kiedy lew, król zwierząt, ryczy, jakiekolwiek zwierzęta słyszą ten dźwięk, to w większości są przepełnione strachem, potrzebą pilności, trwogą. Te które żyją w norach wchodzą do nor; te które żyją w wodzie wchodzą do wody; te które żyją w lesie wchodzą do lasu; i ptaki fruną w górę. Nawet te królewskie słonie, przywiązane mocnymi rzemieniami w wioskach, miasteczkach i stolicach, zrywają i przerywają swe więzy; przestraszone, oddają mocz i kał i uciekają to tu to tam.

Tak potężny, mnisi, jest lew król zwierząt, tak mocarny i władczy.
Tak też, mnisi, kiedy Tathagata pojawia się w świecie, arahat, całkowicie przebudzony, spełniony w prawdziwej wiedzy i prowadzeniu się, pomyślny, znawca światów, niezrównany przywódca ludzi do opanowania, nauczyciel bogów i ludzi, przebudzony, zrealizowany, naucza Dhammy tak: 'Taka jest materia, takie jej powstanie, taki zanik; takie jest uczucie, takie jego powstanie, taki zanik; taka jest percepcja, takie jej powstanie, taki zanik, takie są determinacje, takie ich powstanie, taki zanik; taka jest świadomość, takie jej powstanie, taki zanik'.

Wtedy, mnisi, kiedy ci bogowie którzy są długowieczni, piękni, przepełnieni szczęściem, przez długi czas mieszkający w wspaniałych pałacach, słysząc nauczanie Dhammy Tathagaty w większości są przepełnieni strachem, potrzebą pilności, trwogą: 'Wydaje się, panowie, że jesteśmy nietrwali, choć myśleliśmy o sobie jako o trwałych; wydaje się, że jesteśmy niestali, choć myśleliśmy o sobie jako o stałych, wydaje się, że nie jesteśmy wieczni, choć myśleliśmy o sobie jako o wiecznych. Wydaje się, że jesteśmy nietrwali, niestali, nie-wieczni, w obrębie osobowości'. Tak potężny, mnisi, jest Tathagata, nad tym światem z jego bogami, tak mocarny i władczy”. To zostało powiedziane przez Zrealizowanego. Po powiedzeniu tego, Pomyślny, Nauczyciel, powiedział dalej to:

Kiedy Budda, poprzez bezpośrednią wiedzę
Wprawia w ruch Koło Dhammy,
Niezrównany Nauczyciel w tym świecie
Z jego bogami (ogłaszając):

Wstrzymanie osobowości
I powstanie osobowości,
Jak również Ośmioraką Szlachetną Ścieżkę

Która prowadzi do uśmierzenia cierpienia.
Wtedy ci bogowie o długim okresie życia,
Piękni, przebywający w chwale,
Są dotknięci lękiem, przepełnieni trwogą,
Jak zwierzęta słyszące ryk lwa.

'Nie przekroczyliśmy osobowości;
Wydaje się, że jesteśmy nietrwali'.
(Tak mówią) po usłyszeniu wypowiedzi
Arahata, wyzwolonego, stabilnego.

SN 22: 94

Mnisi, ja nie spieram się ze światem, raczej to świat spiera się ze mną. Ogłaszający Dhammę nie spiera się z nikim w świecie. O tym, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest nieistniejące, ja również mówię, że jest nieistniejące. A o tym, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest istniejące, o tym ja również mówię, że jest istniejące. A co to jest, mnisi, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest nieistniejące, i ja również mówię, że jest nieistniejące? Materia, uczucie, percepcja, determinacje, świadomość co byłyby trwałe, stabilne, wieczne, nie będące podmiotem zmiany; o tym mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest nieistniejące, i ja również mówię, że jest nieistniejące. A co to jest, mnisi, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest istniejące, i ja również mówię, że jest istniejące? Materia, uczucie, percepcja, determinacje, świadomość co nietrwałe, cierpieniem i podmiotem zmiany; na to mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest istniejące, ja również mówię, że jest istniejące.

Jest, mnisi, światowy fenomen w świecie na który Tathagata się przebudził i przez który się przebił. To uczyniwszy, wyjaśnia go, naucza go, proklamuje go, ustanawia go, ukazuje go, analizuje go, naświetla go. A co jest tym światowym fenomenem, na który Tathagata się przebudził i przez który się przebił? Materia, uczucie, percepcja, determinacje, świadomość; to jest światowy fenomen w świecie na który Tathagata się przebudził i przez który się przebił. To uczyniwszy, wyjaśnia go, naucza go, proklamuje go, ustanawia go, ukazuje go, analizuje go, naświetla go. Kiedy jest on tak wyjaśniany, nauczany, proklamowany, ustanawiany, ukazywany, analizowany, naświetlany przez Tathagatę, jeżeli ktoś nie wie i nie widzi, cóż mogę zrobić z tym głupim przeciętniakiem, ślepym i bez wglądu, który nie wie i nie widzi? Mnisi, tak jak niebieski, czerwony czy biały lotos jest zrodzony w wodzie i wzrasta w wodzie, ale wzniósł się ponad wodę, stojąc nie zmoczony przez wodę, tak też Tathagata jest zrodzony w świecie i wyrósł w świecie, ale pokonawszy świat, trwa niesplamiony światem.

***
Jeżeli zrozumiemy „wieczne” (którym dla Kierkegaarda jest zasadniczo Bóg – tj dusza będąca częścią Boga) jako „podmiot” czy „ja” i „to co powstałe” jako całkiem oczywiście nietrwałe „obiekty” w świecie (co jest również w znaczeniu K) sytuacja staje się jasna. To co nazywamy „ja” jest pewną charakterystyką wszelkiego doświadczenia, które wydaje się być wiecznym. Jest całkiem oczywiste, że dla wszystkich ludzi rzeczywistość i trwałość ich „ja” jest brana za absolutnie pewną i rozbieżność o której mówi K jest prosto tą pomiędzy moim „ja” (które automatycznie biorę za trwałe) i aż nadto jawnie nietrwałymi „rzeczami” w świecie, które „ja” usiłuje posiąść. Wieczny „podmiot” dąży do posiadania temporalnego „obiektu” i sytuacja jest od razu zarówno komiczna jak i tragiczna – komiczna, ponieważ coś temporalnego nie może być posiadane na wieczność, i tragiczna, ponieważ wieczne nie może się powstrzymać od czynienia daremnych prób by posiąść temporalne na wieczność. Ta tragi-komedia jest cierpieniem (dukkha) w jego najgłębszym sensie. I to uwolnienie się od tego jest tym czego naucza Budda. Jak? Przez wskazanie, że odwrotnie do naszych naturalnych założeń (które przyjmują, że podmiot „ja”, dalej by kontynuował istnienie nawet gdyby w ogóle nie było obiektów) egzystencja podmiotu zależy od egzystencji obiektu; a skoro obiekt jest jawnie nietrwały, podmiot musi być takiż sam. I od razu gdy domniemany podmiot jest widziany jako będący nie mniej temporalnym niż obiekt, rozbieżność pomiędzy wiecznym i temporalnym zanika (na czterech etapach – sotapatti, sakadagamita, anagamita i arahatta); i z zanikiem rozbieżności dwie kategorie „tragiczna” i „komiczna” również zanikają. Arahat ani się nie śmieje ani nie płacze, i to jest koniec cierpienia (z wyjątkiem oczywiście fizycznego bólu, który znika wraz z rozpadem ciała).

W ten sposób możesz dojrzeć progresywne przesuwanie się z bezmyślnej bezpośredniości (zarówno dziecięcego rozbawienia, które odmawia wzięcia tragicznego poważnie, czy pompatycznej powagi, która odmawia potraktowania humorystyczni komicznego) ku świadomej refleksji (która jest limitem filozofii puthujjana) do pełnej realizacji ariya dhammy (gdzie zarówno tragiczne jak i komiczne ostatecznie giną, by nigdy już nie powrócić).

sobota, 4 kwietnia 2020

wtorek, 24 marca 2020

sobota, 8 lutego 2020

Pragnienie nieistnienia


Romantyzm wyraża w istocie gorące pragnienie niebycia tutaj: tutaj w tym miejscu, tutaj - w tym stuleciu, tutaj - w tym świecie.

Nicolas Gomez Davila

Paradoksalnie pragnienie nieistnienia także afirmuje istnienie. Jednak gdy przyjrzymy się temu bliżej, to paradoks ten jest pozorny. Jestem i chcę być, jestem i nie chcę być, w obu tych przypadkach akceptuję swoje istnienie. Oczywiście pragnienie nieistnienia wydaje się bliżej nibbany, która jest wstrzymaniem istnienia tutaj i teraz, jednakże by zrealizować nibbanę trzeba zobaczyć, iż nasze istnienie jest współzależne powstałe i nastepnie praktykować zgodnie z tą wiedzą.

Mnisi, są dwa rodzaje poglądów i kiedy bogowie i ludzie się ich trzymają pewni grzęzną a pewni idą za daleko, to tylko ci z wglądem widzą. A jak niektórzy grzęzną? Bogowie i ludzie kochają istnienie, rozmiłowują się w istnieniu, cieszą się istnieniem, kiedy jest im wykładana Dhamma o wstrzymaniu istnienia, ich serca nie pokładają w niej zaufania, nie stają się stabilne i zdecydowane. I tak niektórzy grzęzną. A jak pewni idą za daleko? Niektórzy są zawstydzeni, upokorzeni i zdegustowani tym samym istnieniem i patrzą w przód ku nie-istnieniu w ten sposób: „Panowie, po rozpadzie ciała te „ja” jest ucięte, anihilowane i po śmierci nie istnieje, to najspokojniejsze, to najwyższy cel, to jest rzeczywistość”, i tak niektórzy idą za daleko. A jak widzą ci z wglądem? Tu mnich widzi cokolwiek doszło do istnienia jako doszłe do istnienia. Widząc w ten sposób wszedł on na drogę do beznamiętności w stosunku do tego, drogę do zaniku i wstrzymania pożądania tego. Tak widzi ten z wglądem”. To jest znaczenie tego co powiedział Zrealizowany. To w odniesieniu do tego zostało powiedziane:

Po zobaczeniu tego co doszło do istnienia
Jako doszłe do istnienia,
Wychodząc poza to co doszłe do istnienia,
Są wyzwoleni zgodnie z prawdą
Przez wyczerpanie pragnienia istnienia.

Kiedy mnich w pełni zrozumiał
To co doszłe do istnienia jako takie,
Wolny od pragnienia bycia tym lub tamtym,
Przez wyczerpanie tego co doszło do istnienia
Nie dochodzi więcej do odnowy istnienia.

Itivutaka 49

Innymi słowy, zwykly człowiek jest uwięziony przez dialektykę "być albo nie być?" Patrząc z pewnego poziomu nie jest to bynajmniej głupie pytanie. Głupcy sobie go nie zadają, zbyt zajęci są zmysłową gratyfikacją. Jednakże, patrząc z wyższego poziomu, to pytanie jest źle zadane, to znaczy zawiera błędne założenie i tym samym nie nadaje się do odpowiedzi, gdyż jakakolwiek odpowiedz afirmowałaby to założenie.


Mnisi, są dwa rodzaje poglądów: Pogląd o istnieniu i pogląd o nie-istnieniu.

Każdy pustelnik i bramin który przyjął pogląd o istnieniu jest w opozycji do poglądu o nie-istnieniu. Każdy pustelniki bramin który polega na poglądzie o nie-istnieniu jest w opozycji do poglądu o istnieniu.

Wszyscy pustelnicy i bramini, którzy nie rozumieją takimi jakimi są, powstanie i zanik, gratyfikacja i niebezpieczeństwo i ucieczka w przypadku tych dwóch poglądów, są opanowani przez pożądanie, opanowani przez nienawiść, opanowani przez złudzenie, opanowani przez pragnienie, opanowani przez utrzymywanie, bez wglądu, zaangażowani w faworyzowanie i oponowanie, rozmiłowujący się w dialektyce, nie są wyzwoleni z narodzin, starości i śmierci, żalu i płaczu, bólu, smutku i rozpaczy, powiadam, że nie są wolni od cierpienia.

Wszyscy pustelnicy i bramini, którzy rozumieją takimi jakimi są, powstanie i zanik i gratyfikacja i niebezpieczeństwo i ucieczka w przypadku tych dwóch poglądów, są bez pożądania, bez nienawiści, bez złudzenia, bez pragnienia, bez utrzymywania, z wglądem, nie zaangażowani w faworyzowanie i oponowanie, nie rozmiłowujący się w dialektyce, są wyzwoleni ze starości i śmierci, żalu i płaczu, bólu smutku i rozpaczy, powiadam, że są wolni od cierpienia.

Mnisi, są cztery rodzaje utrzymywania: utrzymywanie zmysłowych przyjemności, utrzymywanie błędnych poglądów, utrzymywanie obrządków i rytuałów i utrzymywanie wiary w "ja".

M11

Widzimy, że po wykazaniu zależności dialektyki "być albo nie być" od ignorancji, Budda nagle przechodzi do omawiania upadana, termin ten można przetłumaczyć jako utrzymywanie czy założenie. Ta zmiana tematu jest oczywiście pozorna, gdyż jak to widzimy ze współzależnego powstawania, bycie, czy istnienie - bhava - zależy właśnie od upadana.

środa, 5 lutego 2020

Samopoznanie czyli czym nie jestem


Wszelkie filozofowanie powinniśmy zaczynać z miejsca gdzie jesteśmy, a w bardziej radykalnym podejściu od faktu,  że jesteśmy. Nagi fakt istnienia, moja pewność tego, że jestem, ujęta przez formułę Kartezjusza cogito ergo sum, co Stanisław Lec przetłumaczył ironicznie: "myślę, że jestem",  prowokuje mnie do szukania odpowiedzi na pytanie: "kim jestem?". Współczesna psychologia rozpoznaje kilka typów tożsamości, które są związane z tym,  jak kto sobie odpowiada na to pytanie. W Nauce Buddy jednakże, wszelka samo-identyfikacja, wszelkie utożsamiane swego "ja" jest błędnym poglądem określanym fachowo jako sakkayadiithi. Sakkayadiithi to przekonanie, że jestem kimś, osobą. To, że praktycznie wszyscy popadają w ten błąd, wynika z bezkrytycznej akceptacji koncepcji "jestem". Jednak gdy przyjrzymy się formule "myślę zatem jestem" jest to tylko, słowami Sartre'a "apodyktyczny refleksyjny dowód myślącego na swe własne istnienie". Zgodnie z Nauką Buddy formuła ta jest prawdziwa tylko o tyle o ile opisuje fundamentalny błąd zwykłego człowieka.

Czy zatem delfickie zalecenie "poznaj samego siebie" nie powinno być rekomendowane? W Nauce Buddy pytania o swe własne istnienie (bhava) są określane jako błędne skierowanie uwagi. Jednakże nie stoi to w bezpośredniej sprzeczności z dlelfickim przykazaniem, gdyż w Dhammie także poznajemy siebie,  mianowicie poznajemy czym nie jesteśmy.

Powiedzmy sobie teraz coś o języku i egzystencji. Otóż egzystencja wychodzi poza logikę, co jest domeną języka. Na poziomie werbalnym pewne zdanie jest albo prawdziwe albo fałszywe,  natomiast na poziomie egzystencji wiele zależy od tego, kto mówi. I tak Budda informuje nas iż koncepcja "jestem" jest złudzeniem. To może i prawda ... dla Buddy i tych którzy postrzegają Cztery Szlachetne Prawdy. Natomiast czytelnik tego artykułu najprawdopodobniej jest zwykłym człowiekiem, i czego jak czego,  ale tego że jest,  jest pewien. Co najwyżej może mieć wątpliwości co do tego, czym jest. Nawet wyrafinowany filozof, który podejmie próbę zakwestionowania swej egzystencji, będzie ją afirmował: w końcu to ja jestem tym, kto watpi, że jest. I tu sporym błędem większości buddystów jest lekceważenie koncepcji "jestem", i określanie jej jako "tylko złudzenie". Tym samym popadają oni w podwójne złudzenie, raz, że nie są wolni od postawy "jestem", dwa, że ulegają złudzeniu że postrzegają złudzenie jako złudzenie. Tym samym całkowicie blokują u siebie możliwość wszelkiego postępu w zrozumieniu Nauki Buddy.

Właściwa metoda polega na tymczasowej akceptacji tego, że jesteśmy i poznaniu siebie poprzez  poznanie tego, czym nie jesteśmy. Innymi słowy oczyszczaniu "jestem" z naleciałości "jestem tym", "jestem tamtym", "to moje ja". Słowo "moje" nie jest niewinne, domniemane posiadanie wspiera strukturę ignorancji, gdyż sugeruje istnienie podmiotu,  osoby,  właściciela. Jeżeli akceptuję, że coś jest "moje", afirmuję swe istnienie jako posiadacza, niezależnie od tego kim ten posiadacz według mnie jest.

Rezygnacja z wszelkich posiadłości może wydać się trudna, jeżeli nie niemożliwa. Niestety wszystko ma swoją cenę, Budda określa usunięcie koncepcji "jestem" jako najwyższą przyjemność,  i by ją zrealizować musimy zrezygnować z przyjemności posiadania. Jest to zresztą dość wątpliwa przyjemność,  gdyż zawsze niesie ze sobą ból rozstania i separacji, tym większy im większe było nasze przywiązanie do nietrwałej rzeczy, a nie ma nic co można by posiadać na wieczność. Zatem "trudność" istnieje raczej w oku obserwatora, i jest ściśle związana z natężeniem ignorancji obecnej w jego doświadczeniu. Wszyscy jesteśmy zorientowani na poszukiwanie przyjemności i unikanie bólu. A jak powiada Nisargadatta Maharaj: "Być to cierpieć, im węższy krąg moich samo-identyfikacji, tym większe cierpienie powodowane przez pożądanie i lęk". Ta wyśmienita i zwięzła sentencja jest ekspresją inteligencji ariya, inteligencji nie posiadanej przez zwykłego człowieka. Człowiek bez wglądu w Cztery Szlachetne Prawdy,  bierze swe istnienie - koncepcję "jestem" za fakt absolutny, i co najwyżej może stawiać sobie pytanie: "być albo nie być"?".  Dopiero wraz wglądem we współzależne powstawanie i rozpoznaniem cogito ergo sum jako opisu fundamentalnego błędu czynionego przez zwykłego człowieka - puthujjanę - pojawia się u nas właściwa skala przyjemności i bólu.

Cóż zatem możemy zrobić  zanim taki wygląd się u nas pojawi?  Nic innego jak tylko zaakceptować to że "jesteśmy" i rozpoznać że wszelka samo-identyfikacja z wynikającą z niej tożsamością niesie z sobą sprzeczność, "absolutność" postawy "jestem" jest nie do pogodzenia z wszelką temporalną samo-identyfikacją. Innymi słowy należy zaadoptować postawę "to nie moje, tym nie jestem,  to nie moje ja".

Jak zauważył czcigodny Nanavira Thera subiektywność jest formą pasożytniczą na doświadczeniu. Oznacza to że ciało, uczucie,  percepcja,  intencje, świadomość mogą funkcjonować automatycznie, bez jakiegokolwiek agenta. W terminach organów zmysłowych doswiadczenie może być opisane jako "widzenie", "słyszenie",  interpretowanie go w terminach "ja widzę", "ja słyszę", jest samym sercem ignorancji.

Wspomnieliśmy już od różnicy pomiędzy poziomem werbalnym a samą sferą doświadczenia. O ile na poziomie logicznym zdanie może być prawdziwe, co automatycznie wyklucza jego fałszywość, to na poziomie doświadczenia dwa zdania wzajemnie logicznie się wykluczajace  mogą być prawdziwe, o ile je uporzadkujemy hierarchiczne.

"Wraz ze wzrostem zrozumienia wzrasta nasza samotność".
"Wraz ze wzrostem zrozumienia zmniejsza się nasz samotność".

Te dwa zdania pozornie się wykluczające, są oba prawdziwe, o ile zrozumiemy, że opisują one odmienne obszary doświadczenia. Pierwsze odnosi się do faktu,  że zgodnie z Nauką Buddy większość ludzi nie jest inteligentna, czy też cytując Gomeza Davilę "Inteligencja jest pociągiem, z którego tylko nieliczni nie wysiadają -jeden po drugim- na kolejnych stacjach". Zatem czym bardziej wzrasta nasze zrozumienie, tym mniej jest ludzi "w pociągu" z którymi możemy się porozumieć.

Drugie zdanie odnosi się do poziomu inteligencji ariya, niedostępnej zwykłemu człowiekowi. Sotapanna jak najbardziej może odczuwać pewną samotność opisaną przez pierwsze zdanie, tyle że wraz ze wzrostem zrozumienia, ta samotność się zmniejsza z oczywistego powodu, że wraz z zakończeniem treningu i zrealizowaniem stanu arahata, "jestem" znika i nie ma już nikogo kto mógłby odczuwać samotność.























Żeglarz

O morze zjawisk! skąd ta noc i słota?
Była jutrznia i cisza, gdym był bliski brzegu!
Dziś jakie fale, jaki wicher miota!
Nie można płynąć, cofnąć niepodobna biegu!
    A więc porzucić korab żywota?

Szczęśliwy, czyjej przewodniczą łodzi
Cnota i Piękność, niebieskie siostrzyce!
Gdy się noc zgęszcza, wzmagają powodzi,
Ta puchar daje, ta odsłania lice, 
    Tamtej widok oświeca, a tej nektar słodzi.

Szczęśliwy, kto i samej ulubował Cnocie,
Dopłynie, kędy sławy góruje opoka,
Balsam go rzymski ukrzepi w ochocie;
Ale jeżeli Piękność nie zwróci nań oka,
    Dopłynie we krwi i w pocie.

A komu Piękność całe pokaże oblicze,
Potem śród drogi zdradliwa odlata,
Nadziei z sobą mary unosząc zwodnicze,
Ach, jakaż później czczość w obszarach świata!
    Już nie dość krzepią i Cnoty słodycze.

Zamiast Piękności niebieskiego wschodu,
Walczyć z ustawną burzą, jęczeć pośród cienia,
Zamiast serc czułych, trącać o pierś z lodu,
Zamiast jej rączek, chwytać za ręce z kamienia,
    I długo śród takiego nie ustać zawodu?

Zawód tak trudny! zakończyć tak snadnie!
Nie będziem dłużej ćmieni, więcej kołatani;
Lecz wszystkoż z nami w tych falach przepadnie?
Czyli kto raz wrzucony do bytu otchłani,
    Nie zdoła z niej wylecieć ani zginąć na dnie?

Co żyje, niknie — tak na mnie świat woła;
Za cóż głos ten wewnętrznej wiary nie wyziębi,
Że gwiazda ducha zagasnąć nie zdoła
I raz rzucona, krąży po niezmiernej głębi,
    Póki czas wieczne toczyć będzie koła.

Któż to krzyknął od lądu? jakie słychać żale?
Wyż to, o bracia moi, przyjaciele moi,
Dotąd stoicie na nadbrzeżnej skale?

Adam Mickiewicz

wtorek, 4 lutego 2020

"Polski król" z Nowej Zelandii

O interesującej postaci "polskiego króla" z Nowej Zelandii:


część pierwsza
część druga
część trzecia

Malarstwo okresu Sung

Malarstwo okresu Sung konfrontuje niezmienny krajobraz z medytacją malutkiej postaci.
Godność człowieka tkwi w uległości, która go wyzwala.

Nicolas Gomez Davila





Search

Search

wtorek, 21 stycznia 2020

Gomez Davila o jakości istnienia

Głębokość nie zależy od tego, co się mówi, lecz od poziomu, z którego się mówi.

Przeżywa swe życie wyłącznie ten, kto je obserwuje, przemyśliwa, wypowiada - a wszyscy pozostali są przeżywani przez własne życie.

Jakie znaczenie ma to, że potępią nas ci, którzy nie podzielają oczywistości podobnych naszym?

Samobójstwo w niektórych epokach nie jest gestem pychy, lecz ostatnim środkiem, aby nie skapitulować.
Antycypująca się wola ocala człowieka przed jego ostatecznym ujarzmieniem.

Rzeczywistość duchowa poraża swą obecnością, rzeczywistość zmysłowa - swą nieobecnością.

Potępiamy kapitalizm nie dlatego, że wspiera nierówność, ale dlatego, że sprzyja awansowi niższych typów ludzkich.

Zdolność do przetrwania w pewnych warunkach jest dowodem niższości jednostki, która ją realizuje.

Kiedy wszyscy chcą być czymś, jedynie stosowne jest nie być niczym.

Kiedy ojczyzna jest sumą interesów, a nie dziedziną świątyń i grobów, potriotyzm hańbi.

Człowiek powinien przygotowywać się nie na przyjmowanie wszelkiej prawdy, lecz na umieranie ze swymi bóstwami.
Dostosowanie się upadla.

To, co czasami każe nam czuć nasza wyższość, jest nie nasza wiedza, lecz jakość naszej niewiedzy, zestawionej z cudzą wiedzą.

Obserwanie życia jest zbyt ciekawe, aby tracić czas, przeżywając je.

Profesjonalista nie powinien nakładać na siebie i zdejmować z siebie swego zawodu jak roboczego ubrania.
Jednostka może nadać swemu życiu styl, wyłącznie oddając się całkowicie temu co robi.

Rzetelny umysł zasadniczo nie dowierza swoim własnym oczywistościom.
Dla rzetelnego umysłu oczywistości są zaproszeniami do badania, czy są one oczywiście oczywiste.

Warunki konieczne do tego, aby patrzeć inteligentnie, interesują mnie bez mała bardziej niż to, co widzimy.

Nie mówmy o szanowaniu tam, gdzie powinniśmy wyłącznie współczuć.

Są inteligencje, które wznoszą się majestatycznie leniwymi spiralami, aby z większą pewnością i celnością rzucić się na każdą padlinę.

Prawdziwe nagrody mają ten przywilej, że są pożądane wyłącznie przez niewielkie mniejszości.

Kiedy mierzymy wysoko, nie ma publiczności zdolnej stwierdzić, czy trafiamy.

My, którzy chcemy uznawać to, co wartościowe, zawsze będziemy wydawać się naiwnymi tym, którzy rozpoznają tylko to, co dominujące.

Aby zinterpretować niektórych ludzi, wystarczy socjologia.
Psychologia jest zbyteczna.

W pospolitych duszach jedynym antidotum na zazdrość jest próżność wiary, że nie mają one czego zazdrościć.

"Wieża z kości słoniowej" cieszy się złą sławą wśród mieszkańców intelektualnych lepianek.

Gmin nazywa inteligentnymi wyłącznie akty inteligencji w służbie instynktu.

Słabości wielkiego człowieka ukazują go nie bardziej ludzkim, lecz bardziej podobnym pospólstwu.

Kto mówi o swoim "pokoleniu", ten wyznaje, że jest częścią stada.

Nigdy nie powinniśmy dyskutować z tymi, którzy są tylko echem innego głosu.

Kiedy jednostka pasuje do statystyk, już nie nadaje się do powieści.

Uśmiech, z jakim świnia słucha tego, kto krytykuje błoto!

Glupie opinie przestają nas drażnić, kiedy słuchamy ich jako świadectw na temat tego, kto je wygłasza.

Opatrzność tylko nielicznym ludziom przyznaje prawo do bycia autentycznymi.
Zarówno estetyka, jak etyka, krzycząc w wniebogłosy, proszą, by pozostali pospieszyli się z samozafałszowaniem.

Wystarczy popatrzeć na tego, kto nam ubliża, aby wiedzieć, że zostaliśmy pomszczeni.

"Być użytecznym dla społeczeństwa" to ambicja albo wymówka prostytutki.

Dzisiaj nie mamy już za kogo walczyć.
Mamy tylko - przeciw komu.

Nicolas Gomez Davila
Tłumaczenie: Krzysztof Urbanek

Państwo

W miarę jak państwo rośnie, jednostka maleje.

Mądra polityka jest sztuką ożywiania społeczeństwa i osłabiania państwa.

Współczesne państwo fabrykuje poglądy, które potem z szacunkiem zbiera jako opinię publiczną.

Trzej wrogowie człowieka: diabeł, państwo, technika.

Żadna klasa społeczna nie eksploatawała innych klas bardziej bezczelnie niż ta, która dzisiaj nazywa się "państwem".

W czasach demokratycznych "patriotą" jest ten, który żyje z państwa, "egoistą" zaś ten, z którego żyje państwo.

We współczesnym państwie klasami o przeciwnych interesach są nie tyle burżuazja i proletariat, ile klasa, która płaci podatki i klasa która z nich żyje.

"Zanik państwa" i jego zastąpienie przez swobodną artykulację mechanizmów społecznych jest tym, co nosiło miano feudalizmu.

Współczesne państwo nie jest wozownią dla olimpijskich kwadryg ani stajnią dla wojennych rumaków: jest zespołem żłobow dla płacących podatki jucznych bydląt.


autor: Nicolas Gomez Davila
tlumaczenie: Krzysztof Urbanek



Hitler i Heidegger - konwersacja

Oto jak według Pana Tomasza Gabisia mogłaby wyglądać rozmowa pomiędzy Hitlerem i Heideggerem:

Znajomy zachęcał mnie do przeczytania Rozmów niedokończonych z ks. prof. Tadeuszem Guzem z lat 2006–2007 (Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2012). Kartkując pożyczoną od niego książkę natrafiłem na następujące zdanie: „Było też swego czasu tak, że Hitler się zastanawiał, czy na ministra propagandy powołać Goebbelsa czy Martina Heideggera i ostatecznie zdecydował się na wybór Goebbelsa” (str.294). Skąd ks. profesorowi uchodzącemu za znawcę filozofii niemieckiej przyszła do głowy myśl tak niedorzeczna, że po zdobyciu władzy, obsadzając najważniejsze stanowiska w rządzie kanclerz Adolf Hitler mógł zastanawiać się, kto bardziej będzie się nadawał na stanowisko ministra propagandy: zasłużony stary towarzysz partyjny , niezwykle sprawny agitator i doświadczony organizator walki polityczno-propagandowej czy oderwany od życia, apolityczny filozof, nie mający przed 1933 rokiem żadnych związków z ruchem narodowosocjalistycznym? Wątpliwe, czy Hitler w ogóle kiedykolwiek słyszał o Heideggerze. Przypomnijmy tu też, że w 1933 roku ostro atakowali filozofa intelektualiści związani z narodowym socjalizmem np. wybitny psycholog Erich Jaensch nazwał go „niebezpiecznym schizofrenikiem”, „niemieckim talmudystą”, który otacza „banały pozorem istotności”, zaś jego pisma określił jako „świadectwa psychopatologii”. Narodowosocjalistyczny teoretyk pedagogiki Eugen Krieck zarzucił Heideggerowi, że „nie potrafi pisać po niemiecku, ponieważ nie potrafi myśleć po niemiecku”, swoja sławę zawdzięcza „żydowskiej propagandzie” a jego filozofia to przejaw nihilizmu w rodzaju tego jaki „propagują żydowscy literaci”, który prowadzi do wewnętrznego rozkładu narodu niemieckiego. Oskarżył go też o to, że pragnie z powrotem „przyprowadzić naród niemiecki pod opiekuńcze skrzydła Kościoła”. Wykrywano u niego „myślenie scholastyczne”, co było wówczas bardzo poważnym zarzutem. Do ministra oświaty Rusta trafiały anonimy w rodzaju: „w partii z różnych stron słychać ostrzeżenia przed osobą profesora Heideggera” . Gdyby jednak Hitler zechciał mimo wszystko odbyć z Heideggerem rozmowę kwalifikacyjną, to mogłaby ona wyglądać tak oto:

Hitler: Sehr geehrter Herr Professor Heidegger, w jaki sposób, będąc ministrem propagandy, zamierza Pan zapoznawać naród z Prawdą głoszoną przez partię i rząd?

Heidegger: Mein Führer, pytanie o istotę prawdy wyłania się z pytania o prawdę istoty. Pytanie o istotę prawdy rozumie zrazu istotę jako co-tość , czyli quidditas lub rzecz-ość , czyli realitas, prawdę zaś jako znamię poznania. Pytanie o prawdę istoty rozumie istotę czasownikowo jako istoczenie i – pozostając jeszcze wewnątrz przedstawiania właściwego metafizyce – myśli w tym słowie bycie jako panującą różnicę bycia i bytu. Prawda oznacza tu czyniące prześwit skrywanie jako podstawowy rys bycia. Pytanie o istotę prawdy znajduje swą odpowiedź w zdaniu: Istota prawdy to prawda istoty, istoczenia.

Hitler: Wunderbar, Herr Professor, ale czy mógłby Pan bliżej wyjaśnić tę kwestię?

Heidegger: Oczywiście, mein Führer, otóż prawda istoty, prawda istoczenia, czyniące prześwit skrywanie jest istotą, to znaczy pozwala istoczyć się zgodności między poznaniem i bytem. Odpowiedź na pytanie o istotę prawdy to wieść o zwrocie wewnątrz dziejów bycia . Ponieważ do bycia należy czyniące prześwit skrywanie, pierwotnie zjawia się ono w świetle skrywającego wycofania.

Hitler: Czy to znaczy, że prawda ta jest prawdą o bycie?

Heidegger: Jawohl, mein Führer, metafizyka – to dzieje tej prawdy. Orzeka ona, czym jest byt, gdy ujmuje pojęciowo bytość bytu. Pod bytością bytu, metafizyka myśli bycie, jednakże o prawdzie bycia nie jest przy takim sposobie myślenia zdolna myśleć. Wszędzie metafizyka porusza się w obszarze prawdy bycia, która pozostaje dla niej nieznanym i niezgłębionym podłożem. Jeśli jednak przyjąć, że nie tylko byt wywodzi się z bycia, lecz że również i na sposób bardziej jeszcze pierwotny bycie samo spoczywa w swojej prawdzie, zaś prawda bycia istoczy się jako bycie prawdy, wówczas trzeba koniecznie pytać, czym jest metafizyka u swego podłoża. Pytając tak, musi się myśleć metafizycznie, ale zarazem musi się też myśleć z podłoża metafizyki, to znaczy już nie metafizycznie. Takie pytanie jest w istotnym sensie dwuznaczne.

Hitler: Czyż jednak każde adekwatne do przedmiotu pytanie nie jest już pomostem ku odpowiedzi?

Heidegger: Znakomicie Pan to uchwycił mein Führer, tak, istotne odpowiedzi są zawsze jedynie ostatnim krokiem w pytaniach. Ten wszakże jest niewykonalny bez długiego szeregu kroków pierwszych i następnych. Ta usilność w pytaniu nadaje nośność istotnej odpowiedzi. Istotna odpowiedź jest zaledwie zaczątkiem pewnej odpowiedzialności. W niej pytanie powróci, bliższe źródeł. Dlatego pytań rzetelnych odpowiedź znaleziona nie unieważnia.

Hitler: To by oznaczało, że stale musimy pytać o bycie, nicht wahr?

Heidegger: To, co po prostu inne wobec wszelkiego bytu, jest nie-bytem. Lecz to Nic istoczy się jako bycie. Zbyt pochopnie sprzeniewierzamy się myśleniu, jeśli tak tanio oceniamy Nic jako po prostu nic nie znaczące, i przyrównujmy do czegoś nieistotnego. Zamiast ulegać takiemu nadmiernemu pośpiechowi i próżnej przenikliwości i odrzucać wieloznaczną zagadkowość Nic, trzeba się nam uzbroić w swoiście jedyną gotowość doświadczenia w Nic przestronności tego, co wszelkiemu bytowi poręcza bycie. To jest bycie samo.

Hitler: Jednakże bez bycia, którego otchłanną, lecz nie rozwiniętą jeszcze istotę podaje nam Nic w trwodze istotnej, wszelki byt tkwiłby w niebyciu.

Heidegger: Tak, lecz i ono również, jako opuszczenie przez bycie także nie jest nic nie znaczącym Niczym, skoro tylko przynależy do prawdy bycia, że nie istoczy się ono nigdy bez bytu i że nigdy też nie ma bytu bez bycia.

Hitler: Teraz wszystko doskonale zrozumiałem. Nie wiem tylko, czy kiedy zaprezentuje Pan swoje myśli na łamach „Völkischer Beobachter”, towarzysze partyjni, nie mówiąc o zwykłych Volksgenossen, to zrozumieją. Zastanowię się nad Pańską kandydaturą, drogi Profesorze Heidegger i dam Panu znać.

Heidegger: Heil Hitler!

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Nicolas Gomez Davila i etyka

Ci, którzy usprawiedliwiają swą podłość, podając się za "ofiary okoliczności" są doktrynalnymi socjalistami.
Socjalizm jest filozofią cudzej winy.

Wykorzenienie nałogu albo usuwanie wady jest jedyną rozrywką, ktora nam pozostała.

Moralna subtelność zabrania sobie rzeczy, na które pozwala innym.

Nikt nie jest nieodpowiedzialny ani za to, co robi, ani za to co sądzi.

Doskonałość jest punktem, w którym łączy się to, co możemy zrobić, i to co chcemy zrobić, z tym co powinniśmy zrobić.

Głupiec nie zadowala się łamaniem normy etycznej: stara się by przekraczanie normy stało się nową normą.

Nie znam takiego grzechu, który - dla szlachetnej duszy - nie jest swą własną karą.

Moralna doskonałość polega na poczuciu, że nie możemy zrobić tego, czego nie powinniśmy robić.
Etyka osiąga swój szczyt tam, gdzie reguła wydaje się wyrazem osoby.

Ten, kto ma zwyczaj myśleć jedynie o tym co robi, wydaje się dziecinny temu, kto ma zwyczaj myśleć o tym, co myśli.

Aby wyjść poza etykę, trzeba nieść ją ze sobą.

Jeżeli nie jesteśmy spadkobiercami duchowej tradycji, która objaśniałaby doświadczenie życiowe, nie uczy nas ono niczego.

Etyka, która nie nakazuje wyrzeczeń, jest zbrodnią przeciwko godności, do której powinniśmy aspirować, i przeciwko szczęściu, które możemy osiągnąć.

Natura ludzka jest kategorią aksjologiczną.
Człowiek jest powinnością, której człowiek zwykł się sprzeniewierzać.

Uskarżajmy się nie na podłoże, na którym wyroślismy, lecz na roślinę, jaką jesteśmy.

Ból ociosuje, lecz wyłącznie etyczny konflikt kształci.

Ludzie dzielą się na tych, którzy komplikują sobie życie, aby zdobyć duszę, i na tych, którzy trwonią duszę, aby ułatwić sobie życie.

Dzisiaj nazywa się "zdrowym rozsądkiem" nie protestowanie przeciwko niegodziwości.

Uśmiech, z jakim świnia słucha tego, kto krytykuje błoto!

To, co nie wydaje się godne człowieka, zwykło być godne prawie wszystkich ludzi.

Każdy spełniony obowiązek reprezentuje ten sam poziom doskonałości etycznej, ale nie każdy ma tę samą rangę.
Nawet bohaterskiej śmierci nadaje rangę bóstwo, za które się umiera.

Sztywny moralizm stępia wrażliwość etyczną.

W dobrze urodzonych duszach zasady są naturalizowane.

Dzisiaj dokłada się wszelkich starań, by przebaczenie stało się zaprzeczeniem zaistnienia grzechu.

To co doskonałe, bierze się nie z bycia posłusznym określonym normom, lecz z pewnego sposobu postrzegania którejś z nich.

Tłumaczenie: Kszysztof Urbanek

Nicolas Gomez Davila o prawie

Tyrania jednostek jest bardziej pożądana niż despotyzm prawa, gdyż tyran jest podatny na zranienie, a prawo - jest bezosobowe.

Prawo jest zarodkiem terroru.

Konające społeczeństwa walczą z historią za pomocą praw - jak rozbitkowie z falami za pomocą okrzyków.
Krótkotrwały zamęt.

Reformowanie społeczeństwa za pomocą praw jest marzeniem nieostrożnego obywatela i dyskretnym wstępem do wszelkiej tyranii.
Prawo jest albo jurydyczną formą zwyczju, albo zamachem na wolność.

Pierwsza rewolucja wybuchła, gdy jakiemuś glupcowi przyszło do głowy, że prawo można wymyślić.

Demokratyczne trybunały sprawiają, że drży oskarżony - a nie - winny.

Wolnym społeczeństwem jest nie to, które ma prawo wybrać tego, kto nim rządzi, lecz to, które wybiera tego, kto ma prawo nim rządzić.

Prawa mnożą się tam, gdzie prawość jest rzadka.

Umierające społeczeństwa gromadzą prawa jak konający ludzie - lekarstwa.

Prawo to najprostszy sposób sprawowania tyrnii.

Kiedy tyranem jest bezosobowe prawo, współczesny człowiek sądzi, że jest wolny.

Ciepło ludzkie w społeczeństwie zmniejsza się w miarę, jak doskonali się prawodawstwo.

Gdzie przyspieszają zmiany społeczne i rośnie anonimowość, tam zwyczaje - synowie czasu i czujności sąsiadów - kruszeją i giną.
Jako że zwyczaje są mechanizmem regulującym między prawem a etyką, ich zanik powoduje, że bezbronna naga świadomość staje w obliczu państwa.
Z drugiej strony, ponieważ szybkie zmiany społeczne i miejska anonimowość wykorzeniają i wymazują jednostkę, społeczeństwo, które powierza indywidualnej świadomości wydawanie wyroków w najtrudniejszych sprawach, tworzy jednostki najmniej zdolne do formułowania tych wyroków.

Tłumaczenie: Kszysztof Urbanek

Porażka i zwycięstwo według Nicolasa Gomeza Davili

Przed straszliwą aprobatą imbecyli przeznaczenie chroni tylko obrońców przegranych spraw.

Dialektyka likwiduje heroiczne wybory, gdyż tym, co prowadzi do utożsamienia się ze prawą, jest nie jej gatunek, lecz pewność zwycięstwa.

Naiwny szuka przyczyn zwycięstwa pośród ułomności przegranej sprawy, tymczasem to nikczemność sprawy zazwyczaj jest prawdziwym źródłem jej triumfu.

Klęska szlachetnej sprawy bolałaby znacznie mniej, gdyby nie sprawiała tak wielkiej radości imbecylom.

Kto doprowadza do upadku szlachetną sprawę ten jest prawdziwym przegranym.

Pokonany powinien pocieszać się nie potencjalnym odwetem historii, lecz samą wspaniałością swej sprawy.

Kto nie wątpi w wartość sprawy, nie potrzebuje jej zwycięstwa.
 Wspaniałość sprawy jest jego triumfem.

Sukces nie jest kategorią aksjologiczną.

Marność każdego zwycięstwa nie jest warta tego, byśmy brudzili się cechami które są wymagane do jego odniesienia.

Zdolni zgadzają się na własne upodlenie, aby odnieść zwycięstwo.
A kończą przegrywając, gdyż znikczemnieli.

Historyczne znaczenie jakiegoś człowieka rzadko jest zgodne z jego wewnętrzną naturą.
Historia jest pełna zwycięskich głupców.

Reakcjonistą jest ten, kto nie jest gotów płacić za swoje zwycięstwo każdej ceny.

W naszych czasach jedynym aktem nobilitacyjnym jest klęska.

Nie wszyscy przegrani są przyzwoici, ale wszyscy przyzwoici są przegrani.



Tłumaczenie: Krzysztof Urbanek

środa, 15 stycznia 2020

Beyond sakkayaditthi or you are not the person!


Sakkāya is pañc'upādānakkhandhā (Majjhima v,4 <M.i,299>), and may conveniently be translated as 'somebody' or 'person' or, abstractly, 'personality'. See PARAMATTHA SACCA, also for what follows.

An arahat (while alive—that is, if we can speak of a 'living arahat') continues to be individual in the sense that 'he' is a sequence of states (Theragāthā v. 716)[**] distinguishable from other arahanto (and a fortiori from individuals other than arahanto). Every set of pañcakkhandhā[a]—not pañc'upādānakkhandhā in the arahat's case—is unique, and individuality in this sense ceases only with the final cessation of the pañcakkhandhā at the breaking up of the arahat's body. But a living arahat is no longer somebody or a person, since the notion or conceit '(I) am' has already ceased. Individuality must therefore be carefully distinguished from personality,[b] which is: being a person, being somebody, being a subject (to whom objects are present), selfhood, the mirage 'I am', and so on. The puthujjana is not able to distinguish them—for him individuality is not conceivable apart from personality, which he takes as selfhood. Nanavira Thera

*

“Bhikkhus, I will teach you the burden, the carrier of the burden, the taking up of the burden, and the laying down of the burden. Listen to that….

“And what, bhikkhus, is the burden? It should be said: the five aggregates subject to clinging. What five? The form aggregate subject to clinging, the feeling aggregate subject to clinging, the perception aggregate subject to clinging, the determinations aggregate subject to clinging, the consciousness aggregate subject to clinging. This is called the burden.

“And what, bhikkhus, is the carrier of the burden? It should be said: the individual [puggala], this venerable one of such a name and clan. This is called the carrier of the burden. SN 22: 22

**

The dissolution of personality is followed always by a sense of great relief, as if a heavy burden has fallen off.→

Nisargadatta Maharaj